Ministrowie finansów UE po długich 12. godzinnych, nocnych debatach, (biedaczyska, znów nieprzespana noc!), uzgodnili drugi pakiet pomocowy dla Grecji, pożyczkę 130 mld euro.
By dostać tę ogromną forsę (w sumie już chyba 240 mld euro) Grecy musieli spełnić pewne warunki, m.in. obniżenie płacy minimalnej z 751 euro do 586 euro, a dla Greków poniżej 25. roku życia – do 510 euro, oraz zmniejszenie o ponad miliard wydatków na ochronę zdrowia i redukcję o 300 mln wydatków na wojsko.
Zastanawia mnie jedno. Jeśli zmniejszenie płacy minimalnej i większe oszczędności budżetowe mają pomóc gospodarce Grecji, to dlaczego tego samego lekarstwa, ci sami ministrowie nie aplikują w swoich krajach (czynią coś wręcz przeciwnego, stale podnoszą płace minimalne, a o oszczędnościach budżetowych tylko dużo gadają). Może dzięki takiemu samemu pakietowi oszczędnościowemu cała Unia Europejska wyrwałaby się z marazmu gospodarczego i bez konieczności ogłaszania przeróżnych Strategii Lizbońskich, ‘strategii wzrostu 2020’ i chrzanienia o ‘innowacyjnej Europie’, UE stałaby się wreszcie ‘najbardziej konkurencyjną gospodarką na świecie’?