Bez kategorii
Like

TYŁEK SŁONIA, PIŁKA NOŻNA I ISLAM

08/05/2011
544 Wyświetlenia
0 Komentarze
15 minut czytania
no-cover

TO WIDZĄ KIBICE I NIE POTRAFIĄ BREDZIĆ JAK „DUPOZYCYJNI” DZIENNIKARZE I POLITYCY.

0


Jestem zbyt starym człowiekiem, żeby bredzić jak politycy w „Kawa na ławę”, czy cala zgraja dziennikarzy.

Zaraz wytłumaczę, o co mi chodzi.

 

Przez Polskę przetacza się dyskusja na temat kiboli, Kaczyńskiego, którego Graś ocenił: „Kaczyński stanął po stronie zadymiarzy, a panu Kaczyńskiemu możemy powiedzieć, że każdy zadymiarz zawsze i wszędzie gnębiony będzie”. To już groźba karalna. Wszystko to wpisuje się w „politykę rządu”, która robi z narodu kompletnych idiotów. Zresztą w większości przypadków wcale nie musi się zbytnio starać.

MYŚL PIERWSZA

Kiedyś w czasie rozmowy, pewien człowiek powiedział mi: „Trzeba mieć dystans panie Anomalio. Jak będzie pan miał tyłek słonia i tyłek pięknej kobiety tuż przy nosie, czy będzie pan widział różnicę?. Nie.

Gdy się pan oddali, na 100% pan zobaczy”. A więc trzeba mieć dystans i patrzeć na problemy z daleka.

MYŚL DRUGA

Na świecie istnieją bardzo duże dysproporcje między bogatymi ,a biednymi. W Europie i okolicach widać to doskonale. Bogata Europa zarządza finansami i osiągnęła taki stopień lenistwa, że nie ma, kto pracować w zawodach związanymi usługami. Po prostu nikt z „Europejczyków” nie będzie wywoził śmieci, zamiatał, pracował w sklepie. To jest dla „miernoty”. A „miernota” skąd będzie brana? Ano z tych biednych krajów, gdzie parę Euro jest zarobkiem porównywalnym z dochodem całej wsi., Więc co się robi w Europie? Ano sprowadza się siłę roboczą z krajów biednych. Przyjeżdża ten prymityw do Europy i za parę Euro zachrzania jak dziki osioł. Robi dobrze bogatym: sprząta ulice, pracuje w rzeźni, segreguje odpady. Bogaty Europejczyk im płaci tyle, co wydaje na papier toaletowy pachnący kwiatkami i miękki, żeby mu tyłeczka nie podrapał. Od czasu do czasu uruchamia się grupy interwencyjne nazywane „faszystami”, żeby zatłukli kilku emigrantów, żeby spalili parę mieszkań, pobili kilku „czarnych” czy „szarych”. Robi się to po to, aby nie podnosili głowy zbyt wysoko i zamknęli gęby i zajęli się pracą…sprzątaniem, segregowaniem i wywózką śmieci, myciem ulic itp. Ale z czasem zbyt wielu nowych przyjechało. Urośli w wielką sile, bo w odróżnieniu od europejskich cioteczek i panienek, które bez instrukcji i pomocy nie potrafią się wypróżnić, oni są „barbarzyńcami”, którzy nie zatracili jeszcze normalności i naturalnych systemów adaptacyjnych. Europejczyk bez prądu, komórki, prezerwatyw i forsy umrze gwałtowną śmiercią.

Imigranci nie. Radzą sobie doskonale.

Co z tym zrobić? Niedługo więcej będzie meczetów niż McDonalda w Europie.

Robi się taki numer.

Wykańcza się dotychczasowych „gnębicieli” i „wprowadza demokrację”. Wiosna ludów, która wyrzuca znienawidzonych gnębicieli narodów: Kaddafiego, Mubaraka, Ben Alego. Mieli oni, co prawda miliardy dolarów na naszych europejskich bankach, kontrolowaliśmy wszystko, ale system kontroli już się wyczerpał. Już nie ma znaczenia, że Kaddafi za „obsługę bankową” rewanżował się dobrowolnymi wpłatami na kampanię Berlusconiego. Za duży bałagan zaczynamy mieć w Europie. Meczety, Islam, Arabowie zaczynają rosnąc w siłę, a „dyktatorzy” już nie panują nad wypływem ludności i ich krajów. Kiedyś nam tu wszyscy przyjadą!.

Nie da się tego utrzymać w ryzach na dotychczasowych zasadach.

A więc „robi się wolność” w krajach arabskich, żeby związać obywateli na następne kilkadziesiąt lat i zawsze będziemy mogli wyrzucić z Europy niechcianych nie-białych, gdy tylko podniosą głowę. Dawniej nie mogliśmy, bo dyktatorzy by ich do więzień powsadzali, a my przecież jesteśmy humanistami w tej naszej humanistycznej Europie. A więc „robimy wolność” w krajach arabskich. Wyrzucamy, bombardujemy, zabieramy forsę „dyktatorom”, która i tak jest nasza i wspieramy „ruchy wolnościowe”. To gwarantuje nam spokój na kilkadziesiąt lat. Jakby, co to możemy przeprowadzić „akcję Geronimo” i precyzyjnym strzałem w głowę zlikwidować kogoś, kto urośnie w siłę i zacznie nam mieszać w naszym doskonałym świecie. Pokazujemy światu naszą humanistyczna precyzję. I co z tego, że szkoliliśmy tych „terrorystów” i „dyktatorów” w naszych najlepszych ośrodkach? Co z tego, że oni nas finansowali w ramach „dobrej współpracy”, a my dbaliśmy o ich pieniądze zdeponowane w naszych bankach? Ma być tak jak my chcemy. Stworzymy „wolne państwa” i będziemy deportować do swoich krajów nadmierną siłę roboczą.

A więc tyłek słonia i pięknej kobiety bardzo sensownie łączy się z „wolnością na bliskim wschodzie”.

MYŚL TRZECIA

Polska piłka nożna.

Jako, że kibice piłki nożnej i innych sportów kontaktowych nie są grzecznymi dziewczynkami, tylko zdrowo myślącymi ludźmi, którzy nie zatracili jeszcze swych naturalnych cech człowieka radzącego sobie w ciężkich okolicznościach życiowych, są „zakałą Tuskowej demokracji”. Sprawa między kibicami, a życiem jest prosta: radzić sobie i wygrać z życiem. Nie ma miejsca na popierdółki i wazeliniarski Tuskowy pijar. Albo przeżyję, albo nie. Jak w naturze, jak w przyrodzie.

Bredzenie rządu, że jest świetnie, kiedy zaczyna być do kitu jest bajeczką dla idiotów, ale nie dla nich. Oni myślą konkretnie: zero jedynkowo. Wygraliśmy lub przegraliśmy i nie ma, co więcej chrzanić. Ta „zero jedynkowa” filozofia życia, jest jak najbardziej naturalna i zgodna z zasadami życia, natury…jakbyśmy tego nie nazywali.

Albo mam pieniądze i kupuję, albo ich nie mam i nie kupuję. Nie jest tak, jak proponuje Tusk: jest po prostu tak doskonale, że nawet głód, brak pieniędzy, bieda nie przesłoni nam raju, w którym żyjemy. A rząd tłumaczy nam, że wszystko drożeje, bo na świecie drożeje. Takie tłumaczenie rządu do kibiców nie dociera, bo jako że mamy do czynienia z normalnymi ludźmi, oni wiedzą, że rząd jest „jak dupa od srania” żeby nas, obywateli, przed takimi sprawami obronić. Właśnie rząd jest od tego, żeby „robić nam dobrze” a nie odwrotnie. A Tusk już przekroczył granicę przyzwoitości: TO NARÓD MA MU DZIEKOWAĆ I DBAĆ, ŻEBY MU BYŁO DOBRZE.

To aż nadto widać.

Bredzenie Tuska, że świat jest zły, ceny rosną i nie jego to wina, jest dla kibiców na poziomie gówniażerii podwórkowej, płaczliwej dziewczynki i nie wymaga żadnej wiedzy, aby tak rządzić. Byle cieć by tak potrafił, byle menel spod budki z piwem jest na poziomie rządu i tak by bredził. „Sędzia kalosz” i tyle.

Tego kibice nie mogą znieść. Tego wiecznego wazeliniarskiego pieprzenia rządu, że jest tak doskonale, że wszystkiemu winien jest Kaczyński, że cały świat Tuskowi przeszkadza, że wszyscy są winni tylko nie rząd. Na takie zachowanie kibice mają swoje określenia bardzo adekwatnie opisujące cechy takiego intelektualnego budyniu, ale ich nie przytoczę, bo mogą mnie czytać panienki. Bardzo się mogą wzburzyć.

O co tak naprawdę chodzi w tej całej zadymie?

Otóż jest kilka spraw. Pierwsza sprawa to chora ambicja Tuska, który ma kompleksy i jak ktoś mu coś zarzuci, to go roznosi. Mieliśmy wiele przykładów. Tusk wprost nie znosi swojej krytyki, bo jest tak napompowany „pijarem”, że zaczął wierzyć w swoją doskonałość. Reakcje Tuska są nieproporcjonalne do wagi tematu, ale wprost proporcjonalne do jego NAPOMPOWANEGO EGO. Ostatnio na stadionach pojawiły się napisy i transparenty krytykujące rząd, a zwłaszcza kontestujące postępowanie rządu w sprawie katastrofy smoleńskiej i krytykujące rodzinę Szechterów z Gazety Wyborczej. Zdrowa część narodu, jakimi są kibice, po prostu już nie wytrzymują całego tego dupowatego wazeliństwa dziennikarzy i środków masowego przekazu. Wprost nie mogą znieść „kibicowania drużynie przeciwnej” na ich trybunach i przynieśli politykę na stadiony. To zdrowy przejaw zdrowego myślenia, to coś, czego w tym ciotowatym świecie bogaczy z dużymi tyłkami jest coraz mniej. To, czego brakuje dzisiaj w Polsce: rzetelnej oceny istniejących problemów.

Jak w piłce nożnej: traci się bramki to się przegrywa. To proste!

A dzisiaj w Polsce jest tak, że zaczyna być do kitu, a oznacza to wielki sukces. Tracimy bramki na potęgę, a rząd nam wmawia, że po prostu wygrywamy w cuglach..

Rządy Tuska doprowadzają do czterech katastrof lotniczych, w których giną dosłownie najważniejsze osoby w państwie, a rząd tłumaczy, że to wina pasażerów, co zginęli albo Kaczyńskiego… Rosjanie to profesjonaliści, Klich jest samą doskonałością, a komunistyczny wychowanek Edmund jest wolny od socjalistycznego widzenia świata. Dosłownie wszystkie obietnice wyborcze nie tylko są niedotrzymywane przez rząd, ale wprost postępuje się odwrotnie, idą dosłownie w całkowicie wbrew temu, co się obiecywało Polakom.

TO WIDZĄ KIBICE I NIE POTRAFIĄ BREDZIĆ JAK „DUPOZYCYJNI” DZIENNIKARZE I POLITYCY.

Opozycja przeniosła się na stadiony, bo już nigdzie indziej nie można. Każde działania obywateli w ramach demokracji, jest wyzywane od faszystowskich bojówek, nazywane zwyrodnieniem, ruszaniem fundamentów ustrojowych i godzeniu w sojusze. Już kiedyś to mieliśmy, prawda?

Tego Tusk nie może darować kibicom, że POTRAFIĄ NIEZALEŻNIE MYŚLEĆ.

Musi ich zniszczyć, tworząc „atmosferę” do pacyfikacji ludzi, którzy nie myślą jak on. Zaręczam wam, że do pierdli będą trafiali odpowiedni „kibole”. Spacyfikuje się stadiony tylko, dlatego, że kibice śmieli protestować przeciwko Tuskowi. Śmieli pokazać transparenty „10 KWIETNIA – NIE ZAPOMNIMY”. To wprost „dyktatorskie” zachowanie Tuska, jest tak oczywiste, że tylko idiota tego nie może zauważyć.

 Bo chodzi o to, aby na stadiony przychodzili „kulturalni ludzie”, którzy będą mieli poczucie elitarności i doskonale się bawili skandując hasła „polityki miłości” i doskonałości rządu Tuska. Wynik meczu będzie zupełnie nieistotny, bo przecież chodzi o to, żeby czuć się doskonale i żeby było pięknie…

Takie oto są konotacje między tyłkiem słonia, polską piłką nożną i Islamem.

 

Pozdrawiam

 

0

AmbiwalentnaAnomalia

AVE DEI ! Morituri te salutant !

51 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758