Donald Tusk dołączył do polityków, którzy wspominają wprowadzenie stanu wojennego. W filmiku na stronie kancelarii premiera wspomina, jak stracił pracę i musiał sprzedawać bułki – podaje tokfm.pl.
– Trzynasty grudnia zaczął się dla mnie tak naprawdę dwunastego grudnia wieczorem. Byłem wtedy w stoczni, pracowałem jako solidarnościowy dziennikarz i robiłem relację z posiedzenia władz "Solidarności". Mniej więcej koło północy Lech Wałęsa powiedział do zebranych: "Słuchajcie, czuję, że i tak to nie ma już znaczenia. I tak już nam strzelili gola". Docierały do nas informacje o jakichś zatrzymaniach i aresztowaniach, ale nikt na serio nie przejął się jakoś tymi słowami Lecha Wałęsy, chociaż okazały się wyjątkowo przenikliwe – ocenia Tusk.
– Następnego dnia rano – tak jak wszyscy Polacy – dowiedziałem się, że wybuchła wojna. Wojna komunistycznego rządu, komunistycznych władz z własnym narodem. Dla mnie to był w jakimś sensie też koniec świata – wspomina Donald Tusk.
Szef rządu opowiada, że wtedy z żoną pracowali w "Solidarności", stracili wynajmowany pokój ("gospodarz chyba nie chciał mieć kłopotów"). Dowiedzieli się, że będą mieli pierwsze dziecko. Zaczął się trudny czas. – Trochę bez pracy. Trochę pracy fizycznej. Przez wiele miesięcy sprzedawałem bułki w tunelu dworcowym w Gdańsku, żeby utrzymać naszą powiększającą się rodzinę – opowiada szef rządu.
Więcej:
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,102433,13043733,Tusk_wspomina_13_XII___Sprzedawalem_bulki_w_tunelu.html
"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."