Tusk jest nieco podobny do złota – jedno i drugie bije ostatnio rekordy. Rożnica jest taka, że złoto bije rekordy wartości a Tusk rekordy hipokryzji.
Tusk jest nieco podobny do złota – jedno i drugie bije ostatnio rekordy. Rożnica jest taka, że złoto bije rekordy wartości a Tusk rekordy hipokryzji.
Zbigniew Kuźmiuk w swojej notce (http://zbigniewkuzmiuk.salon24.pl/303245,znowu-tusk-u-lisa) opisał rozmowę Tuska z Tomaszem Lisem, pominął jednak, moim zdaniem, jeden ze smakowitszych kąsków. Tusk mianowicie w pewnym momencie powiedział że (podaję za Onet-em):
>> wolałby widzieć w Jarosławie Kaczyńskim takiego lidera opozycji, jacy występują w innych krajach europejskich, gdzie "człowiek normalnie się spotyka, podaje rękę i mówi – ja uważam tak, ty uważasz tak, pospierajmy się". – O ile by nam wszystkim było łatwiej?<<
Mówi to szef partii której czołowi przedstawiciele od lat obrzucają szefa opozycji nie tylko obelgami i wyjątkowo absurdalnymi oskarżeniami (np. o faszyzm) ale nawet otwarcie nawołują do zamordowania go. Po takiej wieloletniej kampanii nienawiści, połączonej zresztą z tragikomicznymi zachowaniami władzy które do niedawna kojarzyliśmy raczej z Bareją niż „wolną Polską”, Donald Tusk nagle zachowuje się jakby tego wszystkiego nie było. Nie pamięta o morderstwie w Łodzi, nie pamięta o wspieranych przez władze hordach pijanych napastników którzy napadali na modlących się ludzi, nie pamięta „bydle” i „dorzynaniu watah”. Pomijam już nawet sprawę Smoleńska. Niczym obudzona ze stuletniego snu księżniczka premier narzeka, że Jarosław Kaczyński nie przyjdzie tak po prostu spokojnie porozmawiać.
A chyba najgorsze jest to, że te za te słowa nie zostanie Tusk po prostu publicznie wyśmiany ani nawet skrytykowany. I to chyba więcej mówi o stanie naszego państwa niż uczone analizy politologów, socjologów czy ekonomistów.