Pamiętacie starą anegdotkę o Gomułce? Jak towarzysz Gomułka mówi, że da, to mówi. Ale jak mówi, że nie da, to nie da. Jako żywo przychodzi mi na myśl POwyższe, kiedy znowu słyszę bajanie pana płemieła o POprawianiu istniejącego prawa. 1. Co do jednego jesteśmy zgodni – jeśli ktoś wystąpił przeciw dziecku, to nie powinien mieć możliwości pracy z dziećmi. Bo jeśli nawet agresja fizyczna zostanie utemperowana, czy też stłumiona obawą przed grożącą karą, to zawsze istnieje obawa przed agresją słowną. Mentalną. Tu rację ma Tusk, choć przecież takie obawy zasadne są przed, a nie PO. Z tym jednak zastrzeżeniem, że w demokratycznym społeczeństwie o karze nie może rozstrzygać tzw. opinia publiczna, ale wyrok sądowy oparty na istniejącym prawie. 2. […]
Pamiętacie starą anegdotkę o Gomułce? Jak towarzysz Gomułka mówi, że da, to mówi. Ale jak mówi, że nie da, to nie da.
Jako żywo przychodzi mi na myśl POwyższe, kiedy znowu słyszę bajanie pana płemieła o POprawianiu istniejącego prawa.
1.
Co do jednego jesteśmy zgodni – jeśli ktoś wystąpił przeciw dziecku, to nie powinien mieć możliwości pracy z dziećmi.
Bo jeśli nawet agresja fizyczna zostanie utemperowana, czy też stłumiona obawą przed grożącą karą, to zawsze istnieje obawa przed agresją słowną.
Mentalną.
Tu rację ma Tusk, choć przecież takie obawy zasadne są przed, a nie PO.
Z tym jednak zastrzeżeniem, że w demokratycznym społeczeństwie o karze nie może rozstrzygać tzw. opinia publiczna, ale wyrok sądowy oparty na istniejącym prawie.
2.
Dziennikarz Mariusz Szczygieł odkrył, że pewna nauczycielka w pewnej szkole przeszło 30 lat temu zakatowała dziecko.
Fakt niewątpliwie naganny, kryminalny nawet, ale…
Ale PO odbyciu kary i zatarciu skazania pani owa wróciła do pracy w szkole.
Obowiązujący w chwili popełnienia czynu Kodeks Karny z 1969 roku w art. 42 § 1 przewiduje możliwość orzeczenia zakazu zajmowania określonych stanowisk lub wykonywania określonego zawodu, jeśli sprawca przy popełnieniu przestępstwa (…) okazał, że dalsze zajmowanie stanowiska lub wykonywania zawodu zagraża interesowi społeczeństwa.
Czy sąd skorzystał z powyższego?
Zgodnie z art. 44§ 1 dkk powyższa dolegliwość mogła być wymierzona na okres od 1 do 10 lat.
A zgodnie z art. 45 dkk bieg rozpoczynał się po odbyciu kary pozbawienia wolności.
Tak samo jest i teraz.
3.
Policzmy zatem – nauczycielka została skazana na lat 15, do tego mogła otrzymać 10-letni okres zakazu wykonywania zawodu…
Ćwierć wieku pozbawiona dostępu do dzieci.
4.
Pytam zatem po raz wtóry: czy sąd skorzystał z powyższego rozwiązania?
Nie, albowiem po zbadaniu sprawy uznał, że wystarczy kara pozbawienia wolności, nb. skrócona o 1/3.
Tak więc nie powinno ulegać wątpliwości, że akurat w tym przypadku resocjalizacja przebiegła pomyślnie.
Ba, pośrednio potwierdza to tekst red. Szczygła – przecież praca Ewy przez te wszystkie lata spotkała się z aprobatą, i to do tego stopnia, że została ekspertem MEN.
5.
Czy, jak chce marszałkini Nowicka, Tusk poprzez opowiedzenie się po stronie opinii publicznej próbuje odzyskać choćby promil utraconej popularności?
6.
Skoro jednak Polska jest demokratycznym państwem prawnym, to o losie obywatela nie może decydować opinia publiczna nawet 100% jej obywateli.
Prawo, i tylko prawo, proszę państwa.
Dura lex, sed lex.
7.
Nie wiem, jaką była nauczycielka opisana przez Mariusza Szczygła.
Ale myślę, że gdyby istniały co do jej osoby nawet najmniejsze zastrzeżenia, byłoby o tym głośno.
Na pewno Szczygieł by to poruszył, komentując krótko: O, proszę!
Największy zarzut wysunął przeciw niej Fakt, który przypomniał, że w 2012 roku na forum gw ktoś napisał: Jest jakaś fizyczka i katechetka jednocześnie, która ma podejście jak ze szkółki parafialnej. Córka znalazła na jakimś blogu rozmowę z nią. Uczniowie pytają ją, dlaczego daje tyle upomnień i jedynek, a ona odpowiedziała, że nauczyciel musi być groźny itp. No sama nie wiem. Moja córka źle znosi dryl i ostre podejście.
Oto konkluzja dziennikarza Faktu:
Przerażające są słowa, których użyła matka, opisując nauczycielkę. Ale jeszcze bardziej przerażające jest to, że taka nauczycielka i takie metody znalazł schronienie w renomowanej szkole!
Bo dobry nauczyciel – wbrew słowom pani od fizyki i katechezy – nie powinien być groźny. On nie musi wzbudzać respektu, tylko powinien budzić szacunek. A to, wbrew pozorom, nie jest to samo!
Tymczasem pod opublikowanym w necie artykułem można przeczytać i takie opinie:
Bardzo miło wspominam zajęcia z tą panią. Gdyby nie ona nigdy nie zdałabym egzaminu gimnazjalnego tak dobrze i nie dostałabym się do dobrego liceum, które z kolei pomogło mi dostać się na moje ukochane studia. Owszem, zdarzało jej się zdenerwować, ale każdemu nauczycielowi się zdarza, zwłaszcza gdy ma do czynienia z gimnazjalistami! Cierpliwa i miła kobieta, wszystko po parę razy tłumaczyła jeśli była taka potrzeba. Jej przeszłość mnie nie interesuje, jeśli jest dobrą nauczycielką to nie powinna rezygnować.
(29-06-2013 21:23)
,http://www.fakt.pl/Dzieci-skarzyly-sie-na-nauczycielke-ktora-zabila-chlopca,artykuly,218062,1.html
8.
Bulwersuje w publikacji Faktu akurat nie to, co uwypuklił autor tekstu. Otóż sam tytuł zakłada, jakoby dzieci skarżących się na Ewę T. było multum.
Tymczasem jako dowód autor przytacza pojedynczą wypowiedź anonima na forum!
9.
Praworządność to siła napędowa każdego nowoczesnego państwa. Oznacza po prostu, że każdy organ państwa (w tym przede wszystkim członkowie rządu) muszą działać opierając się na prawie.
Dokładnie wedle zasady: Organowi wolno to, co dozwolone.
A tutaj prawo jest akurat przeciw Tuskowi.
Skazanie Ewy T. zostało zatarte i nikt nie może tego podnosić.
Tako rzecze prawo.
Tymczasem szef rządu publicznie roztrząsa temat i obiecuje, że w Ministerstwie Sprawiedliwości już opracowują zmiany.
Jakie, panie płemierze?
10.
Lista tuskowych obietnic uzdrawiania prawa jest długa.
Nie tak dawno przecież wprowadzono tzw. chemiczną kastrację.
Premier Tusk grzmiał wcześniej:
– Mówimy o przymusowym leczeniu pedofilów, tak jak sądy wydają decyzję o przymusowym leczeniu alkoholików i narkomanii – to jest praktykowane od lat. Dlatego kastracja chemiczna nie jest torturą fizyczną . Szukamy sposobu na przymusowe leczenie po odbyciu kary. Ktoś musi być pierwszy w Europie. Specjaliści będą orzekać jak długo i w jaki sposób takie leczenie ma być przeprowadzane. Do tego nie trzeba zmieniać konstytucji. Chcę ustanowić w Polsce najbardziej rygorystyczny i restrykcyjny system karania osób, które gwałcą dzieci.
Tymczasem w praktyce…
11.
Zabójca z Piotrkowa Trybunalskiego to jeden z najsłynniejszych i najbardziej brutalnych polskich przestępców. Latem 1988 r., jako 26-letni wtedy nauczyciel WF-u, zwabił do swojego mieszkania, a potem zgwałcił i zamordował trzech chłopców w wieku 11 i 12 lat. Zadał im po kilkadziesiąt ciosów nożem i pozwolił konać powoli. Ciała przetrzymywał w mieszkaniu, najprawdopodobniej przy fotelu, na którym siedział. Sycił się ich obecnością – orzekli biegli. Dopiero potem owinął zwłoki w koce, pościel i foliowe worki, wywiózł do lasu, polał benzyną i spalił.
Zbrodnię popełnił na przepustce z więzienia, gdzie odsiadywał wyrok, też za przestępstwa seksualne wobec dzieci. Podczas procesu okazało się, że wcześniej zgwałcił i udusił czwartego nastolatka. Pod koniec września 1989 r. potwór z Piotrkowa usłyszał wyrok: cztery razy kara śmierci. Ale że w Polsce toczyła się wtedy debata o karze śmierci, wykonywanie wyroków było zawieszone, a w kodeksie nie było dożywocia, to wyroki śmierci zamieniono T. na… 25 lat więzienia. Efekt jest taki, że gdy wyjdzie on z zakładu karnego w Strzelcach Opolskich, gdzie przebywa, będzie 51-latkiem, mężczyzną ciągle w pełni sił.
(…)- Jakiś czas temu zwróciłam się do zakładu karnego w Strzelcach, by wystąpił do sądu o umieszczenie go w jednym z ośrodków, gdzie mógłby być poddany leczeniu zaburzeń seksualnych – mówi Luiza Sałapa, Dyrektor Biura Penitencjarnego i rzecznik prasowy służby więziennej.
Zakład, powołując się na stwierdzony podczas procesu z 1989 r. przez biegłych sądowych „biseksualizm z cechami pedofilii”, zwrócił się do opolskiego sądu o wydanie takiego nakazu. Ten do wniosku się przychylił. Pierwszy wyrok w tej sprawie – kierujący T. na leczenie – zapadł w lipcu tego roku. Skazany się od niego odwołał. W uzasadnieniu napisał m.in.: „nie odbywam kary za przestępstwo o charakterze seksualnym mogące być podstawą do skierowania mnie na terapię dla skazanych o zaburzonych preferencjach seksualnych” (sąd w roku 1989 skazał go tylko za zabójstwa). Zadeklarował też, że nie zamierza się ubiegać o przedterminowe zwolnienie, co byłoby podstawą do skierowania go powtórnie na badania i na ewentualne przymusowe leczenie farmakologiczne.
Sąd Apelacyjny we Wrocławiu w październiku podtrzymał jednak postanowienie sądu pierwszej instancji.
– W związku z tym Mariusz T. ma być przeniesiony do jednego z siedmiu w kraju ośrodków istniejących w zakładach karnych, gdzie prowadzi się leczenie zaburzeń preferencji seksualnych – wyjaśnia Ewa Kosowska-Korniak z biura prasowego opolskiego Sądu Okręgowego.
Wbrew informacjom, które kilka dni temu obiegły media, nie będzie on jednak poddany tzw. chemicznej kastracji, na którą pozwalają zmiany w prawie z roku ubiegłego. Powód?
– W żadnym z zakładów karnych w kraju jej nie prowadzimy – ucina Luiza Sałapa.
Terapia farmakologiczna, polegająca na podawaniu leków obniżających popęd seksualny, jest dość droga. Jej miesięczny koszt szacuje się nawet na 1000-1500 złotych. Działa w czasie, gdy ktoś, kto się jej poddaje, bierze leki.
– Tymczasem w więzieniu nie ma potencjalnych ofiar przestępstw, więc nie ma sensu aplikować komuś tabletek. Byłoby to wyrzucanie pieniędzy podatnika w błoto – tłumaczy rzecznik służby więziennej.
Mariusz T. przejdzie więc 12-miesięczną terapię psychologiczną, podobną w charakterze do tej, którą przechodzą alkoholicy czy narkomani, w jednym z więzień, gdzie jest ośrodek leczenia zaburzeń preferencji seksualnych. W którym dokładnie – służba więzienna zdradzać nie chce.
– Mamy taki ośrodek, terapię przechodzi w nim szesnaście osób, u których stwierdzono zaburzenia preferencji seksualnych – stwierdza Mieczysław Kozioł, oficer prasowy zakładu karnego w Rzeszowie. – Czy trafi do nas Mariusz T. – nie wiem. A nawet gdybym wiedział, to nie mogę udzielić takich informacji.
T. będzie się na leczeniu uczyć kontroli nad sobą w sytuacjach kryzysowych, przejdzie trening zastępowania agresji i… empatii dla ofiar. – Takie osoby nie zdają sobie bowiem sprawy z tego, że zadają innym ból czy ich poniżają – wyjaśnia Luiza Sałapa.
Po 12 miesiącach wróci do więzienia w Strzelcach albo odsiedzi resztę kary tam, gdzie przejdzie terapię. A potem?
– Pójdzie do domu albo gdziekolwiek zechce – przyznaje Luiza Sałapa. – Jedyne, co jeszcze możemy zrobić, to powiadomić o jego powrocie do społeczeństwa policję w miejscu, w którym zadeklaruje, że będzie przebywał.
Co wymiar sprawiedliwości na fakt, że na wolność wyjdzie czterokrotny morderca, który wcześniej wykorzystał seksualnie swoje kilkunastoletnie ofiary i u którego orzeczono „biseksualizm z cechami pedofilii”?
– Mamy pełną świadomość sytuacji, ale nie możemy wbrew woli zmusić kogoś do terapii farmakologicznej po odbyciu kary – mówi rzeczniczka polskiego więziennictwa. – Mariusz T. musiałby się jej poddać dobrowolnie.
http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20111218/REPORTAZ/273307523
12.
Przepraszam za ten przydługi cytat, ale temat wydaje się nazbyt poważny, by ujmować go jedynie w punktach.
Ale niestety obrazuje dokładnie sedno problemu. Tusk werbalnie deklaruje: Chcę ustanowić w Polsce najbardziej rygorystyczny i restrykcyjny system karania osób, które gwałcą dzieci.
Efekt natomiast jest taki, że państwo nie zrobi nic, bo to kosztuje.
A po wyjściu z więzienia skazany może się po prostu wypiąć.
Po jakiego więc grzyba było potrzebne całe to zadęcie, jak dzisiaj widać, całkowicie propagandowe?
POparcie wzrosło, panie płemierze?
13.
Pamiętam dyskusję n/t kary śmierci, jaka rozgorzała na uczelni po zabójstwie bł. Popiełuszki. Argument zwolenników był faktycznie poniżej pasa: – czy byłbyś przeciwnikiem kary śmierci, gdyby ktoś zabił twoje dziecko?
Bardzo szybko znaleźliśmy jednak odpowiedź, mniej więcej na tym samym poziomie demagogii: – czy byłbyś zwolennikiem kary śmierci, gdyby to twoje dziecko zabiło?
14.
Dlaczego to przypominam?
Bo mam wrażenie, że tamta dyskusja tak naprawdę toczy się nadal, choć argumenty z czasem są nieco inne.
Tyle, że nadal są poniżej pasa.
Ze strony szefa rządu spodziewałbym się bardziej wyważonej reakcji – przede wszystkim sprawdzenia, jak jest, nim głos zabierze.
A więc zapytania prawnika.
Przecież inicjatywa ustawodawcza rządu jest bezdyskusyjna.
Niemniej warto sobie zadać pytanie, czy w sytuacji, gdy można orzec za zbrodnię karę dożywotniego więzienia, jest potrzebne dalsze majstrowanie przy prawie karnym?
Czy w ogóle można karać drugi raz za to samo przestępstwo?
15.
Czy przypadkiem takie sprawy, jak Ewy T., nie są celowym zabiegiem socjotechnicznym?
Im bliżej wyborów, tym więcej będzie takich faktów.
Niedługo dowiemy się z ust jakiegoś POsła, że za to, iż Ewa T. pracowała w szkole, odpowiedzialny jest Kaczyński.
Bo nie znowelizował prawa.
Przecież rządzący próbują obciążyć konsekwencjami własnych działań opozycję:
http://onion13.salon24.pl/518105,k-szymanski-za-pakiet-klimatyczny-odpowiada-tusk
16.
Pytanie, jakie ktoś mi zadał:
Czy chciałbyś, żeby Ewa T. uczyła twoje dziecko?
Na szczęście mam ten przywilej, że nie reprezentuję żadnej instytucji.
Mogę więc powiedzieć nie.
Muszę jednak dodać, że nauczycieli, którzy według mnie nie powinni uczyć w ogóle spotkałem w życiu całkiem sporo.
I raczej nikt z nich nikogo nie zabił.
Przynajmniej fizycznie.
Niestety, nie miałem wyboru…
17.
Pod płaszczykiem bulwersującej sprawy Ewy T. może na naszych oczach dokonać się kolejny przełom.
Oto państwo, pod naciskiem sterowanej przez siebie opinii publicznej, zacznie dokładać obywatelom kary.
Taki domiar, po prostu.
Dzisiaj okaże się, że dołożyć trzeba tym, co odbyli karę więzienia.
A jutro? Jutro może się okazać, że trzeba będzie dopłacić za wymierzone wcześniej grzywny.
Bo przecież dobro wspólne (czyt. budżet) tego wymaga.
18.
Prawo, zamiast stanowić szkielet, na którym wzrasta państwo, stanie się tworem dostosowywanym ad hoc do bieżących potrzeb.
W teorii prawa takie podejście do systemu prawnego można by od biedy uznać za dynamiczne. .
Tyle, że w klasycznym ujęciu prawo powinno być dostosowywane do wzrastającego rozwoju społeczeństwa, co w praktyce oznaczało, że bieżącej polityce.
Tak to właśnie wyglądało we wszelkich totalitaryzmach, w tym najbardziej nam znanym czerwonym.
Czy wypowiedzi Tuska są sygnałem, że już niedługo prawo będzie dynamicznie nadążało za potrzebami budżetu?
Co po prostu oznacza permanentne skubanie nie tylko wedle potrzeb, ale i na zapas.
3 lipca 2013