Bez kategorii
Like

Tusk – dalekie echo kanclerza Bismarcka.

23/02/2012
533 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
no-cover

Po co to piszę, jeszcze jeden „dokładający” premierowi to żadne bohaterstwo. Piszę tak ku przestrodze

0


 

       Znana jest wypowiedź niemieckiego kanclerza Bismarcka ze spotkania ze swoimi ministrami. Leciało to jakoś tak: „ponieważ jestem waszym kanclerzem, będę postępował za wami”. Jakoś wszyscy byli przyzwyczajeni do tego, że przywódca postępuje PRZED a nie ZA – stąd to początkowe zdziwienie niespodziewanym obrotem sytuacji. Francuskie reparacje wojenne lały się obfitym strumieniem, ministrowie mogli się „wykazywać” i jakoś to działało.

      Czasem jednak to „postępowanie ZA” przypomina sowieckich politruków strzelających do sołdatów niezbyt radośnie biorących sobie do serca miłość do ojczyzny i swojego ukochanego wodza.

      Porównywanie miłościwie nam panującego premiera do tego drugiego przypadku jest nieuprawnione, więc pozostańmy przy kanclerzu.

      Zdawałoby się, że wszystko gra. Premier stawia na młodych i prężnych i nie ogranicza ich swobody działania. Wiedzą, że muszą się „wykazać” więc się wykazują, ale głównie wiernością pryncypałowi. Szczególnym przykładem jest minister Arłukowicz. No bo czym miałby się wykazać? – swoimi pomysłami? – eee tam…. Można by powtórzyć za Bułatem Okudzawą „…I poszedł w ogień, zginął w mig ten żołnierz papierowy…”.

      Spadanie głów ministrów jest widowiskiem medialnym i gawiedź składa ręce do oklasków. Ta zabawa w najbliższych miesiącach rozkręci się na dobre, bo w kolejce wielu znajdzie się takich co to poszli w nieznany teren bez kompasu.

      No cóż. Tusk będzie topniał w oczach na chorobę, którą można by nazwać „syndromem źle odrobionego zadania domowego”. Nauczyciela (naród) dało się jakoś oszwabić w wyborach, ale marne to było zwycięstwo. Jeszcze dworzanie wiernie stoją w orszaku, jeszcze działa magia łask, kasy i przywilejów. Jednak expose wygłoszone co najmniej pół roku za późno niektórym wyraźnie odbija się czkawką.

      Nie winiłbym tu premiera, że skorzystał z „przywileju milczenia o sprawach ważnych” podczas kampanii wyborczej. Nie musiał tego robić i nikt, ani do tego go skutecznie nie zmusił, ani nawet przynaglał. Wyborca zagłosował, bo nic nie miało się zmienić. Miało być tak samo tylko lepiej i premier po mistrzowsku tę sprawę rozegrał. I tym razem udało się. Demokratyczny akt wyborczy nie zbudował autorytetu władzy, ale kto by się tym przejmował.

      Na to co się w najbliższych miesiącach będzie działo nie ma dowodów, więc pozostaje już tylko heurystyka. Żadnych zapowiadanych w expose ustaw wdrożyć się nie da. Nie przez to, że sejm nie przegłosuje. Naród poczuł siłę „kryterium ulicznego” i z pewnością tę możliwość wykorzysta. Słupki poparcia polecą w dół, a koalicjant skorzysta z zasady „koło idzie go góry, to się go chwytaj, idzie na dół, to się puść”.

 

Po co to piszę, jeszcze jeden „dokładający” premierowi to żadne bohaterstwo. Piszę tak ku przestrodze. Expose trzeba wygłaszać na pół roku przed wyborami, chociaż o takiej tradycji jeszcze nikt nie słyszał. Trzeba umieć „odczytać” naród i umieć poczuć jego oddech na plecach. Bismarck nie był tu dobrym nauczycielem.

 

 

0

nikander

Bardziej pragmatyczne niz rewolucyjne mysla wojowanie.

289 publikacje
1 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758