Jak nie z jednej strony, to go z drugiej przywalić podatkiem. Jednocześnie w telewizorni będą Tobie tańczyli na lodzie, oberki kręcili i robili z Ciebie wała niejakie Wojewódzkie Szczuki i inne Duniny!
Ponieważ czarna dziura w finansach publicznych powiększa się, chłopcy pełowcy argumentują, że muszą w nas przywalić dodatkowymi podatkami, gdyż alternatywnych koncepcji powiększania wpływów do budżetu naszego państwa nijak nie posiadają i nie potrafią wygenerować. Zwiększonym vatem atakuje się nas od stycznia roku ubiegłego. Podniesiono stawki w górę o jeden procent, a w niektórych przypadkach o dwa procent. A był 2010 rok, gdy Tusk zapowiedział podwyżkę, lipiec bodajże. A jak nazwał nasz bohater zjawisko wyciągnięcia z naszych kieszeni kolejnych pieniędzy? Jak ktoś zapomniał, uprzejmie przypominam, to była „wielka reforma finansów publicznych państwa”! Nie inaczej jak wieloletnim planem zwana. Coś jeszcze o środku drogi słyszałem, czy jakieś tam inne bredzenie nowomowy unijno-krawaciarskiej. Acha, było jeszcze coś o ochronie najuboższych, he, he!. Jak ktoś nie dowierza, wystarczy sięgnąć do netu. Najgorsze jest to, że nikt z moich rodaków nie mrugnął nawet okiem, nie zająknął się wtedy i dlatego uderzenie w nasze kieszenie przeszło bez echa, a dla rządzących bez przykrych protestów i latających jaj.
Wczoraj Tusk powiadomił nas o nowym planie podwyżek podatkowych nazywając owe zmiany oczywiście reformą. Reformy nosiły nasze babcie, za komuny mieliśmy także reformy, małe manewry gospodarcze, wielkie plany pięcioletnie, czyny partyjne i mnóstwo pustego gadania. Wtedy, za tych pamiętnych czasów mieliśmy jeszcze coś – twardą robotniczą brać. Jak za dużo podskakiwał komuch, to w łeb dostawał kamlotem. Potężne strajki wymiatały czerwonkę z urzędów, przynajmniej na jakiś czas. A dzisiaj, komu demonstracyjnie maszerować? Stoczni już nie ma. Kopalnie sprzedane lub zamknięte. Huty rozebrane i zezłomowane, a to, co się ostało z zakładów pracy już nie posiada robotniczej armii zdolnej do masowych protestów. My wiemy, że jak nie ma gwałtownych i masowych zadym to rządzący robią sobie z nami to, co chcą. Zamieniają nas powoli w niewolników. Czasami zastanawiam się, czy celowo nie rozgoniono i rozproszono polskich robotników…? Dzisiaj nie ma komu wyjść na ulicę i porządnie zademonstrować, co się o naszych „umiłowanych przywódcach myśli”. Skacząca, manifestująca swoje niezadowolenie młodzież nie stanowi żadnego zagrożenia dla pyszałków władzy.
Co ciekawe, obecnie zapowiadane podwyżki mają uratować przyszłe emerytury. Ten kit przeszedł Tuskowi rok temu, przejdzie i teraz. Nosz kurza twarz, ale czy przyszłych emerytur nie miała uratować tak naprawdę reforma emerytalna, która już została wdrożona przecież?! Coś o filarach drugich było, filarach trzecich… Gdy kasa się nie zgadza to szuka się złodzieja. A zatem, co z naszymi pieniążkami w funduszach emerytalnych ja się grzecznie zapytuję? Moi kochani czy damy sobie wrzucić na nasze umęczone barki kolejne zawirowania związane z podwyżkami VAT-u? Przecież rządzące nami dziady nie mają żadnej wizji rozwoju gospodarczego kraju skutkującego zwiększonymi wpływami do budżetu. W takim układzie to ja się im nie dziwię, że mają braki w kasie. Tylko, dlaczego my naród mamy za ich nieudolność płacić? Czy w końcu się przebudzimy i razem pogonimy, sierpem i młotem czerwoną hołotę?