Trójpodział władzy, o którym mowa w każdej europejskiej konstytucji stał się rodzajem fetyszu, który faktycznie uzasadniać ma szczególną rolę sędziów. Do tego stopnia, że coraz głośniej mówi się o państwie sędziów, które zastępuje państwo prawne. Przypomnijmy więc sobie, co o władzach mówił francuski filozof.
1.
.
W każdym państwie istnieją trzy rodzaje władzy: władza prawodawcza, władza wykonawcza rzeczy należących do prawa narodów i władza wykonawcza rzeczy należących do prawa cywilnego.
Mocą pierwszej książę albo prawodawca stanowi prawa na jakiś czas albo na zawsze i poprawia albo usuwa te, które istnieją. Mocą drugiej wydaje wojny lub zawiera pokój, wysyła lub przyjmuje poselstwa, umacnia bezpieczeństwo, uprzedza najazdy. Mocą trzeciej karze zbrodnie lub sądzi spory poddanych. Tę ostatnią władzą można nazwać władzą sądzenia; drugą zaś po prostu władzą wykonawczą państwa
2.
.
Kiedy, w jednej i tej samej osobie lub w jednym i tym samym ciele, władza prawodawcza zespolona jest z wykonawczą, nie ma wolności; ponieważ można się lękać, aby ten sam monarcha albo ten sam senat nie stanowił tyrańskich praw, które będzie tyrańsko wykonywał.
Nie ma również wolności, jeśli władza sędziowska nie jest oddzielona od prawodawczej i wykonawczej. Gdyby była połączona z władzą prawodawczą, władza nad życiem i wolnością obywateli byłaby dowolna; sędzia bowiem byłby prawodawcą. Gdyby była połączona z władzą wykonawczą, sędzia mógłby mieć siłę ciemiężyciela.
Wszystko byłoby stracone, gdyby jeden i ten sam człowiek lub jedno i to samo ciało magnatów, albo szlachty, albo ludu, sprawowało owe trzy władze: tworzenie praw, wykonywanie publicznych postanowień oraz sądzenie zbrodni lub sporów między obywatelami.
3.
Władza sądu nie powinna być powierzona stałemu senatowi, ale wykonywana przez osoby powołane z ludu, w pewnych okresach roku, w sposób przepisany prawem, aby tworzyć trybunał trwający tylko póty, póki tego konieczność wymaga.
W ten sposób owa tak groźna władza sędziowska, nie będąc przywiązana ani do pewnego stanu, ani do pewnego zawodu, staje się, można rzec, niewidzialną i żadną. Nie ma się ustawicznie sędziów przed oczami: lęk budzi urząd, a nie urzędnicy.
4.
Dwie inne władze raczej mogłyby przypaść urzędnikom albo stałym ciałom, ponieważ nie grożą prywatnej jednostce: jako iż jedna jest tylko ogólną wolą państwa, druga zaś wykonaniem tej ogólnej woli.
Ale, o ile trybunały nie powinny być stałe, wyroki powinny być stałe, tak aby zawsze były jedynie ścisłym brzmieniem prawa.
Gdyby były poszczególnym mniemaniem sędziego, żyłoby się w społeczeństwie, nie znając ściśle swoich wobec niego zobowiązań.
5.
.
Z trzech władz, o których mówiliśmy, władza sądu jest poniekąd żadna. Zostają jedynie dwie: że zaś trzeba im władzy regulującej dla umiarkowania ich, ta część ciała prawodawczego, która składa się ze szlachty, szczególnie nadaje się do tego celu.
6.
Mogło by również zdarzyć się, iż jakiś obywatel pogwałciłby w sprawach publicznych prawa ludu i popełniłby zbrodnie, których sędziowie nie umieliby albo nie chcieliby ukarać. Ale, na ogół, władza prawodawcza nie może sądzić; tym bardziej w tym szczególnym wypadku, w którym przedstawia stronę interesowaną, to znaczy lud. Może tedy być tylko oskarżycielką. Ale przed kim będzie oskarżać? Czy pójdzie zniżyć się przed trybunały, które są niższe od niej, składające się z resztą z ludzi, którzy, będąc ludem jak ona, ulegliby łacno powadze tak wielkiego oskarżyciela? Nie; dla ocalenia godności ludu i bezpieczeństwa jednostek trzeba, aby część ludowa ciała prawodawczego oskarżała przed jego częścią szlachecką, która nie ma ani tych samych interesów, co ona, ani tych samych namiętności.
Powyższe cytaty pochodzą z dzieła Monteskiusza (Montesquieu) O duchu praw w tłumaczeniu Tadeusza Boy-Żeleńskiego.
Parę słów komentarza.
Otóż dla francuskiego filozofa, którego koncepcja trójpodziału władz wg dzisiejszej interpretacji zakłada równość wszystkich trzech z oczywistą przewagą władzy sądowniczej akurat trzecia władza była umocowana poniżej prawodawczej.
Świadczy o tym niezbicie wyboltowany fragment w akapicie 6.
Wyżej zaś mówi wprost: władza sądu jest poniekąd żadna.
Z kolei akapit 3 to nic innego, jak tylko uznanie sądów przysięgłych za jedyne mogące istnieć w państwie.
Tymczasem usytuowanie polskiego Trybunału Konstytucyjnego ponad władzą ustawodawczą (nie ma znaczenia, z czyjego nadania są sędziowie i jak bardzo są ulegli wobec aktualnej władzy) zaprzecza idei zaczerpniętej z dzieła Monteskiusza.
Co więcej, takie usytuowanie wyraźnie pozwala na kuglowanie przepisami – nie odpowiadające pewnej grupie przepisy mogą być dowolnie uchylane jako sprzeczne z Konstytucją, przy czym zakres pojęciowy za każdym razem Trybunał ustala sobie sam bez możliwości weryfikacji tego choćby przez możliwość ponownego rozpatrzenia sprawy przez powiększony skład TK nie mówiąc już o możliwości odrzucenia wyroku Trybunału przez parlament, co było możliwe do wejścia obecnej Konstytucji w życie.
Ps.: Czasem warto zajrzeć do źródła. 😉
15.03 2017
.
.
.
.
.
2 komentarz