Ostatnio komentowałam wypowiedzi Tuska. Dziś przyszła kolej na jego ministra, który dzisiaj będzie „wprowadzać troszkę inną normę…”
Minister rządu Tuska, Michał Boni, były donosiciel, były TW…, ocenia normę kazań kościelnych! Pycha? Jeden z grzechów głównych.
„…po prostu (chce) troszkę inną normę wprowadzić…”, bo nie podobają mu się „słowa poza normą deprecjonujące polski rząd.” Rząd, którego jest członkiem, więc i jego dotyczy ta deprecjacja.
A czegóż, jak nie deprecjacji, może spodziewać się niegdysiejszy donosiciel, TW…, a obecnie minister?
Donosicielstwo zawsze było oceniane negatywnie! Niezależnie od tego, czy ten, na którego donoszono wiedział o tym (bo donosiciel się przyznał; przyznanie się bez skruchy niewiele jest warte) czy nie. Można zrozumieć, że ktoś może wybaczyć niechlubne zachowania, ale oczekiwać, że z takim „bagażem”(TW…), można uniknąć ocen deprecjonujących rangę stanowiska, na którym donosiciel egzystuje, za przyzwoleniem szefa i w poczuciu właściwości tego, to – delikatnie mówiąc – nieporozumienie.
Oczywiste, że prestiżu takim ludziom nie dodaje też i to, że dla swojego lepszego samopoczucia wprowadzają „troszkę inne normy”… Dla lepszego samopoczucia swojego i tych, którzy wespół i za przyzwoleniem zaistniałej sytuacji, tworzą ekipę spójną mentalnie, partyjnie, rządowo…
To się kładzie ciężkim, długim cieniem… Pogrąża…