Wszyscy wciąż mówią o demokracji i podniośle deklarują, że o zachowanie trójpodziału władzy trzeba bardzo dbać. Ale póki co – jest on wyłącznie zapisaną w Konstytucji fikcją, bo papier wszystko przyjmie. W rzeczywistości jest bowiem tak, że główny organ władzy ustawodawczej, czyli Sejm, spośród siebie wyłania nawet nie jedyny organ władzy wykonawczej, czyli rząd, a jeszcze członek tego rządu, jako minister sprawiedliwości, sprawuje pieczę nad rzekomo niezależną władzą sądowniczą.
O jakim więc rzeczywistym trójpodziale władzy mówimy? Ponadto, rząd u nas jest tylko jedną częścią władzy wykonawczej, ponieważ drugim jej elementem jest urząd Prezydenta RP i tylko on jest niezależny od rządu i Sejmu. Tak to jedną część władzy wykonawczej wybiera spośród siebie władza ustawodawcza, a drugą część władzy wykonawczej wybierają obywatele w wolnych wyborach. W interesie kogo władza wykonawcza jest rozbita na dwa tak od siebie odrębne człony? Jeżeli zaś chodzi o połączony urząd ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, słusznym jest, abyśmy mieli tylko prokuratora generalnego jako zwierzchnika władzy wykonawczej nad prokuraturą, która ma realizować politykę karną rządu. Natomiast dopóki w rządzie, jako organie władzy wykonawczej, istnieje minister sprawiedliwości jako zwierzchnik tej władzy nad sądownictwem, kłamiemy mówiąc, że władza sądownicza jest niezależnym trzecim organem władzy państwowej. A o nakładających się jeszcze na to absurdalnych kompetencjach Trybunału Konstytucyjnego, nie piszę, bo się już dwa razy wypowiedziałem.
Zatem władza państwowa w Rzeczypospolitej to kłębowisko szalenie mętnej wody. Rządzą bardzo wąskie elity, które w swoich rękach kumulują władzę nadmiernie skoncentrowaną, ponieważ nie obowiązuje zakaz łączenia stanowisk i nie ponosi się osobistej odpowiedzialności karnej oraz finansowej za efekty swojej polityki. W większości ludzie ci są również nie do ruszenia przed upływem kadencji, aby obywatel na funkcjonowanie i rozliczanie takiej władzy miał wpływ jak najmniejszy. Mamy więc do czynienia z państwem, które nie jest podzielone na trzy niezależne, ale współpracujące ze sobą piony władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej, lecz tak naprawdę mamy system partiokracji, która rządzi jako dyktatura parlamentarna, której obok prokuratury, podlega również cała władza sądownicza. Dla dobra narodu trzeba więc zacząć radykalnie z tym zrywać, budując stopniowo system republikański oparty na wartościach konserwatywnych. Ale musimy wiedzieć, że jest to bardzo trudne zadanie, ponieważ różne formy rządów parlamentarnych funkcjonują w całej Europie i w wielu krajach świata. Do takiego stanu rzeczy na przestrzeni wielu lat doprowadziły siły liberalnego socjalizmu. Zatem walka o zmianę systemu ustrojowego w Polsce, już natrafia i natrafiać będzie na ogromny opór tej już globalnej międzynarodówki liberalnej.
Prawdziwy trójpodział władzy polegać musi na rzeczywistej odrębności jej trzech sektorów, poczynając od procesu wyłaniania każdego z nich, a kończąc na podziale kompetencji i zakazie łączenia stanowisk. Krajem, w którym ma to wymiar najbardziej rzeczywisty, są Stany Zjednoczone Ameryki. Władza ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza jest tam autentycznie jedna od drugiej niezależna. W swoich poczynaniach są one jednak z sobą powiązane nakazaną w Konstytucji formą współpracy. Władza ustawodawcza nie tworzy rządu, ale zajmuje się wyłącznie stanowieniem prawa. Jest też tylko jeden ośrodek władzy wykonawczej. Jest nim urząd Prezydenta i to Prezydent tworzy rząd oraz nim kieruje, a przez nominowanego prokuratora generalnego ma też nadzór zwierzchni nad prokuraturą. Ale już inni ważni prokuratorzy pochodzą z wolnych wyborów. To samo dotyczy struktur policji, straży pożarnej, dystryktów publicznego szkolnictwa i gospodarki wodnej, a także niezależnego sądownictwa.
Nic tak nie zapewnia niezależności sędziów (jak i osób na innych stanowiskach), jak to, że pochodzą oni z wolnych wyborów. Poza tym, scena polityczna w USA wyłaniana jest wyłącznie w jednomandatowych okręgach wyborczych, musi sama się finansować według prawem określonych reguł, nie wolno łączyć stanowisk i każdy może być w każdej chwili odwołany przed upływem kadencji. Dopiero w takich warunkach nie kłamiemy, kiedy mówimy, że istnieje trójpodział władzy, który jest fundamentem suwerenności narodu w państwie. Jak długo trójpodział władzy w Polsce jest fikcją, tak długo Polacy nie są rzeczywistym suwerenem państwa, w którym żyją. Są tylko przedmiotem, a nie podmiotem polityki, bez względu na wszelakie banialuki, jakie opowiadają nam politycy.
Na nasze nieszczęście, z powodu historycznych zaszłości świadomość rozumienia tych spraw przez nich samych, jak i przez wielu zwyczajnych ludzi, jest znikoma, nie tylko w Polsce. Ale jej poziom stale rośnie, a w ogniu obecnych dramatycznych wydarzeń w Europie i na świecie ludzie widzą, że wszystkiemu winna jest liberalna poprawność polityczna europejskich elit.
Katowice, 6 kwietnia 2016
Andrzej Rozpłochowski
Napisz do nas jeśli w Twoim otoczeniu dzieje się coś, co wymaga interwencji dziennikarskiej redakcja@3obieg.pl
2 komentarz