Transfery w Sejmie i perspektywy Palikota

Tusk, Palikot, Tusk, Palikot, Palikot. A co będzie jak zabraknie Tuska?

Sojusz Lewicy Demokratycznej poinformował, iż jego szeregi zasili wkrótce dzięwięciu działaczy terenowych Ruchu Palikota, rozczarowanych postępowaniem swojego lidera. Swą decyzję tłumaczą tym, iż coraz bardziej jest widoczne, że partia Palikota jest jedynie projektem Platformy, który ma za zadanie robić "zasłonę dymną", gdy rząd znajdzie się w opałach oraz odbierać wyborców "młodych, wykształconych, z dużych miast" zawiedzionych nieudolnymi rządami ekipy Donalda Tuska.

Niby żadna nowość, a jednak wreszcie ktoś "z wewnątrz" powiedział o tym głośno.  Czy za nimi pójdą następni? Biorąc pod uwagę płytkość lewicowych posunięć Ruchu Palikota oraz to, iż dotąd ugrupowanie nie zdziało nic konkretnego wydaję się to tylko kwestią czasu, gdy kolejni rozczarowani działacze, a być może nawet i posłowie zasilą szeregi "starej lewicy".. Owszem. Były nieudane próby usunięcia krzyża z sali sejmowej, czy zarzywania narkotyków w budynku Sejmu. Jednak więcej w tym było PR-u i działań pozorowanych, niż robienia skutecznej polityki.

Abstrahując od najnowszych transferów politycznych, ciekawe, iż nikt dotąd nie zadał pytania co będzie, gdy Ruch Palikota zdobędzie i utrzyma przez dłuższy czas poparcie równe lub wyższe od swojej "partii matki". Czy pozostanie lojalny wobec Donalda Tuska, czy zacznie dążyć do całkowitej niezależność? Czy biznesman z Biłgoraja będzie w stanie samodzielnie przewodzić partii, gdy będzie musiał liczyć się ambitnymi towarzyszami partyjnymi lub gdy zabraknie mu wsparcia medialnego, politycznego i finansowego? A może to obecny premier będzie musiał sobie radzić bez sojusznicków z innych branż, gdy ci sprzymierzą się z kimś innym? Odpowiedzi na te pytania poznamy być może już wkrótce, gdy Tusk będzie zmuszony dokonać drastycznych cięć wydatków, co spowoduje gwałtowny zjazd w sondażach…