Co jeszcze musi się stać, aby szef wojskowej prokuratury wojskowej generał Parulski został wywalony w końcu na zbity pysk?
Kiedyś w sensacyjnym artykule zamieszczonym w „Wprost” tamtejsi dziennikarze z rozbrajającą szczerością przyznali się do tego, iż w ich rękach jest kilkadziesiąt tomów akt smoleńskiego śledztwa. Autora przecieków nigdy nie poznaliśmy, a podwładni towarzysza Parulskiego wykorzystali to, jako pretekst do wydania zakazu pełnomocnikom rodzin ofiar tragedii smoleńskiej na sporządzanie fotokopii z akt sprawy.
Kiedy zbliżały się święta Bożego Narodzenia w 2010 roku w Gazecie Wyborczej ukazał się niemal w całości oparty na przeciekach z prokuratury artykuł cyngla Czuchnowskiego zatytułowany „Jak znaleziono ciało Lecha Kaczyńskiego”.
Funkcjonariusze z Czerskiej w jakiś cudowny sposób zdobyli dostęp do „ściśle tajnych” kilkudziesięciu zdjęć i filmów nakręconych na miejscu katastrofy przez funkcjonariuszy BOR, a znajdujących się w aktach.
Jakby tego było mało, dzisiejszy artykuł w Gazecie Wyborczej zatytułowany „Café pod agentem” to nic innego jak kontrolowany kolejny przeciek z prokuratury mający na celu dobicie prokuratora Pasionka.
Co jeszcze musi się stać, aby szef wojskowej prokuratury wojskowej generał Parulski został wywalony w końcu na zbity pysk?
Tropienie agentów „wrogiego mocarstwa” i przecieków do „Rzeczpospolitej” i „Naszego Dziennika” w sytuacji, kiedy prokuratura wojskowa od samego początku jest nieszczelna i uprawia grę przeciekami to kuriozum i pokaz wyjątkowej hipokryzji i zakłamania.
A co do agentów obcych państw to mam pytanie do towarzysza Parulskiego. Czy wszczęto śledztwo wobec pułkownika Edmunda Klicha? Wiadomo dziś ze stuprocentowa pewnością, że został on uaktywniony w godzinach przedpołudniowych 10 kwietnia 2010 roku nie przez jakiekolwiek organy polskiego państwa, ale otrzymał telefonicznie rozkaz prosto z Moskwy od człowieka Putina, niejakiego Morozowa.
Czy bierność organów ścigania w tej sprawie jest podyktowana tym, iż akurat w tym przypadku chodzi o „Bratnie mocarstwo” zaprzyjaźnione z polskimi elitami i propagandystami z Czerskiej i Wiertniczej?
Czy może z tych samych powodów nikt nie bada, dlaczego szef kancelarii premiera Tomasz Arabski spotykał się przed tragedia smoleńską z funkcjonariuszami rosyjskiego państwa poza protokołem dyplomatycznym w jednej z moskiewskich restauracji?