Owej pewności dostarczył także (bezwiednie) niejaki Sokołowski – rzecznik policji; przyznał, iż w Warszawie działało wiele tysięcy policjantów w tym, także w tysiacach liczeni, funkcjonariusze w kominiarkach. Jeśli zestawimy fakt zespołowych akcji owych kominiarkowców wyłaniajacych się zza kordonów policyjnych , którzy atakaowali… inny kordon policji – z tą liczbą agentów, to nie można mieć watpliwości – nie da sie inaczej wytłumaczyć zajść, niż celową prowokacją policyjną.
Sokołowski, który z właściwym dla siebie ślinotokiem – nigdy wprost nie odpowiada na żadne pytania – idzie oczywiście w zaparte; skad, jaka prowokacja, w jakim celu – typowe rżnięcie głupa. Nie skomentował faktu wzywania na przesłuchania policyjne wyznaczone na dzień 11 listpada (w niedzielę i świeto narodowe), nie skomentował faktu bezpodstawnego najscia na młodzieżowych działaczy w ich domach, zabór komputerów i komórek.
Jeszcze raz pokazany zbrodniczy incydent, kiedy to sadysta-policjant po cywilnemu katuje nie broniacego się młodego człowieka, wielokrotnie kopie go leżzacego w głowę, inny umundurowany policjant jeszcze mu w tym pomaga, używaja (bez najmniejszej potrzeby) gazu – napawa grozą. To jeszcze nie wszystko – bezpośrednio przed Świętem Niepodległości podano w mediach informację, iż ów policjant-sadysta działał pod wpływem emocji związanej z sytuacją i został oczyszczony z zarzutów, natomiast skatowany młody człowiek jest przetrzymywany w areszcie. Poszedł jasny czytelny sygnał skierowany do policji "jesteście bezkarni, możecie bić bez opamietania, kogo popadnie – nic wam nie grozi" i do przyszłych demonstrantów – "będziecie bici i nic nie wskóracie w sądach".
Warto postawic (wcale nie nowe pytanie) – czy są jeszcze w Polsce sprawiedliwi sędziowie?
Wyłania sie całkiem ponury obraz Polski, jako państwa policyjnygo. Omawiany przykład (na szczęscie odosobniony) – gdyby się powtarzał, to mielibyśmy do czynienia już nie z białoruskim sposobem utrzymywania władzy, lecz stalinowskim.
W państwach dojrzałej demokracji demonstracje są na porządku dziennym – nie słyszy sie jednak o przekraczaniu uprawnien policji – działa ona adekwatnie do sytuacji. Sokołowski powtarzał jak mantrę, iż policja działała własnie adekwatnie. Niech sobie nie kpi z inteligencji Polaków – po co w takim razie te wszystkie działania profilaktyczne, po co tłumy agentów w kominiarkach? Gdyby władza chciała sie uwiarygodnic, gdyby chciała udowodnić, że w sytucji ulicznych demonstracji ma czyste ręce, to pierwszym krokiem powinna byc postanowiona zasada, że policja ZAWSZE występuje w mundurach, a nie wykonuje brudna robotę przebierajac sie za rozrabiaczy.
Na przestrzeni całej historii łobuzeria, kibole i inna hałastra nigdy nie atakowała spokojnych demonstrantów – zawsze atak był skierowany na siły policyjne – rzecz najprostsza w świecie – policja jest uosobieniem władzy, broni tej władzy, a atak (także demonstracje) są wyrazem sprzeciwu wobec władzy. Znacznie liczniejszy marsz w stolicy (we wrześnkiu) odbył się BEZ ŻADNYCH INCYDENTÓW – można.
Policja nie powinna sie tak demonstracyjnie utożsamiać z władzą (przy zmianie władzy – policja pozostaje) – policja powinna pilnować porządku. Znane są równie liczne demonstacje w Londynie, gdzie porządku pilnowało kilku bobby’s – kiedyś nawet bez broni. Eleganccy, postawni, godnie się prezentujacy – neutralni wobec żądań demonstrantów – nikomu nie przychodziło na myśl ich atakować – nie byli stroną sporu – pilnowali jedynie porządku.
Niech władza i jej gadajacy rzecznik nie myślą, że można narodowi wmawiać dłużej takie bzdury. Władza sie po prostu boi, że naród jej podziękuje, że nie zniesie dłużej różnych parlamentarnych zabiegów i weźmie sprawę w swoje ręce. Walka o zachowanie władzy takimi policyjnymi metodami – nie ma nic wspólnego z demokracją – to azjatycki (postkomunistyczny) sposób na trwanie dyktatury.