Inspirowane lekcją Wiedzy o Społeczeństwie.
Ważny przedmiot. Nie powiem. Podaje młodym ludziom, przynajmniej ogólnie, zasady funkcjonowania państwa i społeczeństwa, aktualnie obowiązujący stan prawny, itp. Są to zagadnienia, które powinny interesować każdego obywatela.
W końcu „Ignorantia iuris nocet”.
No właśnie. Ta zasada jest bardzo mądra, tyle, że chyba mało znana. Piszę tak, bo mało kto widzi jedną ważną rzecz. Otóż, między stanem prawnym a stanem faktycznym, istnieje pewna rozbieżność…
Konstytucja gwarantuje wolność wyznania, a wyznawcy niektórych religii są w Polsce dyskryminowani.
Konstytucja gwarantuje wolność słowa, wolność wypowiedzi i wolność sumienia. Tymczasem osoby o poglądach innych, niż obowiązujące w polityce i „mediach szmatowych”, są nader często uznawane za mniej wartościowe, głupie, zakompleksione, „zakaczorowany, homerowski ciemnogród”. Są obrażane w niewybredny sposób, często bez konkretnego powodu.
Prawo zabrania wielu rzeczy. Mimo to sprawcy przestępstw częstokroć są bezkarni.
Teoretycznie prawo równo traktuje wszystkich. Gdy w konflikt z prawem wejdzie ktoś wysoko postawiony lub „krewny/znajomy królika”, to rzadko kiedy jest karany w sposób adekwatny do popełnionego czynu. Czasem postępowanie wobec winnego jest szybko umarzane, leniwie prowadzone, bądź jego wszczęcie w ogóle nie dochodzi do skutku.
Parafrazując konstytucję – jesteśmy państwem bezprawia.
Teoretycznie prawo stanowi naród, jako suweren. W praktyce informacje o zmianach w prawie są mało gdzie dostępne. Niektóre w ogóle przechodzą „bokiem”. Wiele aktów prawnych jest zbyt niejasno sformułowanych.
Taka litania skarg i zażaleń mogła by być dużo dłuższa – ale nie chcę „truć”.
Wobec kulejącego systemu prawnego, nieświadomości obywatel, braku społeczeństwa obywatelskiego, braku władz z narodu i dla narodu, braku prawdziwych polityków (lub ich zbyt małej ilości), ogólnego złego stanu kraju, ponawiam pytanie.
.
.
.
To mamy niepodległą, demokratyczną Polskę?!