Euro 2012 pewnie jakoś tam wyjdzie. Mniej lub gorzej ale wyjdzie. Tego, że wyjdziemy na tym finansowo jak Zabłocki na mydle jestem pewien.
No i pozostaną po Euro cztery mastodonty stadioniowe, które trzeba będzie utrzymywać albo zrobić z nich jarmarki. O ile np. w Poznaniu stadion będzie żył bo mecze na nim bedzie grał chociażby Kolejorz to przyszłość Stadionu Narodowego widzę raczej w czarnych barwach. Trzeba będzie po Euro go zamknąć i czekać na następne Euro o ile je Polska kiedyś jeszcze zorganizuje. Biorąc pod uwagę, że Euro jest co cztery lata a chętni w kolejce na organizację ustawiają się ochoczo to pewnie nastąpi to za jakieś 100 lat najwcześniej. Krzykniecie pewnie zaraz to czarna wizja. Murawę w końcu polożą, policja będzie miała łączność na stadionie i w końcu da się na nim grać mecze. A figa z makiem ja wam od razu powiem gdyż oto prominentny polityk PO Szejnfeld Adam oświadczył, że:
"Stadion Narodowy jest budowany na EURO a nie jakieś superpuchary."
Jak nie jakieś superpuchary to pewnie i spotkania ligowe też nie, na jakieś mecze towarzyskie też nie. Reprezentacja narodowa na Stadion Narodowy będzie sobie mogła tylko popatrzeć. No może tylko wyjątek się zrobi i premier będzie mógł sobie zaharatać w gałę na Stadionie Narodowym. Tak więc po Euro na bramie Stadionu Narodowego wieszamy kłódkę, stawiamy obok stróżówkę, zatrudniamy ciecia do pilnowania tego interesu i czekamy aż następne Euro nam przydzielą. Przyznam, że nowatorskie podejście Szejnfelda Adama do tego jakie zadania ma pełnić stadion powinny przejść do historii. I można je kontynuować w wielu obszarach. Na przykład wiadomo już, że wszystkich dróg na Euro nie będzie. Po Euro wychodzi piękny minister Sławku Nowaku i mówi zawieszamy budowę dróg. One były na Euro a nie po to żeby jakiś zwykły, codzienny ruch się po nich odbywał. Tak samo robimy z remontami dworców kolejowych i sieci torów kolejowych. No czyż to nie piękna wymówka do wszystkiego?
Przy okazji mam Wam do zdradzenia pewną teorię. Moim zdaniem w PO istnieje frakcja nazwę to fryzjerów. Należą do niej z pewnością Szejnfeld Adam i Grabarczyk Cezary. Widać po nich, że większość czasu spędzają na pielęgnowaniu swoich koafiur. A pod tymi koafiurami zieje bezdenna pustka co można łatwo stwierdzić słuchając jakie bzdury wygadują. Ten drugi słynął z wypowiedzi o tym, że tlok w pociagach to wina pasażerów bo się swołoczy zachcialo koleją podróżować.