Na NE ukazał się post Demostenesa „Zginęłaby pod Smoleńskiem gdyby nie WSI”
Ten post dotyczył wieloletniej tłumaczki najważanieszych rozmów prowadzonych przez polskie władze w języku angielskim i rosyjskim.
Oto jego niesamowita treść:
http://demostenes.nowyekran.pl/post/53391,zginelaby-pod-smolenskiem-gdyby-nie-wsi
Na NE ukazał się post Demostenesa " Zginęłaby pod Smoleńskiem gdyby nie WSI" – chodziło w nim o obecną żonę gen. Dukaczewskiego – ostatniego szefa Wojskowych Służb Informacyjnych – wieloletnią tłumaczkę rozmów najważniejszych osób w Polsce i za granicą.
Jakim cudem ta pani mogła się zajmować takimi zadaniami przez tyle lat, będąc wcześniej żoną pracownika WSI – a potem, po rozwodzie żoną szefa WSI?
Już sama informacja o tej pani i jej powiązaniach z WSI – budzi grozę i natychmiast pojawiają się pytania – Jak to Q…a było możliwe?
To w jakim my kraju żyjemy? W Polskiej Republice Radzieckiej? Bo na to wychodzi.
Śp. pamięci Lech Kaczyński – jak się okazuje z tego posta był pierwszym Prezydentem RP, który z usług tej pani zrezygnował. A to znaczy, że przez wszystkie poprzednie lata od roku 1989 – cała wiedza o rozmowach naszych przywódców z goścmi z zagranicy była znana WSI i Rosji !!!!.
Nie rozumiem treści tytułu postu Demostenesa: "Zginęłaby pod Smoleńskiem gdyby nie WSI"
Jakim cudem? Tłumaczem, który leciał prezydenckim TU-154 M i zginął był:
Aleksander Fedorowicz miał 39 lat. Znał pięć języków, był prezydenckim tłumaczem. Osierocił 9-letnią córkę Karolinę. W jego pogrzebie uczestniczyło ok. tysiąca bydgoszczan.
Demostenesie – dzięki za twoje informacje o tej Pani, są bardzo znaczęce – o ile są prawdziwe.
Tylko po co taki tytuł posta – "Zginęłaby pod Smoleńskiem gdyby nie WSI".
Przecież ta kobieta nie miała lecieć w tym samolocie.
Proszę oficjalnie na forum NE o jasną i logiczną odpowiedź..
Ps:
"Osobisty tłumacz języka rosyjskiego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W Katyniu był wcześniej wielokrotnie, pracował m.in. przy ekshumacji polskich oficerów. – Z pasją oddawał się swojej pracy – powiedział premier Donald Tusk podczas środowej ceremonii powitania trumien z ciałami ofiar katastrofy.
Rodzinną Bydgoszcz opuścił po maturze, którą zdał w 1990 roku, by studiować w Instytucie Nauk Politycznych moskiewskiego Uniwersytetu im. Łomonosowa. Stamtąd trafił do Azji Środkowej, którą darzył szczególnym zainteresowaniem i gdzie otrzymał możliwość służby w polskiej dyplomacji jako wicekonsul w Uzbekistanie.
– Był poliglotą: znał pięć języków, w tym hebrajski. Jego pasją było wyszukiwanie polskich korzeni w Uzbekistanie. Poszukiwał ich na cmentarzach, w starych dokumentach. Chciał wydać publikację na temat tamtejszych polskich zesłańców – wspomina doktor Roman Kotzbach, znany bydgoski lekarz, krewny i ojciec chrzestny Aleksandra.
Po powrocie do kraju założył z kolegą w Warszawie kancelarię tłumaczy przysięgłych. Krótko potem rozpoczął współpracę z Kancelarią Prezydenta. Do Bydgoszczy przyjeżdżał niemal w każdy weekend, by odwiedzić ciężko chorego ojca. Ostatni raz był tydzień temu, na weselu syna doktora Kotzbacha.
Aleksander Fedorowicz miał 39 lat, osierocił 9-letnią córkę Karolinę."
Zyje dosc dlugo i staram sie myslec. W zyciu dzialam na wielu obszarach :-) Fizyka, sztuka inzynierska i logika - to podstawy myslenia racjonalnego. Ale równiez wiem sporo o duchowosci. Bo przed nia przyszlosc.