KULTURA
Like

Terroryści. Druga strona medalu

19/05/2013
1238 Wyświetlenia
5 Komentarze
7 minut czytania
Terroryści. Druga strona medalu

Są wszędzie. Doskonale potrafią ukryć się w tłumie. Nigdy nie wiadomo, kiedy i gdzie uderzą. Zjawiają się cicho niczym duchy. Uderzają i znikają w tłumie. Są bezkarni, bezwzględni i pozbawieni wszelkich hamulców. A gdy atak im się nie uda, konsekwencje i tak ponoszą inni. Ofiary swych własnych poczynań, istne święte krowy, zawsze winni są inni. Rowerzyści…

0


Rower to świetna sprawa. Znakomita rozrywka, znakomity trening. W Warszawie to świetne antidotum na korki i „wykopki” – rower wjedzie i przejedzie wszędzie; świetne antidotum na kosmiczne ceny benzyny, opłaty za parkowanie, obłędne ceny biletów komunikacji miejskiej i wszechobecne korki. Super sprawa! Tylko, że każdy medal ma dwie strony.

7138531-rowerzysta-catch-the-sun-abstract-sporta-w-ekstremalnych-pra--dkoa--ci-rowerzysta-wya--cigi-z-sa--oa

Wszystkich uczestników ruchu obowiązują zasady. I myślenie. Sam przejechałem wiele kilometrów na rowerze i nadal to uwielbiam. Jednakże widząc, co się dzieje na polskich drogach i chodnikach robią mi się „kwadratowe oczy”. Na wielu rowerzystów, którzy uważają, że jednoczesne kręcenie kierownicą, pedałami i oddychanie nie zwalnia ich z przestrzegania przepisów, a zwłaszcza – z kultury i myślenia, w ekspresowym tempie przybywa kretynów przeświadczonych o własnej nieśmiertelności i wyjątkowości, dającej im pełen immunitet. Szybko stają się plagą polskich dróg i chodników.

Co z tego, że teoretycznie ich też obowiązują przepisy Kodeksu Ruchu Drogowego? Zakaz wjeżdżania na skrzyżowanie / przejście dla pieszych „na czerwonym”? A kogo to obchodzi? Sam kilka razy ostro hamowałem, gdy taki bęcwał na pedały wjechał mi pod koła. Ostatnio byłem świadkiem sytuacji, jak taki cymbał wjechał na przejście dla pieszych „na czerwonym”, kiedy spod świateł ruszyły samochody, między innymi betoniarka. Niestety, przeżył. I bluzgał kierowcom. O machnięciu łapą (sygnalizacja zamiaru skrętu) nie ma co wspominać. A domyślaj się typie, prowadzącym tonę żelastwa. Rzecz jasna jazda typu „chodnik – jezdnia – chodnik”, w zależności od potrzeb to normalka. Niech się kierowcy martwią.

Skręcam w lewo. Stoję przy osi jezdni, za mną sznur samochodów. Czekam na sprzyjające okoliczności. Ruszam, a tu w ostatniej chwili dostrzegam z prawej strony cyklistę, który mnie wyprzedza skręcając w lewo, choć jest to sprzeczne z przepisami i zdrowym rozsądkiem. Przy tym slalom między stojącymi w korku samochodami to „małe piwo”.

Chodnik. Teoretycznie pieszy ma pierwszeństwo, rowerzysta ma jechać wolno i ostrożnie. Z drogi korzystają również dzieci i zwierzęta. Mogę wskazać kilka miejsc, gdzie te zasady nie obowiązują. Piesi i zwierzęta mają stosować się do zasady „z drogi śledzie, bo król (na rowerze) jedzie” – kilka godzin przed spisaniem tego tekstu widziałem, jak rowerzysta o mały figiel nie przypiep… w wózek dziecięcy. Ciśnie taki jeden z drugim na pedały ile pary w kopytkach i g… go obchodzi. Jedzie rodzinka? No to całą szerokością, kogo obchodzą piesi? Kiedyś w centrum Warszawy taki jeden mnie potrącił. Przewróciłem się. Nawet się nie zatrzymał, żeby powiedzieć „przepraszam”. Uciekł. Monitoring tu nic nie pomoże – wyglądał jak większość rowerzystów, anonimowy bydlak.

Przejście na pasach przez ścieżkę rowerową – to dopiero hard core. Trzeba się uważnie rozglądać, a jeśli przejście znajduje się przed skrzyżowaniem – jak nic bęcwały zastawią je rowerami. Kierowcy samochodu za coś takiego grozi mandat. A jak „amen w pacierzu” jest pewne, że jeśli jest ścieżka rowerowa, to znajdzie się jakiś palant, który będzie jechać po jezdni. Bo mu tak wygodnie.

Wyjeżdżam z Warszawy. Lokalna droga z małego miasteczka do małej wsi wije się i kręci, opada i wznosi. Tak zwana rynna polodowcowa. Pomiędzy wsią a miasteczkiem jest ośrodek wypoczynkowy, kilka domów i tartak – często jeżdżą ciężarówki z dłużycą. Po drodze kilka jezior ulubionych przez wędkarzy, plus plaża. Nie wszyscy kierowcy zachowują się przyzwoicie, to fakt. Rzecz jasna jazda rowerzystów całą szerokością drogi to norma. Tym razem parce „spadł łańcuch”. Zejdą na pobocze? A gdzie tam, staną na drodze. Ostry zakręt, las, dolina między dwoma wzniesieniami – guzik widać. Jadę ostrożnie, jak zwykle. Debile stanęli tam, gdzie im było wygodnie. Jakby tego było mało – miast zejść na pobocze ruchliwej bądź co bądź drogi – imbecyl reperowany rower ustawili w poprzek jezdni. Cudem ich nie rozjechałem, a jechałem – jak już pisałem – powoli.

I tak dalej. Wymieniać można długo i jak sądzę – Czytelnicy to i owo dopiszą. Jak pisałem – sam jeżdżę na rowerze i uwielbiam to.

W sobotę na warszawskiej stacji metra zginął rowerzysta (link). Zjeżdżał sobie po schodach na peron. Fiknął koziołka i się przekręcił. Strach pomyśleć, co by było, gdyby temu „mistrzowi” dwu kółek na drodze stanął pieszy.

Dlatego apeluję niniejszym do wszystkich rowerzystów – ludzie, myślcie, to nie boli! Nie wierzę, że przepisy mogą cokolwiek rozwiązać. Ale wiem, jak działają władze. Pewnego dnia ucierpi pieszy, najpewniej dziecko. Może zginie, może zostanie na całe życie kaleką. Władze to wykorzystają – wprowadzą obowiązkowe karty rowerowe dla wszystkich, z obowiązkowymi płatnymi szkoleniami i egzaminami. Doczepią rowerom tablice rejestracyjne z nieodzownymi dowodami rejestracyjnymi, i obowiązkowym ubezpieczeniem OC. A potem zaczną lepić mandaty, które uratują budżet. I to wszystko przy pełnej akceptacji społecznej. Za jednego głąba zapłacimy wszyscy!

Dla niezorientowanych polecam wyciąg przepisów z Kodeksu Ruchu Drogowego dla rowerzystów (link). I przypominam, że przepisy ogólne was też dotyczą.

Fot.: internet

0

Michał Nawrocki https://3obieg.pl

232 publikacje
34 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758