Nominacja Bartłomieja Sienkiewicza na ministra spraw wewnętrznych mogła wielu zaskoczyć, choć zaskakująca w ogóle nie była. Bo nawet jeśli mogłaby dziwić osobista decyzja Sienkiewicza, który zdecydował się wejść na okręt, w chwili, gdy ten (wydawałoby się) nabiera wody, to można jednak założyć, że w służbach, jeśli już znalazłeś się w orbicie ich wpływów, o żadnych osobistych decyzjach nie może być mowy. Wygląda na to, że Donald Tusk znalazł się, jako lider partyjny, na równi pochyłej i w gwałtownym tempie traci wpływy. Wyniki sondaży są dość nieubłagane. I nawet „ktoś przekręcił wajchę” medialną, co w oczywisty sposób premierowi nie pomaga. Może został spisany na straty, co oczywiście nie oznacza, że wraz z żałosnym premierem można oddać zdobyte wcześniej strefy wpływów. Od […]
Nominacja Bartłomieja Sienkiewicza na ministra spraw wewnętrznych mogła wielu zaskoczyć, choć zaskakująca w ogóle nie była. Bo nawet jeśli mogłaby dziwić osobista decyzja Sienkiewicza, który zdecydował się wejść na okręt, w chwili, gdy ten (wydawałoby się) nabiera wody, to można jednak założyć, że w służbach, jeśli już znalazłeś się w orbicie ich wpływów, o żadnych osobistych decyzjach nie może być mowy.
Wygląda na to, że Donald Tusk znalazł się, jako lider partyjny, na równi pochyłej i w gwałtownym tempie traci wpływy. Wyniki sondaży są dość nieubłagane. I nawet „ktoś przekręcił wajchę” medialną, co w oczywisty sposób premierowi nie pomaga. Może został spisany na straty, co oczywiście nie oznacza, że wraz z żałosnym premierem można oddać zdobyte wcześniej strefy wpływów. Od chwili, kiedy Donald Tusk „zrezygnował” z kandydowania na urząd prezydenta RP było jasne, że plenipotencje premiera mają już bardzo ograniczony zakres działania. Wtedy chyba jeszcze nie wymagał dodatkowej „opieki”, bo tańczył jak mu kazano, a naród błogosławił go za ciepła wodę w kranie. Teraz idylla dobiega kresu i… dlatego na pierwszą linię frontu rzucono Bartłomieja Sienkiewicza. Doświadczony to i zaprawiony w bojach funkcjonariusz. Dał się poznać przed laty jako nieprzejednany sojusznik okrągłostołowej zmowy i sprawny „weryfikator” kadr esbeckiej agentury w kiszczakowym MSW. Teraz wraca na własne śmiecie, dosłownie i w przenośni. Nie na wieki oczywiście, ale tak na chwilę, żeby trochę posprzątać, zabezpieczyć srebra rodowe i wycofać się na z góry upatrzone pozycje.
Bartłomiej Sienkiewicz, przyjmując stanowisko ministra spraw wewnętrznych, dobrze wiedział, że popieranie Tuska w tej właśnie chwili, może być odebrane jako straceńcza misja. Jednak nikt przy zdrowych zmysłach i jakiej takiej wiedzy o systemie III RP nie może uważać Sienkiewicza za straceńca. Narzucenie takiego przekonania w przestrzeni publicznej, to raczej zasłona dymna albo poligonowa siatka maskująca. By zrozumieć ten modelowy dla III RP typ kariery nowego pana na MSW warto zwrócić uwagę na kilka faktów z biografii naszego bohatera. Zdawkowo, ale jednak, zamieścił on sam na ten temat kilka uwag w książce pt. „Onegdaj w Krakowie” wydanej w 2010 r. Oto jak członek ruchu „Wolność i Pokój” z Krakowa, zadeklarowany pacyfista, uchylający się od służby wojskowej w PRL-u, przypomina o początkach swojej kariery w tzw. Urzędzie Ochrony Państwa III RP:
Dwa lata później, od jednego z ministrów rządu Mazowieckiego, dostałem propozycję fascynującej i niebezpiecznej pracy w Warszawie. Mimo zaklęć najdroższych mi kobiet, Narzeczonej i Mamy, zdecydowałem się wyjechać. Było fascynująco, nie było niebezpiecznie (poza jednym incydentem).
Krzysztof Kozłowski w 1990 roku pełnił funkcję podsekretarza stanu, a potem ministra spraw wewnętrznych w rządzie premiera Tadeusza Mazowieckiego. Przewodniczył komisji weryfikującej oficerów Służby Bezpieczeństwa. Był pierwszym szefem Urzędu Ochrony Państwa. W 2008 r. został członkiem Rady Konsultacyjnej przy Centralnym Ośrodku Szkolenia ABW w Emowie. Krzysztof Kozłowski był fundatorem, założycielem i pierwszym przewodniczącym Rady Fundacji Pomocy Rodzinom Funkcjonariuszy i Pracowników UOP i ABW. Od 1989 roku, przez cztery kadencje, był senatorem. W Senacie reprezentował województwo krakowskie. W latach 80. był doradcą Komisji Robotniczej Hutników w Nowej Hucie i ekspertem „Solidarności”. Uczestniczył w negocjacjach Okrągłego Stołu.
Piękne słowa? „Żegnam swojego mistrza” – nic dodać, nic ująć. Minęło tyle lat, a dla Sienkiewicza Kozłowski pozostaje nadal mistrzem. Na nic dorobek IPN-u i na nic książki Cenckiewicza i Gontarczyka, liczy się Fundacja Pomocy Rodzinom Funkcjonariuszy i Pracowników UOP i ABW, a ilu w tej fundacji znalazło pomoc (np. finansową) byłych „zweryfikowanych” esbeków, to dzisiaj już tylko Bartłomiej Sienkiewicz raczy chyba wiedzieć, jako minister od MSW.
Właściwie, trzeba to powiedzieć, że ci, którzy wymyślili Bartłomieja Sienkiewicza na ministra spraw wewnętrznych, to łebscy goście. Mógł przecież zostać na przykład ministrem obrony narodowej. Ale jak takiego pacyfistę rzucić na wojskówkę. Oddajmy znowu głos naszemu głównemu bohaterowi, wspominającemu, jak to było ‘onegdaj w Krakowie”:
To było w letnie popołudnie, po obiedzie.. Siedziałem sam w domu, była niedziela. Przez uchylone okna wpadało słońce razem z gwarem Rynku. Nagle dzwonek. Zaczytany i rozleniwiony powlokłem się do drzwi i bezmyślnie, bez sprawdzania otworzyłem. Przed progiem stało dwóch wojskowych, oficer i szeregowy, jak zdążyłem zauważyć, z żółtymi otokami na czapkach Wojskowej Służby Wewnętrznej. „Obywatel Sienkiewicz Bartłomiej?”, „Nie jego kuzyn” – odpaliłem odruchowo. „Nazwisko?” „Jakub Leszczyński, a panowie w jakiej sprawie?” „Kiedy będzie obywatel Sienkiewicz?” – spytał oficer, ignorując moje pytanie, „Wyszedł na chwilę, powinien być za pół godziny”. „To my poczekamy”, i zeszli na dół. Przez okno widziałem, jak usiedli na ławeczce naprzeciwko wejścia do kamienicy, pod akacjami posadzonymi wokół Rynku. Po dziesięciu minutach byłem spakowany, na stole leżał list do Mamy, że szuka mnie wojsko za odmowę służby i że muszę się trwale ewakuować. Czekałem ukryty w bramie, aż przejdzie jakaś wycieczka, wyskoczyłem z plecakiem i wmieszałem się w tłum. Tak zamieszkałem na Kazimierzu.
Prawda, jakie to proste; uchylić się w PRL-u od służby wojskowej. Hasło „Jakub Leszczyński”, jak kasztany na placu Pigalle, otwierało, jak można domniemywać, każde tylne drzwi także w WSW. Ja też miałem wtedy książeczkę wojskową, ale może Bartłomiej Sienkiewicz czegoś nie dopowiedział i powstała piękna opozycyjna legenda.
Bartłomiejowi Sienkiewiczowi służby specjalne pasują. Wygląda na to, że wyssał je z mlekiem matki. On jest dumny, że jest służbą specjalną i chodzi sobie po Krakowie i pierwszego z brzegu napotkanego Wojtka B. werbuje albo kaperuje do tej szczególnej pracy. Pamiętajmy, że Bartłomiej Sienkiewicz, to jest zadeklarowany pacyfista z podziemnej organizacji „Wolność i Pokój”. Oto kolejna garść jego wspomnień:
„Dzień zaczął się spokojnie. Po śniadaniu poszedłem zamówić kwiaty czy też je odebrać, już nie pamiętam. Po drodze umówiłem się z Wojtkiem B. (acha, jednak odebrać, bo miał je potem zawieźć, według wcześniej ustalonego planu). Siedzieliśmy przed kwiaciarnią w czarnym mercedesie kontrwywiadu, drzwi otwarte, paliliśmy niespiesznie. Siedzieliśmy i gadaliśmy, jak to zwykle faceci, o samochodach, pracy, kobietach. Takie rozmowy prowadzi się w okopach, zanim zabrzmi gwizdek oficera wzywający do szturmu. (…) Potem pożegnaliśmy się zdawkowo. Zdawkowość w ogóle to dobra formuła rozmowy z Wojtkiem B. Parę miesięcy wcześniej wpadliśmy na siebie na Plantach.
– Co porabiasz? – spytałem.
– Handluję dywanami. A ty?
– Pracuję w służbach specjalnych. Może byś dołączył?
– Nie masz jakieś poważniejszej propozycji? – padła odpowiedź.
– Nie.
– No trudno. – I dołączył.
Fascynująca i pouczająca historia, nie tylko dla miłośników powieści sensacyjnych; a kim jest Wojtek B. można się tylko domyślać, ale to nie jest tematem tej rozprawki, chociaż warto pomyszkować w sieci! Ale jak zwał tak zwał, Bartłomiej S. już wtedy rozdawał karty. Zatrudnić, przypadkowo napotkanego Wojtka B. do pracy w służbach, to było dla Bartłomieja jedno pytanie!
No i chłopaki (Bartłomiej S. i Wojtek B.) zaczęli działać z kopyta. Żadne tam ankiety, analizy, biały i czarny wywiad, oni byli cały czas w akcji, na ulicy:
Czarny mercedes kontrwywiadu zajechał z piskiem, za kierownicą Wojtek B. błyska białymi, wilczymi zębami pod czarnymi okularami, przebrał się wariat za agenta, on to lubi…
No właśnie przebrał się wariat za agenta. Mam nadzieję, że wyczuwacie ten klimat. Chłopcy bawili się w agenturę, dla niepoznaki, w czarnym mercedesie kontrwywiadu. Trochę sobie kpię, ale to dlatego, że przede wszystkim kpi sobie ze mnie sam autor „Onegdaj w Krakowie”, starając się opisać swoją pracę „w kontrwywiadzie’ z punktu widzenia ulicznego „krawężnika’. Mydlenie oczu.
Misja trwa. Po wieloletnich doświadczeniach w UOP Bartłomiej Sienkiewicz odchodzi do służby, chciałoby się rzec „prywatnej”. Jego nazwisko, jako współwłaściciela, pojawia się w kilku doradczych i analitycznych firmach i organizacjach, specjalizujących się problematyką wschodnią. W Ośrodku Studiów Wschodnich im. Marka Karpia, Sienkiewicz, jako przewodniczący Rady Programowej współpracuje m. in. ze Zdzisławem Najderem, Tomaszem Arabskim czy Jerzym Bahrem. Dobre towarzystwo! Równolegle prowadzi intensywną działalność analityczna na niwie prywatnych firm, których jest współzałożycielem. Na stronie firmy Salvor i Wspólnicy czytamy:
Początki firmy (…) sięgają 2002 roku i założonej wówczas przez Bartłomieja Sienkiewicza firmy ASBS Othago. W oparciu o doświadczenie i kompetencje uzyskane przez jej pracowników od początku istnienia ASBS Othago, w 2009 roku powołana została do życia firma Sienkiewicz Sp. z o.o. i Wspólnicy Spółka Komandytowa.
Bartłomiej Sienkiewicz odchodzi z tego biznesu w styczniu 2013 r., wiedząc już, że zostanie powołany na ministra spraw wewnętrznych w lutym 2013 roku. Warto przypomnieć firmy klientów spółek Sienkiewicza: PGE Polska Grupa Energetyczna S.A., Gaz-System, Gdańskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej, PZU, Grupa Chemiczna Ciech. Nie ma żartów, przed nami same rekiny w branży przede wszystkim energetycznej, żadnych płotek a na karku, ani chybi, wywiad i kontrwywiad rosyjski, jestem pewien, że nie w czarnym mercedesie.
Wróćmy jeszcze raz na stronę firmy Salvor i Wspólnicy, bo nawet jeśli Sienkiewicz wypisał się z tej zabawy, to zanim to uczynił stworzył jej modelowy wzorzec działania:
Naszym zadaniem jest wspieranie firm w ich rozwoju oraz w kontaktach z klientami i partnerami na terenie Polski, Europy Środkowej i państw byłego ZSRR (tak jest napisane, a nie ZSRS – przyp. M.R.). Tak postawione zadanie realizujemy tworząc analizy zawierające ocenę niefinansowych ryzyk inwestycyjnych, ze szczególnym uwzględnieniem ryzyk politycznych i regulacyjnych. Prowadzimy także monitoring otoczenia konkurencyjnego, rozumiany jako badanie działań i celów strategicznych konkurencji oraz badanie działań głównych graczy politycznych, mogących wywrzeć wpływ na konkurencyjność naszych klientów.
Jak widać kawa na ławę. Wcześniej Sienkiewicz a dzisiaj jego byli eksperci reklamują się, że „posiadają unikalną możliwość oceny kontrahentów naszych klientów, ich wiarygodności, powiązań politycznych, celów strategicznych i motywów działania”. Trzeba przyznać, że przydała się praca z Wojtkiem B. w czarnym mercedesie kontrwywiadu, oj przydała, a także parasol ochronny, czy tylko Krzysztofa Kozłowskiego?
Na pytania o styk biznesu i służb w swoim własnym kontekście Bartłomiej Sienkiewicz udzielił skrajnie cynicznej, ale oczywiście bardzo interesującej wypowiedzi podczas posiedzenia sejmowej komisji spraw wewnętrznych w marcu 2013 r.(dociekali posłowie PiS-u Karczmarek i Kamiński:
Pan poseł stwierdził, że dochodziło do wielu patologii w obszarze leżącym między biznesem a polityką i że w jakiś sposób mógł to obserwować, a nawet o tym mówić. Wydaje mi się, że sprawa jest dość oczywista, tzn. jeśli jakikolwiek poseł czy funkcjonariusz jest podejrzany o popełnienie przestępstwa, a przestępstwo jest patologią, to po prostu składa się zawiadomienie do prokuratury i w ramach normalnych czynności organów ścigania dochodzi do sprawdzenia, czy mamy do czynienia z przestępstwem, czy nie. Więc rozumiem, że te patologie, o których pan poseł mówił, z pewnością swój finał prokuratorski i sądowy znalazły. Jeśli pan poseł uważa, że w moim przypadku może zaistnieć coś podobnego, to oczekuję złożenia stosownego zawiadomienia do organów ścigania, dla których jestem do dyspozycji 24 godziny na dobę.
(…)I ostatnia kwestia. Jakiś czas temu wycofałem się z tych firm, natomiast one nadal działają. Jeśli istnieje jakaś formuła, w której można prywatny podmiot zmusić do ujawnienia kontraktów i listy klientów, to proszę jej naturalnie użyć. Wydaje mi się, że byłoby to jednak formalnie dość trudne. Istotą pytania pana posła, z zastrzeżeniem, że oczywiście nie mamy do czynienia z insynuacją, za co bardzo dziękuję, było to, czy z uwagi na moją pracę dla spółek Skarbu Państwa jako minister mogę być w tej sprawie w jakikolwiek sposób stronniczy. Proszę państwa, pracę dla spółek Skarbu Państwa traktuję jako rodzaj honoru i zaszczytu, ponieważ w ten sposób współpracowałem na rzecz interesów państwa polskiego. Spółki Skarbu Państwa mają wielostopniowy nadzór i są jednym z instrumentów prowadzenia gospodarczej polityki państwa polskiego. I w tym sensie uważam się analitycznie za człowieka spełnionego.
(…) Chciałbym rozczarować także pana posła Kamińskiego. Nie będę wyznaczał nowych standardów z bardzo prostej przyczyny: te dane są we własności firm, z którymi już nie mam nic wspólnego. Działanie tego rodzaju może się odbyć tylko i wyłącznie na ich gruncie, a nie na moim. Prawnie nie mam żadnej możliwości oddziaływania, kontrakty nadal obowiązują i to jest ich sprawa, czy je ujawnią, czy nie. Natomiast z tego, co wiem, to na stronie tych firm są informacje o tym, dla kogo one pracują. Więc myślę, panie pośle, że być może czeka nas seria rozczarowań i bardzo mi przykro, że to będzie pierwsze, które będę musiał panu zafundować.
Pozazdrościć pewności siebie. Lata praktyki! Tylko czy w kontekście zakupu przez Orlen rafinerii w Możejkach na Litwie, w której został użyty w 2006 roku aparat analityczny firm Sienkiewicza, stwierdzenie dzisiejszego szefa MSW: Proszę państwa, pracę dla spółek Skarbu Państwa traktuję jako rodzaj honoru i zaszczytu, ponieważ w ten sposób współpracowałem na rzecz interesów państwa polskiego, nie budzi żadnych wątpliwości?
Jak napisał jakiś czas temu Stanisław Żaryn na portalu „Polityce.pl”:
Igor Chalupec, (były) prezes PKN Orlen, w swojej książce (pt. „Rosja, ropa, polityka”, wydanej w 2009 r. – przyp. M.R.) sugeruje wręcz, że to Sienkiewiczowi Orlen zawdzięcza zgodę Moskwy na przejęcie Możejek. Obecny szef MSW jest więc człowiekiem o tajemniczej przeszłości, który działa od lat na styku polsko-rosyjskim i działał niczym lobbysta raz dla jednej raz dla drugiej strony.
I nawet jeśli Żaryn nie ma racji lub dopuszcza się nadinterpretacji, to w osobie Bartłomieja Sienkiewicza widać bardzo twardego gracza, reprezentującego poważne, trudne do zlekceważenia środowisko finansowe i polityczne zbudowane na fundamentach PRL-u. I biografia Sienkiewicza, niestety dowodzi, że nie jest mu po drodze do IV (suwerennej i wolnej) RP.
Sienkiewicz zaczął w 1990 roku od aktywnego udziału w dość specyficznie rozumianej weryfikacji funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa i wygląda na to, że do dzisiaj nie dostrzegł nic zdrożnego w, tak afirmowanej przez siebie, transformacji ustrojowej spod znaku grubej kreski. Zwłaszcza, że przyzwolenie przyszło i ze wschodu i z zachodu. I ciągle pozostaje zakładnikiem tej koncepcji politycznej. To była koncepcja zwycięska, koncepcja, która nigdy nie znosiła suwerennej konkurencji politycznej. I dlatego powtórzę jeszcze raz. Bartłomiej Sienkiewicz teraz wraca na własne śmiecie, dosłownie i w przenośni. Nie na wieki oczywiście, ale tak na chwilę, żeby trochę posprzątać, zabezpieczyć srebra rodowe i wycofać się na z góry upatrzone pozycje.
Z ostatniej chwili!
Ten tekst napisałem przed dzisiejszym (24.06.2013) wystąpieniem ministra Bartłomieja Sienkiewicza w tzw. „Faktach po faktach” telewizji TVN. Rozmowa Sienkiewicza z propagandystką Justyną Pochanke dotyczyła głównie manifestacji grupy członków Narodowego Odrodzenia Polski, być może także kibiców Śląska Wrocław, porównywanych przez media głównego do faszystów, którzy protestowali na Uniwersytecie Wrocławskim przeciwko wykładowi Zygmunta Baumanna, w latach 1945-1953 oficera Korpusu Bezpieczeństwa Publicznego. Wszystkie moje przeczucia przedstawione w powyższej rozprawce znalazły swoje odzwierciedlenie. Bartłomiej Sienkiewicz staje się powoli Jerzym Urbanem III RP. Rola to ważna i trudna, bo notowania PO spadają, ale władzy raz zdobytej nie można oddać. Myślę, że warto dzisiejszego wystąpienia Bartłomieja Sienkiewicza w „Faktach po Faktach” nie zapomnieć. Dlaczego? Bo ten okrągłostołowy funkcjonariusz, jak nigdy wcześniej, odkrył karty i wyszedł wreszcie z cienia.
Dziennikarz i wydawca. Twórca portali "Bobowa Od-Nowa" i "Gorlice i Okolice" w powiecie gorlickim (www.gorliceiokolice.eu). Zastępca redaktora naczelnego portalu "3obieg". Redaktor naczelny portalu "Zdrowie za Zdrowie". W latach 2004-2013 wydawca i redaktor naczelny czasopism "Kalendarz Pszczelarza" i "Przegląd Pszczelarski". Autor książek "Ule i pasieki w Polsce" i "Krynica Zdrój - miasto, ludzie, okolice". Właściciel Wydawnictwa WILCZYSKA (www.wilczyska.eu). Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.