– Dzisiaj w lokalnej telewizji będzie dyrek mojej szkoły – oznajmił przy obiedzie Łukaszek.
– Mówi się: dyrektor – rzekła z potępieniem babcia Łukaszka. – Kiedy?
– Dziś wieczorem, o tej godzinie…
– Fatalnie – pokręciła głową mama Łukaszka. – Przecież w tym czasie w najlepszej telewizji nadają "Mastersurgeon"!
– Nie wiem co to jest i nie chcę wiedzieć – zastrzegł ię tata. – Ale chyba przyszłość naszego syna jest ważniejsza…
– Przecież ten twój program powtarzają – przypomniała siostra Łukaszka i groźba wisząca nad przyszłością Łukaszka została zażegnana. Tata Łukaszka przełączył na odpowiedni kanał i ujrzeli studio, w którym siedzieli już zaproszeni goście. Wśród nich był dyrektor szkoły, do której chodził Łukaszek.
– Witam państwa serdecznie – rzekł profesjonalnie zatroskany prowadzący. – Dzisiaj będziemy mówić o bezpieczeństwie w szkołach. Zaprosiliśmy do studia ekspertów… Rodziców… I dyrektora szkoły.
Wszyscy kłaniali się po kolei.
– Może zaczniemy od rodziców – zaproponował prowadzący.
– Żadnego bezpieczeństwa nie ma w tych szkołach! – eksplodowała jedna z matek. – Gwałty, napaści, rozboje, narkotyki i za dużo zadają do domu! A dyrektorzy nic z tym nie robią, tylko chowają się za swoimi mahoniowymi biurkami!
– Panie dyrektorze, przyzna pan chyba, że to nie brzmi najlepiej – zatroskał się jeszcze bardziej prowadzący. – Ja rozumiem, rozboje, ja rozumiem gwałty, ja rozumiem nawet, że jest zadawane za dużo do domu, co w uczniach rodzi agresję, bo za mało czasu spędzają przez to w sieci. Ale, na litość boską… – prowadzący załamał ręce i krzyknął dramatycznie:
– Czy te biurka naprawę muszą być mahoniowe?!
Dyrektor otarł pot z czoła, by zyskać na czasie i powiedział z trudem kryjąc zaskoczenie:
– Nie wiem. skąd państwo mają te informacje, bo ja mam biurko z olchy…
Rodzice zawyli ze zgrozy.
– Mamy na szczęście w naszym gronie ekspertów eksperta w tej dziedzinie – poinformował prowadzący.
– Gdyby to biurko było z czereśni… – zaczął ekspert składając dłonie i poprawiając się na krześle.
Coś mignęło. To tata Łukaszka przełączył na program "Mastersurgeon". Grupa uczestników, kompletnych amatorów, walczyła o stanowisko ordynatora chirurgii w szpitalu w Pawełkowicach. W tym odcinku mieli wyciąć…
– Wątrobę! – zakrzyknął triumfująco jeden z jurorów zrywając z miski koc i prezentując to, co ma wycięte być.
– Szybko! Macie dziewięćdziesiąt sekund na przyniesienie narzędzi! – zaklaskał drugi juror i wannabe-chirurdzy rzucili się do sąsiedniego pomieszczenia.
– To nie oglądamy już wywiadu z panem dyrektorem? – upewniła się siostra Łukaszka.
– Nie – odwarknął tata Łukaszka.
– A… Czemu?
– Bo szkoda marnować czas na bezproduktywne głupoty.
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!