Ten tekst nie będzie o katastrofie smoleńskiej, nie będzie o wyjaśnianiu przyczyn tej tragedii ani o zespole Macierewicza czy profesorze o nazwisku Rońda. Ten tekst będzie o mediach, które zabierają głos w sprawie katastrofy, wyjaśniania jej przyczyn, w sprawie zespołu i profesora.
Profesor Rońda coś powiedział. Powiedział dwa razy i te wypowiedzi były niespójne. Były sprzeczne wobec siebie nawzajem, nieprawdziwe (przynajmniej jedna z nich), kłamliwe (przynajmniej jedna z nich). Profesor Rońda sam ujawnił, że wcześniej powiedział nieprawdę. Ujawnił, że była to manipulacja, której celem było coś innego niż przekazanie mediom i opinii publicznej znanych sobie faktów i hipotez.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że profesor Rońda był przed tymi dwoma wypowiedziami określany przez media „głównego nurtu” jako osoba niewiarygodna, niekompetentna, nie posiadająca kwalifikacji, a ponadto uczestnicząca w przedsięwzięciu politycznym i propagandowym służącym nie merytorycznemu wyjaśnieniu katastrofy smoleńskiej, a partykularnym interesom opozycyjnej do władzy partii politycznej. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że poprzednie analizy i wypowiedzi profesora Rońdy nie spotykały się z większym zainteresowaniem mediów „głównego nurtu”, nie były masowo cytowane i komentowane przez publicystów zajmujących się katastrofą smoleńską.
Co zatem się stało, że jedna krótka wypowiedź profesora Rońdy na antenie Radia Maryja i TV Trwam spowodowała taki rezonans społeczny wywołany zmasowaną i skoordynowaną ofensywą medialną przeprowadzoną w dziesiątkach gazet, rozgłośniach radiowych i programach telewizyjnych? Dlaczego ta pojedyncza, nierozsądna i nieuczciwa wypowiedź obudziła całą orkiestrę (w takich sytuacjach mawia się, że głos bywa „zorkiestrowany”) i skłoniła ją do frontalnego i bardzo spektakularnego ataku?
Wydaje się, że tą przyczyną nie mógł być fakt zmiany zdania, manipulacji bądź kłamstwa profesora, bowiem – według mediów „głównego nurtu” – ów profesor wcześniej nie był rzetelny i uczciwy, prace zespołu w którym uczestniczy nie były rzetelne i uczciwe, a partia, która patronuje tym pracom nie jest rzetelna ani uczciwa, a więc nie nastąpił żaden zwrot obniżający rangę profesora czy komisji, w której się udziela.
Powyższa analiza prowadzi do ciekawej refleksji. Od wielu miesięcy prace „zespołu Macierewicza” są dyskredytowane i ośmieszane przez media „głównego nurtu”, a członkowie traktowani z pobłażliwością lub pogardą. Od wielu miesięcy odmawiano „zespołowi” prezentowania jego tez i wniosków w mediach „głównego nurtu”, a w zamian wybiórczo cytowano wyimki z ich prac i dokumentów przez nich tworzonych i przeważnie robili to w mediach „głównego nurtu” nie członkowie „zespołu”, ale przedstawiciele tych mediów, ewentualnie prezentowano uprzednio nagrane wypowiedzi członków „zespołu”, które następnie komentowali nieprzychylni im publicyści i politycy.
Medialna kariera jednej nierozsądnej lub kłamliwej wypowiedzi profesora Rońdy może również świadczyć o tym, że liczne poprzednie jego wypowiedzi były rozsądne i prawdziwe. Co prawda wiele z nich kłóciło się z oficjalną wersją dotyczącą katastrofy smoleńskiej, ale takiego zainteresowania nie wzbudzały, więc jednak coś je różniło od tej ostatniej – nagłaśnianej przez medialną „orkiestrę”.
Kto bierze udział w tej medialnej ofensywie po drugiej wypowiedzi profesora Rońdy; kto jest członkiem tej medialnej „orkiestry”?
Przodują w tym papierowe i elektroniczne media, które od początku wykazały się dwoma charakterystycznymi zachowaniami:
Pierwsze z tych zachowań to bezkrytyczne głoszenie, że państwowe zespoły, komisje i instytucje powołane do wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej pracują dobrze, sprawnie i kompetentnie, a wszelkie nieścisłości czy braki w ich pracy wynikają z przyczyn obiektywnych, zewnętrznych i niemożliwych (lub trudnych) do skorygowania. Konsekwencją takiego widzenia rzeczywistości jest krytykowanie a priori wszystkiego, co robią osoby i środowiska mające odmienne zdanie oraz osoby i środowiska głoszące odmienne tezy i wnioski od prezentowanych przez państwowe komisje i instytucje.
Drugą cechą tych mediów jest prezentowanie opinii publicznej licznych niesprawdzonych, niewiarygodnych lub kłamliwych informacji i „dowodów” dotyczących przygotowań do prezydenckiego lotu, samego lotu do Smoleńska i mającej tam miejsce katastrofy oraz jej wyjaśniania. Przykładów jawnych kłamstw jest wiele, a przytoczę tylko te najbardziej spektakularne, jak „cztery podejścia do lądowania”, „pijany generał” czy „kłótnia generała Błasika z kapitanem Protasiukiem na płycie lotniska” nagrana rzekomo kamerą przemysłową. Gazeta Wyborcza, która na swoich łamach w ostatnich dniach wiele tekstów poświęciła profesorowi Rondzie, sama nie kwapi się ani do ujawnienia wspomnianego nagrania, ani ujawnienia wypowiedzi, które jakoby można odczytać z ust kłócących się pilotów. Powód tego jest „arcyboleśnie prosty”: takich nagrań nigdy nie było, a sążniste artykuły na ten temat to było zwykłe okłamywanie opinii publicznej przez gazetę, której „nie jest wszystko jedno” i zapewne Gazeta Wyborcza obecnie bezkompromisowo „demaskuje” i „obnaża” kłamstwa profesora Rońdy, bo „nie jest jej wszystko jedno”.
W obśmiewaniu i dyskredytowaniu profesora Rońdy przoduje również czołowe pióro III RP (a wcześniej PRL) Janina Paradowska, która popisała się, w rozmowie z posłem PiS Dudą, wyjaśnieniem, dlaczego w czaszce ŚP Anny Walentynowicz podczas ekshumacji znaleziono gumowe rękawiczki. Otóż według Janiny Paradowskiej mogły one służyć Rosjanom do… „oznaczenia ciała”! Tej pani również „nie jest wszystko jedno”, więc jej udział w medialnej orkiestrze jest zrozumiały. Przykłady kłamstw i manipulacji dotyczących katastrofy smoleńskiej można mnożyć, bo „nie jest wszystko jedno” większej ilości publicystów, rozgłośni radiowych i stacji telewizyjnych.
Owe nierzetelności, manipulacje i zwykłe dziennikarskie kłamstwa mają niejednokrotnie większy ciężar gatunkowy od nieścisłości (kłamstwa) zawartego w wypowiedzi profesora Rońdy, a traktującego o wysokości na którą zniżył się prezydencki samolot w dniu 10.04.2010 r., bowiem w historii lotnictwa nie było przypadku, by samolot rozbił się z powodu obniżenia wysokości lotu zarówno poniżej 100 metrów (jak mówił profesor w TVP), jak i poniżej 60 metrów nad ziemią (jak mówił w TV Trwam), bowiem samolot zawsze rozbija się na wysokości 0 metrów, czyli na wysokości równej powierzchni ziemi. Jeśli jednak samolot rozbija się z powodu przeszkody, która znalazła się na trasie jego lotu, to ta przeszkoda musi być wyższa lub co najmniej równa wysokości, na której znajduje się lecący samolot, jednak dendrolodzy nie zaobserwowali brzóz o wysokości ani 100, ani nawet 60 metrów. Zatem nierzetelna (kłamliwa) wypowiedź profesora Rońdy była tylko i wyłącznie nierzetelną (kłamliwą) wypowiedzią nie mającą żadnego praktycznego znaczenia w wyjaśnianiu przyczyn katastrofy smoleńskiej, a ponadto nie mogła obniżyć wiarygodność profesora, który już wcześniej był „niewiarygodny” (podobnie jak „niewiarygodny” był cały „zespół parlamentarny” i „komisja Macierewicza oraz partia im patronująca).
Z jakiego zatem powodu nagły, skoordynowany („zorkiestrowany”) atak mediów na profesora Rońdę, całą komisję Macierewicza i partię, która patronuje jej pracom, po wypowiedzi profesora Rońdy? Odpowiedź jest „arcyboleśnie prosta”: Większość tez i konkluzji „sekty smoleńskiej” odmiennych od oficjalnych tez i konkluzji prezentowanych przez Komisję Anodiny, Komisję Millera czy Zespół Laska nie jest w tak skoordynowany i frontalny sposób krytykowana i obśmiewana, nie uwypukla się ich i nie cytuje do znudzenia w mediach, bowiem nie są one jednoznacznie i bezdyskusyjnie nieprawdziwe czy niewiarygodne. Większość tez i konkluzji prezentowanych przez „zespół parlamentarny” i „komisję Macierewicza” jest wiarygodna lub przynajmniej prawdopodobna, a zatem trudno w sposób skuteczny z nimi walczyć, walczy się więc z ich fragmentami, cytatami, luźnymi interpretacjami.
I tu profesor Rońda dał mediom „głównego nurtu” prezent – powiedział coś, co bezdyskusyjnie jest manipulacją lub ewidentną nieprawdą (kłamstwem), a więc media „którym nie jest wszystko jedno” korzystają z okazji i nieustannie włączają funkcję REPLAY.
PS. Kilka cytatów z ostatnich godzin dotyczących „zespołu Macierewicza”:
1. „Z Sejmu nie powinny wychodzić2. nieprawdziwe informacje” – poseł Platformy Obywatelskiej Małgorzata Kidawa-Błońska (TOK FM);
3. „Byłem zszokowany wypowiedzią profesora Rońdy” – prof. Kleiber (Radio Zet);
4. „Kaczyński musi odwołać5. Macierewicza z zespołu z powodu kłamstwa” – poseł Platformy Obywatelskiej do PE Jacek Protasiewicz.
A teraz pytanie: Kiedy premier rządu RP Donald Tusk odwoła wicepremiera Jacka Vincenta Rostowskiego za jego „pomyłkę” o 24 mld zł przy konstruowaniu budżetu na 2013 r.?
Mąż Agnieszki, ojciec Jana i Joanny, mgr politologii, wiceprzewodniczący Prawicy Rzeczypospolitej na Mazowszu, radny Sejmiku Mazowieckiego, autor kilku scenariuszy filmów dokumentalnych i fabularnych, miłośnik ogrodów botanicznych.
4 komentarz