Po wejściu w dniu 1 lipca br. ustawy „śmieciowej” jakość tych usług w wielu gminach w całej Polsce uległa pogorszeniu. Mianowicie pracownicy tych firm często odmawiają odbierania pojemników z prywatnych posesji gdzieniegdzie nawet wówczas, gdy kubeł stoi tuż za bramką i wystarczyłoby tylko po niego sięgnąć ręką prawie nie wchodząc na posesję.
Można o takich przypadkach przeczytać w internecie, np. tu: http://palukitv.pl/teksty/przestrzen-lokalna/inne/20300-mieszkancy-nie-chca-wystawiac-smieci-przed-posesje.html , http://nidzica.wm.pl/70679,Nie-bede-wystawial-smieci-na-chodnik.html oraz tu: http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35063,14705141,Katowice_zmuszaja_wlascicieli_kamienic_do_dzwigania.html . Ja też tego doświadczyłem ale udało mi się dogadać z szefem firmy „śmieciowej” i na razie jest dobrze. U mnie na szczęście gdy właściciel nieruchomości pozostawi otwartą furtkę albo bramę wjazdową, a kosz jest tuż za tą bramą i łatwo nim wyjechać, to pracownicy firmy „śmieciowej” odbierają śmieci. Niemniej musiałem własnym kosztem przerobić boks na kubeł, aby ułatwić wyjazd kubłem przez bramę wjazdową.
Firmy tłumaczą sie tym, że nie mają prawa wchodzenia na prywatne posesje. Efekt tego jest taki, iż właściciele wielu nieruchomości muszą rano wystawiać ciężkie kubły przed posesję, a po ich opróżnieniu zabierać z powrotem. W wielu domkach jednorodzinnych mieszkają osoby starsze, schorowane, nierzadko przykute do wózków inwalidzkich, a także kobiety w ciąży, które jak wiadomo – nie mogą dźwigać ciężkich kubłów. Wiele posesji nie posiada wydzielonych boksów z kubłami, ponieważ ogrodzenia były wykonywane 20-30 lat temu, gdy pracownicy wówczas działających firm „śmieciowych” bez problemu odbierali i wstawiali kubły na posesje i nie było potrzeby budowy takich boksów. A jak wiadomo wykonanie takiego boksu to koszt co najmniej kilkuset złotych, co dla osoby starszej na emeryturze czy rencie może być kwotą nie do przeskoczenia. Osoby takie po prostu mogą nie mieć wywożonych śmieci tylko dlatego, że nie ma komu wynieść kubła, a pracownikom firm „śmieciowych” nie chce się tego robić w imię „nie wchodzenia na prywatny teren”.
Ponieważ część właścicieli nie życzy sobie, aby pracownicy firm „śmieciowych” wchodzili na ich posesje z różnych powodów, np. z obawy przed uszkodzeniem ogrodzenia albo samego pojemnika, niektóre osoby mają psy albo zamykają bramkę na klucz lub domofon, można byłoby sprawę rozwiązać w sposób elastyczny tak, aby wszyscy byli zadowoleni z usług – po prostu podzielić ludzi na tych, którzy chcą wynosić kubły i na tych, którzy chcą mieć je odbierane z podwórza.
Mianowicie w ustawie „śmieciowej” albo przynajmniej w umowie pomiędzy gminą a firmą „śmieciową” powinien znaleźć się taki zapis:
Firma odbierająca odpady zobowiązana jest odbierać pojemnik i wstawiać go z i na miejsce wskazane przez właściciela danej nieruchomości. Jeżeli miejscem tym jest prywatna posesja, wskazanie tego miejsca jest równoznaczne z wyrażeniem przez właściciela tej posesji zgody na wstęp dla pracowników firmy w celu odebrania odpadów i wstawienia pojemnika na odpady.
Wówczas to właściciele nieruchomości decydowaliby indywidualnie, skąd chcą mieć odbierane odpady i ci, którzy nie życzą sobie wstępu pracowników firmy „śmieciowej” na ich teren po prostu wystawialiby pojemniki przed posesje, a ci, którzy nie chcą lub nie mogą wystawiać kubłów – mieliby odpady odbierane z posesji. W końcu to firmy „śmieciowe” świadczą usługi nam – mieszkańcom, a nie urzędom miast i gmin, a więc decydujący głos powinni mieć konsumenci tych usług, czyli właściciele nieruchomości. To my – mieszkańcy – powinniśmy decydować, jak chcemy mieć wykonywane usługi, a nie firmy „śmieciowe” czy urzędy. To powinno wyglądać tak samo, jak w przypadku innych usług – gdy remontujemy np. łazienkę, to my – a nie firma remontująca – decydujemy, jakie kafelki chcemy miec położone, gdzie ma być zainstalowana wanna, muszla, kabina, którędy mają przebiegać rury czy kable elektryczne itp. Dlaczego w przypadku wywozu odpadów jest inaczej? Dlaczego w wielu przypadkach decydują o tym za nas i firmy „śmieciowe” i urzędy gmin?
Ponadto wystawianie kubłów przed posesję na chodnik naraża właścicieli nieruchomości na odpowiedzialność karną – pozostawianie pojemników na śmieci na chodniku przed posesją jest bowiem wykroczeniem z art. 90 i 91 Kodeksu Wykroczeń oraz art. 39 Ustawy z dnia 21 marca 1985 r. o drogach publicznych:
Art. 90. Kto tamuje lub utrudnia ruch na drodze publicznej lub w strefie zamieszkania, podlega karze grzywny albo karze nagany.
Art. 91. Kto zanieczyszcza drogę publiczną lub na tej drodze pozostawia pojazd lub inny przedmiot albo zwierzę w okolicznościach, w których może to spowodować niebezpieczeństwo lub stanowić utrudnienie w ruchu drogowym, podlega karze grzywny do 1.500 złotych albo karze nagany.
Art. 39 pkt. 1 w/w Ustawy z dnia 21 marca 1985 r. o drogach publicznych stanowi co następuje:
Art. 39. 1. Zabrania się dokonywania w pasie drogowym czynności, które mogłyby powodować niszczenie lub uszkodzenie drogi i jej urządzeń albo zmniejszenie jej trwałości oraz zagrażać bezpieczeństwu ruchu drogowego. W szczególności zabrania się:
1) lokalizacji obiektów budowlanych, umieszczania urządzeń, przedmiotów i materiałów niezwiązanych z potrzebami zarządzania drogami lub potrzebami ruchu drogowego;
Wielu właścicieli nieruchomości to osoby pracujące, które muszą teraz rano wystawić kubeł na chodnik, po czym idą do pracy, a pozostawiony na chodniku bez kontroli kubeł może zostać porwany przez podmuch silniejszego wiatru i zostać przewrócony na jezdnię, jeżeli w tym czasie będzie nadjeżdżał samochód, rowerzysta albo motocyklista, może dojść nawet do kolizji drogowej albo wypadku. Nikt nie będzie co tydzień przecież brał urlopu tylko po to, aby pilnować kubła.
Ponadto kubeł na chodniku utrudnia ruch pieszych zmuszając ich do omijania go, a gdy chodnik jest wąski, to piesi muszą zejść na jezdnię, żeby ominąć kubeł. Narażeni są więc na potrącenie przez samochody. Zmuszanie wlaścicieli nieruchomosci do wystawiania kubłów naraża ich na odpowiedzialność karną i za wykroczenie i za ewentualną kolizję czy wypadek drogowy.
Może w takim razie niech urzędy zmuszą nas do wyręczania lekarzy od leczenia pacjentów, do wyręczania hydraulików od wymiany rur i naprawy cieknących kranów, do wyręczania elektryków od naprawy uszkodzonych kabli itp.?
2 komentarz