Kluzikowa lezie w szkodę, czyli tam, gdzie stoi ZOMO, bo innego wyjścia PJN nie ma skoro chce utrzymać się na powierzchni. Niestety taką mamy w Polsce rzeczywistość, uformowaną u zarania III RP.
Programowo nie oglądałem telewizorni, gdyż doskonale wiem co tam można zobaczyć i usłyszeć. Toteż wcale się nie dziwię, gdy czytam, że w Kropce nad i" szefowa PJN "sypnęła" dziś kilkoma tekstami z podręcznika antypisowskiego agitatora. To było przecież do przewidzenia, a w każdym bądź razie staje się oczywiste jeśli tylko założymy, że nowi odszczepieńcy PiS z panią Kluzik na czele nie mają zamiaru podzielić losów "grupy Ujazdowskiego", czyli popaść w polityczny niebyt. Zakładając więc, że w przeciwieństwie do swoich niepysznych poprzedników, liczą na utrzymanie się na powierzchni, co w naszych polskich warunkach oznacza przychylność "wiodących mediów", muszą spełniać określone warunki. dyktowane głównie przez te media właśnie.
Jeżeli jednocześnie zdamy sobie sprawę, że nasze lokalne "wiodące media" są narzędziem i tubą propagandową "establiszmętu" uformowanego przy tzw. okrągłym stole, to chyba nietrudno przewidzieć czego będą one wymagały od "pijonków" z panią Kluzik w pierwszej kolejności. Jednym słowem "establiszmęt" zarządzający mediami będzie tym bardziej skory w zapraszaniu "pijonków" do studia im bardziej "pijonki" będą atakowały PiS i prezesa Kaczyńskiego w szczególności.
To jest, trzeba przyznać swoisty nasz lokalny fenomen natury egzystencjalnej, tak zupełnie pierwotnie egzystencjalnej. Ten szczególny podział wprowadzony przez "establiszmęt" nowej pookrągłostołowej ery przebiega wzdłuż granicy, która dzieli byt i afirmację bytu czyli tożsamą Polskę, od niebytu czyli rozmycia i zatracenia Polski i polskiej tożsamości, czy zgoła podmiotowości.Nie oszukujmy się, a nade wszystko nie dajmy się oszukać. Tutaj bynajmniej nie chodzi i nigdy nie chodziło o braci Kaczyńskich, tylko o wartości, do których oni się odwołują, a które są śmiertelnym zagrożeniem dla pookrągłostołowego "establiszmętu".
W początkach tzw. transformacji takim zagrożeniem był Lech Wałęsa, później mecenas Jan Olszewski premier efemerycznego rządu i cały zastęp tzw. "oszołomów". Jeszcze później nastąpiła względna stabilizacja, której szczyt przypadł na beztroskie rządy premiera Buzka.
Wprawdzie "establiszmęt" nieco się skompromitował przy okazji tzw. "afery Rywina", ale specjalnie się tym nie przejął, sądząc po zaskoczeniu, czy wręcz panice jaką w jego szeregach wywołały rezultaty wyborów jesienią 2005 roku. Dalej to już wszyscy pamiętamy co się na naszej krajowej scenie politycznej działo i wyprawiało.
W tej sytuacji los odszczepieńców z PiSu, pod wodzą pani Kluzik był dość łatwy do przewidzenia, podobnie jak nieuniknioną była ewolucja poglądów tej nowej formacji. Mamy obecnie kolejną sekwencję tego groteskowego scenariusza. Jak się wydaje pani Kluzik wraz z kolegami przechodzi właśnie na drugą stronę ulicy, czyli tam gdzie nadal stoi ZOMO.
Dziękuję za uwagę.