„Niech żyje nam towarzysz Stalin, co usta słodsze miał od malin” mogliby z werwą zakrzyknąć podczas wręczania tytułu doktora honoris causa profesorowi Zygmuntowi Baumanowi rektor Uniwersytetu Artystycznego
w Poznaniu, prof. Marcin Berdyszak, oraz prof. Andrzej P. Florkowski, dziekan Wydziału Komunikacji Multimedialnej tej uczelni.
Zgromadzone w auli pozostałe szacowne grono naukowe mogłoby jeszcze założyć czerwone krawaty i całość by wtedy jeszcze bardziej grała.
„Nie mieliśmy żadnej wątpliwości przy podejmowaniu decyzji o wyróżnieniu tak zacnej osoby. Cała kultura współczesna, także sztuka, mieści się w tym precyzyjnym opisie płynnej nowoczesności, którą prof. Bauman przedstawił i zanalizował” – mówił dziekan wydziału prof. Andrzej Florkowski.
„Nie mieliśmy żadnej wątpliwości”… Czy dlatego, że profesorowie nie wiedzą kim jest Bauman i dlaczego był „tak zacny” w najmroczniejszej odsłonie socjalizmu w Polsce? Wątpię, tym bardziej że prof. Berdyszak „jest zbliżony” do działającego od marca 2010 roku poznańskiego Instytutu Obywatelskiego, uczestniczy w sesjach przez niego organizowanych takich jak np. spotkanie z cyklu „Równość, wolność, uniwersytet” z 19 stycznia br. A ponieważ Instytut Obywatelski, jak można przeczytać na jego stronie internetowej, „stanowi eksperckie zaplecze partii Platforma Obywatelska RP”, więc trudno przypuszczać by znaleźć się tam mogło miejsce dla ignoranta.
Zygmunt Bauman ma już kilka honorowych doktoratów, więc jeden więcej nie robi różnicy. Ja jednak czytając informację o tym wydarzeniu zadawałam sobie pytanie, czy coś takiego byłoby możliwe we współczesnych Niemczech? Czy ktoś kto miałby na sumieniu wzorcową wręcz działalność w hitlerowskim aparacie ucisku bądź aparacie politycznym mógłby zostać tak uhonorowany jak Bauman, zasłużony dla władzy stalinowskiej że hej? Pewnie, że nie, ale różnica jest taka, że nasi zachodni sąsiedzi mieli po 1945 roku denazyfikację, i szybko rozprawili się po Jesieni Ludów z 1989 roku z komunistyczną agenturą, podczas gdy u nas nigdy nie dokonała się procentowa nawet dekomunizacja, a lustracja w porównaniu np. z Czechami przyprawia o pusty śmiech. Więc normalne jest, że nad Wisłą i Wartą pełną parą idzie restalinizacja i honoruje się ludzi wprowadzających w latach 40. i 50. najbardziej zbrodniczy system świata.
Polska Agencja Prasowa w swojej depeszy działalność filozofa ocenzurowała usuwając to co najbardziej niewygodne. Podano, że „urodził się w 1925 r. w Poznaniu w rodzinie polsko-żydowskiej. Wojnę spędził w ZSRR. Wstąpił do armii kościuszkowskiej, z którą przeszedł szlak bojowy do Berlina, pracując w pionie oświatowo-politycznym. W 1945 r. trafił do Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, gdzie pracował do 1953 roku. Po odejściu z KBW Bauman skończył studia i został pracownikiem wydziału socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Stamtąd w marcu 1968 r., z powodu antysemickiej nagonki, został usunięty i wyemigrował z Polski.”
Wygładzone tak, że cenzorzy z Mysiej mogliby w PAP pobierać nauki. Nie ma nic o członkostwie Baumana w PPR i PZPR. Nie ma też wzmianki o działalności w Sowietach w Komsomole, o służbie podczas wojny w oddziałach NKWD. PAP nie konkretyzuje, że nowo upieczony doktor honoris causa po wstąpieniu do LWP w 1944 roku był oficerem polityczno-wychowawczego w 4 Dywizji Piechoty im. Jana Kilińskiego. Nazywanie tego „pracą w pionie oświatowo-politycznym” jest czymś więcej niż eufemizmem.
Przecież nawet w głównym źródle wiedzy prezydenta Komorowskiego, czyli w Wikipedii stoi jak byk, że Bauman „pełnił też m.in. funkcję instruktora w zarządzie polityczno-wychowawczym KBW. W wieku dziewiętnastu lat podpisał zobowiązanie do współpracy jako agent-informator Informacji Wojskowej o pseudonimie „Semjon”. (…) W wypowiedzi dla „Ozonu” Bauman (…) wskazał na swoją późniejszą znaną postawę antytotalitarną i antykomunistyczną, która również może być potwierdzona dokumentami znajdującymi się w archiwum IPN.”
I jeszcze krótki rzut oka na uzasadnienie „Wniosku awansowego” do Ministra Bezpieczeństwa Publicznego z listopada 1950 roku o zatwierdzenie Baumana na stanowisko Szefa Oddziału Propagandy i Agitacji Zarządu Polit[ycznego] KBW i podpisanego przez dowódcę Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, generała brygady Dawida Juliusza Hübnera oraz szefa Zarządu Politycznego KBW – płk. Zdzisława Bibrowskiego. Opublikował go „Biuletyn IPN” w numerze 6/2006:
„(…) W okresie powojennym [Bauman – przyp. aut.] cały czas służy w politycznym aparacie szkoleniowym KBW. Jako Szef Wydziału Pol[ityczno]-Wych[owawczego] operacji bierze udział w walce z bandami. Przez 20 dni dowodził grupą, która wyróżniła się schwytaniem wielkiej ilości bandytów. Odznaczony „Krzyżem Walecznych”. Od 1947 r. pracuje na kolejnych szczeblach aparatu propagandy Zarządu Politycznego KBW. W ciągu tego czasu ukończył bez przerwy Akademię Nauk Politycznych jako jeden z przodujących absolwentów i obecnie studiuje jako wolny słuchacz na Szkole Partyjnej przy KC.”
Śmiech mnie bierze, gdy czytam wynurzenia stalinistów o tym, jak później przyjęli „znaną postawę antytotalitarną i antykomunistyczną”. Tą dymną zasłoną przykrywają prawdę, że ustrój szczęśliwości zbrzydł im nagle po odstawieniu do kąta przez silniejsze frakcje w PZPR, i gdy nie było już się pod kogo podwieszać. Stąd wziął się „antykomunista” Bauman”, „antykomunista” Geremek”, „antykomunista” Mazowiecki, „antykomunista” Michnik”, „antykomunista” Kuroń, „antykomunista” Modzelewski i inni – w tym tzw. komandosi – których celem nie była niepodległość a finlandyzacja Polski jako części Imperium Sowieckiego.
28 listopada w Uniwersytecie Artystycznym słychać było chichot Stalina. Szacowny laureat nigdy bowiem nie ukrywał swojego wieloletniego przywiązania do ideałów komunizmu i socjalizmu oraz tego, że w okresie powojennym program polityczny komunistów był najlepszym lekarstwem na rozwiązanie polskich problemów. A że było to śmiertelne lekarstwo, taki drobiazg, dla AK-owców, członków NSZ, czy WiN, zwolenników PSL Mikołajczyka i tych zwyczajnych niezaangażowanych w politykę ludzi, którym po prostu stalinowsko-bierutowski raj się nie podobał? Według Baumana likwidowanie „band podziemia”, w którym uczestniczył, było niczym innym jak modna dziś walka z terroryzmem współczesnym. No to o co chodzi?
Profesorowie Berdyszak i Florkowski zagrali więc główne role w szopce z cyklu „Stalinizm reaktywacja”, przyznając doktorat honoris causa wyznawcy światowego komunizmu, wprowadzającemu ten ustrój do Polski na sowieckich bagnetach.
I jak tu się dziwić gremialnym protestom przedstawicieli uczelni wyższych wobec lustracji tego środowiska, którą chciał przeprowadzić PiS?
Julia M. Jaskólska
Artykuły powiązane:
- Bauman zdjęty z piedestału
- Obama gra Katyniem
- Kaczyński na zesłaniu?
http://jakuccy.pl