NARZĘDZIA KONFORMIZMU
Oto grupa metod które służą wywoływaniu konformizmu poprzez terroryzowanie naszego myślenia iluzją większości.
Sondaże
W telewizyjnych i radiowych przekazach dąży się do wywołania u nas złudzenia, że każdy: ma zaufanie do obiektu „X”, większość masowo nienawidzi wcześniej wskazanego wroga publicznego „Y”, co trzeci nie interesuje się polityką, zdecydowana większość nie ma zdania i akceptuje dewiacje seksualne. Podobnie walczą o nasze umysły i już w swoim interesie media. Chełpią się rosnącym zaufaniem i jednocześnie dziękują za nie rzekomym milionom widzów. Nie dość że ta popularność jest kłamstwem to ukazywanie jej w kontekście podziękowania ma udowodnić że ona jednak istnieje bo przecież nikomu by nie dziękowano. To samo możemy usłyszeć gdy w jakimś programie prowadzący dziękują za ogromną ilość listów, ciepłych słów czy telefonów od widzów. Ostatnio publikowano nam poziomy zaufania i braku zaufania do polityków. Najlepszym jednak hitem jest poziom zaufania do sondaży – to jest już kłamstwem zapętlonym. Mamy tu zaufać że narzędzie służące do budzenia zaufania samo w sobie wzbudza zaufanie. Ciekawe – przecież teksty takich przekazów muszą być wcześniej przygotowywane a skoro tak się dzieje to można śmiało podejrzewać że mamy do czynienia z totalnym oszustwem. Używany przez manipulatorów mit większości pozwala całkiem skutecznie urabiać opinie publiczną. W końcu samo pojęcie opinii publicznej stworzone zostało sztucznie.
( tworzenie nowych pojęć i ich propagowanie w różnych kontekstach – to też są narzędzia masowego ogłupiania – kiedyś o tym napiszę )
Dodam tylko, że ogromnym polem do popisu jest prezentacja danych liczbowych w postaci wykresu słupkowego/kołowego, który może być optycznie fałszowany i twórczo interpretowany na korzyść pana „X”. W końcu szklanka nie musi być napełniona do połowy, bo może być w połowie pusta a 60 000 to nie to samo co sześćdziesiąt tysięcy, kilkadziesiąt czy dziesiątki tysięcy. W razie problemów z wiarygodnością sondażu zawsze można pomniejszyć ilość wszystkich przeciwników a większą ich część połączyć z wielką grupą niezdecydowanych. Wtedy zazwyczaj wmawia się nam, że większość respondentów nie ma zdania w danej kwestii. Jest to bardzo wygodne ponieważ wielkością grupy niezdecydowanych i jej preferencjami można dowolnie manipulować stwierdzając po pewnym czasie nagłe zdecydowanie w kierunku dowolnym. Gdy brakuje przestrzeni na manewr to stosuje się porównania z archiwalnymi sondażami i nadal tendencyjnie wychwala przewagę obiektu „X”.
W celu wzmocnienia siły oddziaływania można odwoływać się do społeczeństwa poprzez pochlebstwo, że jakoby tylko inteligentni i wykształceni z wielkich miast brali pod uwagę głosowanie na pana „X”. Można też stwierdzić, że ludzie nie wykształceni, głównie z terenów wiejskich to tacy którzy są zwolennikami pana „Y” i zdaniem manipulatorów należy takimi ludźmi gardzić. Te zestawione ze sobą w kontraście dwa wyrażenia w ohydny sposób wywołują silną pychę u pewnego innego rodzaju odbiorców. Okazuje się, że nie koniecznie są to tacy wykształceni i inteligentni mieszkańcy miast. Najczęściej są to jednostki niedoinwestowane intelektualnie ograniczone i wywodzące się z dołów społecznych. Ten segment odbiorców propagandy pragnie poczuć się dowartościowany i uciec od kompleksów swej niskiej atrakcyjności, amoralności i często jakiejś ukrytej formy patologii.
Kolejnym wariantem jest działanie na żywo: do programu dzwonią podstawieni radiosłuchacze/telewidzowie ubliżając np: uczestnikom marszu 11.listopada. Ciekawe bo wypowiedzi tych osób są sprzeczne z tym co opowiadały o sobie na początku rozmowy. Działa tu na odbiorcę jeszcze dodatkowy dysonans. Na początku zaczynamy kogoś słuchać bo mówi ciekawie i zgodnie z naszymi przekonaniami. Po pewnym czasie przechodzi jednak do ataku. Niestety chodzi tu tylko o poznawcze otwarcie nas na odbiór komunikatu. Takie oznaki dają nam wystarczające podstawy aby uznać, że w przekazach wątpliwa jest przypadkowość.
W wielu programach tv możemy spotkać się z systemem audiotele który głosy na "tak" zlicza mnożąc razy cztery a głosy na "nie" tylko raz, po czym zależnie od zadanej proporcji generuje odpowiedni wynik. Popularną metodą w sieci jest moderacja komentarzy i działalność wynajętych "pisarzy" figurujących pod rozmaitymi nickami. „Pisarze” mają wywoływać złudzenie większości lub wprowadzać zamęt na danym forum co dla osób nieświadomych może być bardzo sugestywne. Duże znaczenie ma częstotliwość publikacji sondaży, postów.
Ciągłe wzrosty i upadki notowań tworzą chaos i dezorientację u widza. Idealnie przygotowują go do mających dopiero nadchodzić rewelacji. Rewelacje są potem ogłaszane już bardziej oficjalnie jako fakty dokonane i dogmaty.
Na zdrowy rozum to w normalnym państwie już samo powoływanie się na większość i publikacja takich materiałów powinny być zabronione i karalne !
Istnieją dwa rodzaje sondaży, jedne są rzetelne i nigdzie nie publikowane a drugie są preparowane na podstawie analizy tych wcześniejszych i dopiero nam prezentowane. Tak wywołuje się tendencję i bieżąco wpływa na opinie niewolników. Z fałszerstwem sondaży nie ma żadnego problemu ponieważ to wszystko dzieje się w obrębie jednego towarzystwa które charakteryzuje wspólnota interesów. Przecież nikt będący u władzy nie pozostawiłby tych ośrodków samym sobie. Gdyby sondaże nie były skuteczne to by ich nie prezentowano. Czas antenowy dużo kosztuje a takich zakłamanych mediów jakie mamy w Polsce nie należy podejrzewać o bezinteresowność. Wstrętem napawają prezentacje wyników realizowane przy każdej możliwej okazji. Przy ich pomocy media nachalnie forsują niegodziwe cele postkomunistycznej, masońskiej władzy.
Społeczny dowód słuszności
Dowodu takiego poszukujemy gdy nie wiemy jak zareagować na coś nowego. Mamy z nim do czynienia w reklamach i sondach ulicznych dotyczących świeżego tematu na który ludzie nie mają jeszcze wyrobionego zdania. Kłamcy muszą kuć żelazo puki gorące, więc reżyser tendencyjnie dobiera odpowiednich respondentów. Widzimy potem jak każdy zapytany przechodzień wiesza psy na osobie „Y”, na koniec tylko jeden menel nieudolnie bełkocząc wyraża swoje poparcie. Przy tej samej technice lecz w sytuacji odwrotnej i gdy chcą nam wcisnąć coś nowego to okazuje się nagle jak "wszystkich" pan „X” urzekł i jaki ten „towar”
jest wspaniały ! Dodatkowo cała seria jego zwolenników zostaje starannie dobrana pod względem podobieństwa do grupy odbiorców przekazu. Niestety u piarowców polityk od dawna jest traktowany jako towar który należy wypromować i sprzedać. Nie bez powodu A. Kwaśniewski mówił kiedyś w jednym z wywiadów o tzw. rynku politycznym a co to oznaczało zdążyliśmy się już przekonać.
Specjalnie aranżowany iwent
Event (ang. wydarzenie) – zdarzenie zaplanowane i zorganizowane pod kątem ściśle określonego celu. Ten cel determinuje rodzaj wydarzenia, uczestników, miejsce, czas i niezbędne środki. Upraszczając iwent to udawane, spontaniczne zachowanie pozornie nie związanych ze sobą osób które żywiołowo reagują w konfrontacji z jakimś obiektem. Dziś istnieje już cała branża zajmująca się tylko i wyłącznie organizacją iwentów o charakterze marketingowym. Choć reklama iwentowa wygląda nieco inaczej niż ta polityczna i ma inny cel to jednak pojęcie takie wspaniale pasuje jako określenie do pewnych zaaranżowanych sytuacji które służą niecnym celom. Podczas takiego typu wydarzeń obiekt może być promowany lub atakowany czego przykładem mogą być niektóre akcje „Palącego kocie blanty” i jego bluźniercze happeningi. Pewien rodzaj iwentów można rozpatrywać jako prowokacje. Wyobraźmy sobie nagłe uaktywnienie podstawionych klakierów w tłumie. Klakierzy wznoszą hasła i okrzyki a spotkanie zamienia się w demonstrację o jakimś innym charakterze. Reszta tłumu jest w takich sytuacjach zaskoczona zjawiskiem jakby obserwowała jakiś flash mob. Przy odpowiedniej liczbie prowokatorów, tak jakby masie krytycznej staje się to realne. Zwróćmy uwagę na to, że typowym iwentem była prowokacja „świetnie zdającej egzamin policji” z 11.11.2012. To też było obliczone na konformizm, ale umknęło im na szczęście kilka ważnych kwestii i iwent się nie udał.
Poprawność polityczna
Ten nikczemny mechanizm również służy do narzucania nam poglądów i zachowań. Środowisko w jakim się znajdujemy zniechęca nas przed wyłamywaniem się z pewnych ram poprawności która została wcześniej nakreślona przez polityków, celebrytów i dziennikarzy. W Stworzonej nam rzeczywistości tolerancja jest tylko jednostronna i przysługuje jedynie słusznym tezom. Jesteśmy pouczani słuchając wywodów i niewolno nam reagować na to niczym przeciwnym. Jakiekolwiek próby dyskusji i ujawnienia naszych poglądów skończą się zbywane milczeniem, wyrazami politowania, drwinami lub chamskim atakiem. Działać to ma jak straszak który pozostawia tylko dwa wyjścia: albo akceptacja albo jesteś dla nas wrogiem – wybieraj ! Najgorzej jeśli ulegniemy złudzeniu, że zdecydowana większość społeczeństwa myśli tak jak prezentuje nam to jakiś kłamca. Gdy popiera go jeszcze reszta grupy to przy naszej nieświadomości może okazać się to deprymującym dla nas doświadczeniem. Osamotnienie w takiej grupie jest niebezpieczne. Pamiętajmy, że psycholodzy którzy przenikali do sekt, szpitali psychiatrycznych i innych tego typu środowisk w celach badawczych, nigdy nie robili tego samemu. Zawsze towarzyszył im kolega i obaj działali w tajemnicy. Czasami wrażliwe jednostki które trafią do wykolejonego środowiska popełniają ogromny błąd i zaczynają w myśl przysłowia o wronach mówić tak jak pozostali członkowie grupy. Tutaj poprawność polityczna ukazuje swoje niebezpieczne oblicze. Poddani presji otoczenia ludzie ulegają wtedy powolnej modyfikacji postaw poprzez zjawisko dysonansu. Lepiej więc w takich sytuacjach milczeć, swoje myśleć i absolutnie nie ujawniać poglądów. Takie zjawiska dotyczą również polityków którzy są zmuszani do obrony kwestii niezgodnych z własnym stanowiskiem. Skutkiem tego jest modyfikacja ich postaw. Warto skojarzyć to z faktem, że temu samemu służyła i podobnie działała samokrytyka w czasach ZMP.