Ruskim targiem w polskiej budzie… niedaleko od granicy
wystawili dziś ojczyznę wielopolscy namiestnicy…
TA WSZAWA TARGOWICA…
Ruskim targiem w polskiej budzie… niedaleko od granicy
wystawili dziś ojczyznę wielopolscy namiestnicy.
Niby szlachta salonowa co ją naszość tak uwiera…
liżydupy obcej strony… co w prymusie ma klakiera.
Wypasione świńskie ryje walignioty skurewiałe…
gównouste wszy w obłudzie… Krew… i kołnierzyki białe.
Wielkie karły pierwszej strony… mściwe oczka zaszczurzone
zad poprawnie uniesiony… wszystko pięknie ułożone.
Jest purpurat w czas wstawiony… jest towarzysz… są klepacze
ujawniają się stronnicy… wypełzają obsrywacze.
I podnoszą spite pyski… towarzycho wóda żarcie
morda mordzie… tak odwiecznie ręka w rękę daje wsparcie.
Warwszawica ta targowa… lawę wokół obaczyła
mieląc w ustach piękne słowa… z butów słomy wyszła siła.
Polak, Wegier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki (weg. Lengyel, Magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát). Boze chron Wegry i Rzeczpospolita.