Konflikt militarny z Rosją jest realny. Dlatego musimy przygotować sprawny system obronny – mówi Romuald Szeremietiew w rozmowie ze Stefanem Sękowskim. Wywiad opublikowany w tyg. Gość Niedzielny nr 11 (16 marca 2014)
…………………………………………………………….
Przygotujmy się na najgorsze
O tym jak milutki Miszka…
Stefan Sękowski: Polska jest zagrożona konfliktem zbrojnym?
Romuald Szeremietiew: Każda próba zmiany obecnego ładu międzynarodowego jest zagrożeniem naszego bytu narodowego. Pierwszy sygnał pojawił się daleko, gdy Rosja wywołała konflikt w Gruzji. Wtedy okazało się, że Europa nie jest tak bezpieczna, jak się wszystkim wydawało, a Rosja nie jest tym obliczalnym partnerem Polski i Zachodu, za jakiego uchodziła. Ja byłem zawsze podejrzliwy wobec tego, co Kreml może wymyślić, jednak panowało powszechne przekonanie (wyrażone w strategiach państwa polskiego), że w najbliższej przyszłości nie grozi nam żadna wojna. Sądząc po wystąpieniach w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, ten typ myślenia funkcjonował jeszcze w styczniu 2014 roku.
Europa i Polska pozostały głuche na „gruziński sygnał”.
….okazał się się bestią.
Jedynym, który go odebrał, był dowódca sił NATO w Europie, amerykański gen. John Craddock. Powiedział wtedy, że NATO zaniedbało plany ewentualnościowe. Dlatego opracowano plany działań obronnych na wypadek zagrożenia agresją dla Polski i krajów nadbałtyckich. Ale potem nastąpiły kolejne sygnały, jak np. rosyjskie ćwiczenia „Zapad” niedaleko naszych granic. Minister obrony Bogdan Klich zastanawiał się, dlaczego Rosjanie ćwiczą zrzucenie bomby atomowej na Warszawę. Dziś już wiemy, że były ku temu powody. Rosjanie realnie szykują się do wojny.
Kiedy może ona nastąpić?
Takiej daty nie ma, ale strategie przyjęte w Moskwie dowodzą, że Rosja chce sięgnąć po środki militarne. Zakłada to doktryna „obronna” Federacji Rosyjskiej. Pamiętajmy, że Kreml zapowiada budowę wspólnoty euroazjatyckiej od Władywostoku do Lizbony, oczywiście pod przewodnictwem Rosji. Moskwa liczy na to, że pomocnikiem w budowie tej wspólnoty, która miałaby być przeciwwagą dla USA, będą Niemcy. Niemcy się wahają więc bardzo poważnym argumentem na rzecz takiej współpracy byłoby przyłączenie Ukrainy do Rosji. Rosja buduje też siły interwencyjne i zaznacza, że może ich używać w państwach ościennych, których polityka zagraża interesom Rosji – i interwencja na Ukrainie jest tego przykładem. Pojawia się analogia między Putinem a Hitlerem. Pierwotnie Hitler planował rozpętać wojnę dopiero w roku 1944 lub 1945, wcześniej budując pozycję wyjściową do wojny przez przyłączanie kolejnych terytoriów drogą szantażu i nacisku (Austria, Czechy). Myślał, że jeśli mocno naciśnie na Polskę, zaproponuje nam zdobycze terytorialne na wschodzie, to Polska się do niego przyłączy. Ale Polska się mu postawiła i wojna wybuchła w 1939 r., za wcześnie. Teraz jest pytanie, czy Putin jest politykiem w rodzaju Hitlera, czy raczej stara się umacniać swoją pozycję w kraju i nie zaryzykuje awantury w wielkim stylu.
Polska może stanąć Putinowi ością w gardle?
Ciągle jesteśmy ogromnym wyzwaniem dla Rosji. Wydawałoby się, że jesteśmy krajem mniejszym i słabszym, ale często potrafiliśmy pokrzyżować Rosji szyki. Tak było w 1920 roku, tak było i w 1980 roku, kiedy powstała „Solidarność”. Ale gdyby Rosja chciała rzeczywiście uderzyć, militarnie mielibyśmy marne szanse. Jeśli Rosjanie dysponują 85 brygadami, a Polacy 15, jeśli mamy słaby sprzęt, o marynarce wojennej czy obronie przeciwrakietowej najlepiej w ogóle nie mówić, to szanse są wyjątkowo małe. Możemy liczyć głównie na to, że Polacy potrafią się w decydującym momencie zmobilizować i zaimprowizować odpowiednie rozwiązania. Tak było w 1920 roku, kiedy mieliśmy armię bardzo patriotyczną, która jednak była zbieraniną różnych formacji, podczas gdy Armią Czerwoną dowodzili absolwenci elitarnych carskich akademii wojskowych, pułkownicy i generałowie byłej armii carskiej. I pamiętamy, kto wygrał.
Jazzmani mówią, że najlepszą improwizację trzeba sobie dobrze przygotować…
Toteż szczęśliwie mamy nad sobą parasol natowski. Zastanawiamy się, na ile on jest skuteczny, ale Rosjanie zapewne nie odważą się zaatakować NATO. W zderzeniu z Sojuszem Północnoatlantyckim nie mieliby szans.
Ale czy NATO odważy się przeciwstawić Rosji?
To jest pytanie o to, jak zachowają się Stany Zjednoczone i w jakim stanie sprawności są natowskie systemy wojskowe. Mam większe zaufanie do wojskowych w NATO, niż do polityków, bo żołnierze są konkretni – oni wiedzą, że jeśli terytorium jest zagrożone, to trzeba go bronić. NATO ma opracowane plany na wypadek rosyjskiej agresji. Niedawno w rejonie Bałtyku odbyły się ćwiczenia sił reagowania, w których wzięła udział Polska i kraje bałtyckie, żołnierze ćwiczyli działania, które podejmuje się na początku konfliktu. Więc ci ludzie realnie o tym myślą.
Jaką rolę w takim konflikcie odegrałaby Polska? Czy mogłaby stać się głównym polem walki?
To niestety prawdopodobne. To główny kierunek operacyjny przy marszu ze wschodu na zachód. Przypomnijmy, że za czasów PRL w przypadku potencjalnego konfliktu Układu Warszawskiego i NATO mieliśmy doświadczyć ataków nuklearnych z zachodu. Szwedzki Instytut Badań nad Pokojem stwierdził, że w pierwszych dniach wojny zginęłoby 10 mln Polaków. Rosja w swojej doktrynie ma zapisane, że może użyć broni jądrowej przeciwko państwu, które jej nie posiada, ale przy pomocy sił konwencjonalnych mogłoby zagrozić istotnym interesom Rosji.
Ewentualny konflikt może rozpocząć się jeszcze przed naszymi granicami? NATO może być zainteresowane w zatrzymaniu Rosji jeszcze na terytorium Ukrainy?
Kiedyś w myśl doktryny NATO Sojusz miał bronić się na swoim terytorium, dopiero później przechodzić do kontrataku na terytorium agresora. Gdy później się okazało, że głównym zagrożeniem jest międzynarodowy terroryzm, uznano, że NATO powinno reagować także poza granicami Sojuszu. Ważnym sygnałem mogą być wspólne ćwiczenia sił NATO i Ukrainy. My zresztą już od dawna współpracujemy z wojskami ukraińskimi.
Alternatywą może być wspólna armia europejska?
Aby powstała armia, musi być wspólna koncepcja polityczna. Mamy w UE komisarza ds. zagranicznych, to nie mamy komisarza ds. obronnych. Strategia Bezpieczeństwa Unii Europejskiej to stary dokument, nieaktualny w każdym zdaniu. Dlatego jedynym wartościowym elementem wojskowym jest ciągle NATO – Europa samodzielnie nie jest w stanie ciągle nic wytworzyć.
Premier Tusk stwierdził, że ten konflikt powinien być sygnałem do przyspieszenia prac nad modernizacją wojska. Nie za późno?
Modernizację wojska nie była dotąd oczkiem w głowie społeczeństwa i kolejnych rządów, ale cieszę się, że i po 7 latach rządów premier Tusk o tym mówi. W oparciu o środki, które kierujemy na wojsko, moglibyśmy stworzyć sprawny system obronny. Nie zrobiliśmy tego, woleliśmy budować siły ekspedycyjne i uważaliśmy, że jesteśmy bezpieczni. Dziś do budowy systemu obronnego potrzebujemy 5-7 lat. Czy mamy wystarczająco dużo czasu? Trzeba stworzyć system, który pokaże potencjalnemu agresorowi, że konflikt z nami będzie go drogo kosztować, nawet jeśli Polska miałaby być pokonana. Takim elementem powinna być zdolność do powszechnej obrony, czyli obrona terytorialna, którą ja nazywam Armią Krajową. Nieprzyjaciel musi wiedzieć, że po wejściu na nasze terytorium spotka się z oporem nie tylko regularnych wojsk. Współczesne armie mają ogromne problemy z tego typu oporem. Proponuję powszechne krótkie szkolenia wojskowe, trwające do 3 miesięcy i formowanie oddziałów lekkiej piechoty, uzbrojonych w lekką broń, także środki przeciwpancerne i przeciwlotnicze.
I co później? Partyzantka?
Przygotowaniem powszechnej obrony mamy odstraszyć wroga. Chodzi o to, aby nas nie napadł i nie trzeba było toczyć wojny partyzanckiej. Gdyby jednak doszło do ataku pamiętajmy, że opór nieregularny jest trudny do pokonania. Armia regularna żeby pokonać drugą armię regularną musi mieć przewagę 3:1. By pokonać partyzantów, musi mieć przewagę 20:1.
Możemy mieć nadzieję, że do tego nie dojdzie?
Być może Putin się zaawanturował i teraz będzie chciał się z tej pułapki jakoś pokojowo wycofać. Ale jeśli jest inaczej, to skutki mogą być różne. Także te najgorsze. Pytałem już znajomych, czy potrafią strzelać. Większość nie potrafi.
Raptem dziś kolega proponował mi wspólne ćwiczenia na strzelnicy.
Proponuję się wybrać. Strzelanie to ważna umiejętność, jeśli idzie o Polaków.
======================
Romuald Szeremietiew – polski polityk, publicysta i naukowiec. Działał m.in. w ROPCiO i KPN, był posłem (AWS), w 1992 roku pełnił obowiązki ministra obrony narodowej, w latach 1997-2001 był wiceministrem ON. Dr hab. nauk wojskowych, profesor Akademii Obrony Narodowej.