Bez kategorii
Like

System jedynym pracodawcą opozycji

16/10/2011
422 Wyświetlenia
0 Komentarze
14 minut czytania
no-cover

Ponoć, tak słyszałem, w lokalnych oddziałach PiS trwa święto z powodu uzyskania w wyborach 30 procent mandatów.

0


 

Znaleźliśmy się dziś w krainie łatwych konceptów i trywialnych oburzeń. Zaczyna się od Palikota, tego pana z tygodnika „Fakty i mity” oraz innych podobnych istot. Oburzenie nasze jest święte, silne, ma uzasadnienie i takiego właśnie oburzenia oczekuje od nas system. Sytuacja, w której się znaleźliśmy jest następująca – do tej pory drwili z was Wojewódzki i Figurski w prywatnym radio, jakiś Szymon w telewizji i grupka publicystów. Oburzaliście się i ubijaliście sobie popularność na tej grze pisząc, że wyżej wymienieni to świnie i źle czynią. To prawda – to świnie i źle czynią, ale teraz musicie się cofnąć do tyłu, bo radio, telewizja i media to za mało. Teraz ustępujecie z Sejmu, bo wchodzą tam ich ludzie – oszust, przestępca, wariat i kobieta z brodą. I nic wam do tego. Tak już zostanie. A jak przyjdzie potrzeba i sprawy będą przebiegały w takim kierunku jak dotychczas to po następnych wyborach każdy będzie miał obowiązek chodzić na występy Majewskiego i odnotowywać swoją obecność u specjalnego funkcjonariusza. Bo właściwie czemu nie?

 

Reakcja na tę klęskę jest dla systemu łatwa do przewidzenia i łatwa do rozegrania. Ponieważ chodzenie na łatwiznę i pocieszanie się fikcjami to u nas sport narodowy. Żeby to sprawdzić idźcie pod dowolny sklep spożywczy w poniedziałek z rana i posłuchajcie ilu tam siedzi bohaterów, którzy potrzebują dwójki na wino. Posłuchajcie czego oni dokonali w życiu. My dzisiaj właśnie znajdujemy się w takiej samej sytuacji.

 

Ponoć, tak słyszałem, w lokalnych oddziałach PiS trwa święto z powodu uzyskania w wyborach 30 procent mandatów. PiS ma mniej mandatów niż poprzednio, ale korki od szampana strzelają bo mogło być gorzej. Cichnie także tak gwałtowna przed samymi wyborami narracja Smoleńska, na stronach Niezależnej pojawiły się nawet jakieś recenzje, czego wcześniej chyba nie bywało.

 

Za chwilę zapadnie wielka cisza i wszyscy, którzy tu się na mnie oburzali, że uczyniłem sposób w jaki rozegrano sprawę Smoleńska głównym powodem klęski, także będą milczeć. Już właściwie milczą. Bo i o czym tu gadać? Wybory przegrane. Po co wracać do Smoleńska. I ja się teraz pytam; nie jest wam wstyd panowie obnażać w ten sposób swoje chciejstwo, tę ponurą intencję, która przyświecała tej kampanii? Chyba nie. Mamy za to festiwal pod tytułem – zwieramy szeregi, bo jesteśmy lepsi.

 

Z niejakim zaskoczeniem odnalazłem w sieci stronę www.stefczyk.info.pl , a na niej blogi Jana Pospieszlaskiego, Jana Żaryna, poety Wencla i jakiegoś pana, którego nie znam. Blogi są opatrzone fotografiami utrzymanymi w znanej wszystkim poetyce – oto doświadczony mędrzec spogląda w dal wzrokiem przenikliwem, w którem znać boleść i mądrość jednocześnie. Dobrze, że tego przez foto szop nie przepuścili i nie dodali tego cienia, który tak silnie uwodzi nas na zdjęciu Tomasza Sakiewicza.

 

Łatwość z jaką wielcy i uznani z tak zwanej naszej strony odnajdują się w produkowaniu treści trywialnych, słabych i miałkich, powinna obudzić w nas przynajmniej ciekawość. Niestety jak zwykle obudzi entuzjazm. Będzie ów entuzjazm spowodowany tym, że oto mamy jeszcze jedno miejsce w sieci, gdzie nasi mogą umieszczać swoje przemyślenia i pouczać maluczkich w jaki sposób zachowywać się w czasach powyborczych.

 

Ze szczególną uwagą przeczytałem tekst Jana Pospieszalskiego, który uważa wynik trzydziestoprocentowy za niewystarczający, ale w zasadzie zadowalający. Uważa także Jan Pospieszalski, że wynik ten zawdzięczamy „naszym” inicjatywom obywatelskim, jak to; marsz pamięci, Solidarni 2010, protestowi rodziców przeciwko posyłaniu 6 latków do szkoły i podobnym. Pisze Pospieszalski, że wyzwoliły one spory potencjał. Jest to oczywista bzdura. Inicjatywy te zatrzymały poparcie dla PiS na znanym, dotychczasowym poziomie i spowodowały, że liczba mandatów zmniejszyła się o ile pamiętam o 9. Wszystkie te inicjatywy służyły bowiem jednemu – wyraźnemu określeniu targetu, do którego można adresować ściśle sprofilowane treści. Liczba osób maszerujących w miesięcznicach była z każdym kolejnym miesiącem mniejsza. Namiot Solidarnych uważałem od początku za infantylną pomyłkę i nie napisałem o nim nigdy ani jednego słowa.

 

Target – to jest clou tego co Pospieszalski nazywa wyzwoleniem potencjału. Jak bardzo zaś jest w tym zaślepiony i jak łatwym złudzeniom ulega świadczy obecność jego bloga na stronie www.stefczyk.info.pl Pisze jeszcze nasz Pan Janek o tym, że jest nas co prawda mniej, ale za to jesteśmy lepsi i wrażliwsi i słuchamy fajniejszych piosenek. Jemu konkretnie chodzi o piosenkę Krzysztofa Klenczona pod tytułem „Biały krzyż”. I o to, że w czasie jubileuszowego koncertu „Czerwonych Gitar” ludzie wstawali z miejsc przy tej piosence i i stali z zapalonymi zapalniczkami. I to jest – pisze pan Janek – wspaniałe oraz daje nadzieję na przyszłość.

 

Otóż właśnie nie. Władzy nie zdobywa się za pomocą płonących zapalniczek. Nie zdobywa się jej nawet za pomocą płonących butelek z benzyną. W ten sposób można władze stracić jedynie. Władzę zdobywa się w wyborach większościowych i trzeba tak kombinować, by przekonać ludzi do głosowania z naszą intencją. W tych wyborach zrobiono wiele, by ich nie przekonać. Więcej – zrobiono wiele by nie osiągnąć żadnego z zadeklarowanych celów. Bardzo mocno za to i wyraźnie wyodrębniono target sprzedażowy dla rozmaitych firm handlujących usługami. I to już tak zostanie. Ludzie bowiem za nic nie przekonają się do tego, że powinni potencjał swoich emocji nieco zmienić. Będą reagować jak psy Pawłowa na słowo Smoleńsk i samolot. Słowa te będą zaś wykorzystywane w równie nieszczerych intencjach jak dotychczas. Przewiduję, że jeśli zmieni się władza w Waszyngtonie rzucą nam jakiś ochłap, byśmy ruszyli się wreszcie i zmienili władzę na taką, jaka odpowiada Amerykanom. Nie wiem czy będzie to partia, na której czele stał będzie Jarosław Kaczyński, czy ktoś inny. Przypuszczam jednak, że prawdy nie poznamy nigdy. Będziemy za to rozgrywani Smoleńskiem jak stado baranów, będziemy płakać na zawołanie, na zawołanie złorzeczyć i na zawołanie padać na kolana. I będzie nam się zdawać, że czynimy to we własnym interesie, w imię prawdy. Będzie dokładnie, toczka w toczkę tak samo, jak na emigracji w Londynie po śmierci generała Sikorskiego. I do tego samego gra ta doprowadzi. Musimy więc wstać z kolan, poznać powagę sprawy, i każdy indywidualnie i wszyscy razem powinniśmy zająć się przebudową naszej oferty, oraz zmianą sposobu jej prezentowania. To trudne, bo jak powiedziałem na początku zaleźliśmy się w krainie łatwych konceptów. Pokusa zaś by robić to co do tej pory czyli pisać o głupocie Tuska i Komorowskiego jest wielka, być może nawet jest nie do zwalczenia. Pewnie tak, pewnie nie do zwalczenia. Właściwie to szkoda. Mam jednak nadzieję, że Oni są jednak poważni i zrobią coś takiego, co nie pozwoli powrócić do starych mantr i tej łatwości szydzenia, która nas tak uwodzi. Myślę, że coś wymyślą. Posunęli się przecież bardzo mocno do przodu, zrobili to po to, by mieć jakieś korzyści. Nie inaczej. Spróbują więc nas przerobić. Szyderstwo, ten charakterystyczny sznyt i styl znany z poniedziałkowych poranków pod spożywczakiem będzie obecny nadal bo to wolno i tego system wręcz od nas wymaga. Określamy się w ten sposób i ułatwiamy Im zadanie. Myślę jednak, że to za mało, że teraz posuną się nieco dalej i to da nam szansę. Zobaczymy.

 

Ja to jeszcze raz powtórzę, na tyle dokładnie na ile potrafię; Krzyż stojący przed pałacem prezydenckim poszerza obszar świętości. Powoduje, że ludzie klękają i palą znicze, a także zaczynają się modlić. Dyskusja o Krzyżu w codziennej gazecie nie powoduje, że gazeta ta emanuje odore sanctitatis, powoduje jedynie, że każda łachudra czuje się w obowiązku zabrać głos w sprawie Krzyża. Taka jest właśnie różnica pomiędzy sacrum i profanum.

 

Niepokojące jest także to uspokojenie, które wpływa nam do mięśni niczym pavulon, to charakterystyczne moszczenia tyłka na znanym już miejscu, wygrzanym i ubitym. To oko przymknięte z nudów i oczekiwanie ze spokojem, co też się jeszcze może wydarzyć. Bo przecież nic się nie stało. Niektórzy nawet piszą, że Tusk przegrał. Łatwizna to klęska kochani. Przekonacie się. A już niedługo zacznie się ogólnopolski festiwal nawróceń posłów i szeregowych członków PiS, którzy dostrzegą, że niewiele ich przecież różni od PO. POPiS zaś ciągle jest możliwy. Ja nie wiem jaki jest na to ratunek i nawet nie próbuję zgadywać. O tym powinni myśleć panowie Lipiński, Hofman i reszta. Ja jednak, nie znając ich wcale, dobrze wiem, że oni akurat o tym wcale nie myślą. Oni żyją nadzieją. A być może także oczekują na propozycje.

 

Ponieważ tak się składa, że piszę książki i również je sprzedaję, zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl gdzie można znaleźć wszystkie wydane przeze mnie do tej pory rzeczy, z wyjątkiem jednej, która się już w całości sprzedała. Można tam także kupić książkę Toyaha, oraz tomik wierszy ojca Antoniego Rachmajdy pod tytułem „Pustelnik północnego ogrodu”.

0

coryllus

swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy

510 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758