Starość jest cechą ludzi młodych, którym życie przeciekło przez palce
sięgam po kolejną kartkę a cztery
i ołówek twardy pięć h (sporządzam testament)
w świetle wschodzącego słońca ostrze lśni
niczym sztylet gotowy dźgnąć
pod pewnym kątem
w podwójnych szybach chwytam moment
wtedy słońca mam dwa – to tylko chwila
cienie nocy kurczą się wciskają w szczeliny piwnic
znikają w niedomkniętych oknach suteren
kiedy słońce dogrzeje ziemię sen odparuje na dobre
resztki mgieł osiądą w zacienionych ogrodach
z kartki formatu a cztery buduję samolot
wypuszczam go z dłoni
bezszelestnie odlatuje za następny widnokrąg
ołówek precyzyjnym ruchem wbijam w oko
spłoszona łasiczka ucieka z ram
(w ciszy zatrzymanego życia wszystko staje się inne)