Bez kategorii
Like

„Świetlik – życie zawieszone na linie” – Uzupełnienie cz. 1

16/03/2012
605 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
no-cover

Okładka książki o spółdzielni, autorstwa Iwony Demskiej i Anny Oler.

0


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Po przeczytaniu książki "Świetlik – życie zawieszone na linie" odczułem spory niedosyt. Nad książką unosi się bowiem dawnych wspomnień czar a my jesteśmy przecież 25 lat dalej. Nie znalazłem tego na co najbardziej czekałem czyli odniesienia do dzisiejszej sytuacji i relacji między opozycyjnością lat 80-tych a jej widocznymi jej skutkami.

 

Większość wspomnień jest o wiaderkach, temperaturze, niekontrolowanych lotach, bujającym się kominie i strachu w portkach. 
Ale spółdzielnia była polityczna i opozycyjna a nawet, jak brzmi tytuł jednego rozdziału była "kołyską elit politycznych" i dlatego powstała książka, inaczej nie miałyby sensu opowieści o spadających wiaderkach bo takich firm, w których codziennie spadają wiaderka jest prawdopodobnie kilkaset. Ta polityczność i opozycyjność miały coś zmienić i do czegoś doprowadzić a co zmieniły i do czego doprowadziły to jest pytanie dla mnie najważniejsze. W książce odpowiedzi na to pytanie nie ma.
Czy dlatego że rozmówcy byli tak prowadzeni przez autorki, czy też może nie chcieli wstępować na grunt, na którym czuli się niepewnie?
"Kołyska elit politycznych" –  tak zatytułowana jest relacja Mirosława Rybickiego. Kołyska może tak – wielu było infantylnych. Co do elit to można mieć wątpliwości. "Macieja Płażyńskiego Tadeusz Mazowiecki desygnuje na wojewodę gdańskiego, Arkadiusz Rybicki zostaje sekretarzem stanu w kancelarii Lecha Wałęsy. Do Belwederu trafia też Marek Zająkała, do Sejmu Donald Tusk." Wprowadzający nieszczególni i z dzisiejszej perspektywy może lepiej byłoby nie wspominać, ale… zobaczmy jakie efekty tego awansu. 
Parę lat później okazuje się, że wielu "herosów" opozycji ta agenci SB, a komuniści po "zwycięstwie" opozycji znakomicie uwłaszczyli się na majątku, opanowali media, nawiązali kontakty handlowe z przyjaciółmi tym razem z Zachodu. Można bez wielkiego ryzyka powiedzieć, że nowe "elity" świadomie czy też nieświadomie (nie ma to większego znaczenia bo to albo głupota albo cynizm – jedno i drugie niegodne polecenia) ułatwiły komunie przepoczwarzenie się a i same po różnych aliansach są odpowiedzialne za późniejszą kolonizację kraju i idącą za tym pauperyzację społeczności.
      Spodziewałem się więc, że może nie "krajowi" ale przynajmniej świetlikowi opozycjoniści uderzą się w pierś, posypią głowy popiołem i powiedzą:" tak, byliśmy naiwni, daliśmy się podwieźć cwaniaczkom, wyrolowali nas, agenci byli głównie w naszych szeregach, nie o taką Polskę walczyliśmy (pozdrawiam Jurka Kowalskiego), ludzie pracy "mają" gorzej niż kiedykolwiek, nie są pewni dnia ani godziny, muszą wyjeżdżać i umierać z głodu na ulicach Rzymu, Marsylii i Madrytu, arogancja i agresja urzędników przekroczyła już wszelkie granice, każde urzędowe pismo zaczyna się lub kończy pogróżką tak jakby było kierowane do niewolnika a człowiek, który nie ma pieniędzy i który przez całe wieki był głodny współczucia teraz jest uznany za winnego  i ścigany jak dzikie zwierzę przez wszystkie instytucje tego państwa." 
Niczego takiego się nie doczytałem i nie doczekałem. Raczej widać, że koledzy pozostali w pokrytym patyną czasu klubie K2 (przyp. mój, świetlica, miejsce spotkań w siedzibie na Małcużyńskiego 50) i w tamtych nastrojach czują się najlepiej. Może złapali zbyt "ciepłe" przyczółki i już dziś tak opozycyjni nie są a przecież czasy wymagają opozycyjności większej bo też zagrożenia są większe.
     Mimo wszystko ciekawe byłoby dowiedzieć się co dziś sądzi i wie Andrzej Zarębski o Ireneuszu Krzemińskim i Pawle Śpiewaku (patrz "Świetlik – życie…"), Mirosław Rybicki o elitach i lustracji, Mariusz Wilk o marksizmie (patrz Informator Rady Nadzorczej art. "Niech żyje Lechia Gdańsk"), Lech Kosiak o Leszku Moczulskim albo Bogdanie Lisie na przykład albo Tadeuszu Mazowieckim, Jerzy Borowczak o Stoczni Gdańskiej a Donald Tusk o G. Orwellu.
W tym sensie okazja jaką było powstanie książki nie została wykorzystana. Być może autorki nie miały aż takich ambicji.
Powstał tabloid o rozgrzanych wiaderkach, bujających się kominach, koniu w pokoju hotelowym, dynamicie, dwóch skojarzonych w spółdzielni małżeństwach i pracujących w "Świetliku" partnerach trzech piszących pań.  
     Nawet nieźle by się to czytało ale… 6 mln bezrobotnych (bo trzeba liczyć tych z Irlandii), 15 mln degenerujących się z dnia na dzień, stojących w bramach, bo nie mogą się nawet do innej dzielnicy bo 2 zł na tramwaj stanowi zbyt duży wyłam w budżecie a elity z kołyski budują neoliberalizm, tę bardziej wredną mutację bolszewizmu.
                         
                                                                        
                 Zbigniew Gołębiewski
 
 
 
 
 
P.S. Kilka zdjęć z domowego archiwum Mirka Błaszkiewicza.
 

Po meczu "Fizyczni – Umysłowi", Brzeźno IX 1990

 

Na kominie w Celulozie Świecie, czerwiec 1986

 

Świetlikowcy i Portowcy na Pielgrzymce Ludzi Pracy, 1986 r.

0

Roko

Gdanszczanin, urodzony w Sopocie

31 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758