Boże Narodzenie świętują nie tylko katolicy -wszyscy pozostali korzystają tylko z t.zw. wolnego . Poczytałam trochę na ten temat w prasie i pozwalam sobie na przytoczenie niektórych wypowiedzi. (-) Nasz Dziennik i troszkę moich myśli :
JEZUS PRZYSZEDŁ NA ŚWIAT a jaki ten świat ? Na zewnątrz zwariowany a wewnątrz zgniły. MY GO TAKIM CZYNIMY ! Są momenty w życiu, kiedy trzeba zamilknąć, ponieważ słowa nagle stają się niepotrzebnym balastem. Zamiast nieść informację, zaczynają zaciemniać obraz rzeczywistości. Ich nadmiar wprowadza chaos. Zamiast wyostrzonego widzenia pojawia się jego zmętniałe, nic nieznaczące odbicie.
Pokusa takiego spojrzenia pojawia się także przy okazji Bożego Narodzenia.
To bardzo "ryzykowny" dzień. Iluzją, podzielaną zarówno przez wierzących, jak i niewierzących, jest przekonanie, jakoby mówienie o Bogu mogło być czymś absolutnie łatwym. Bezwstydność, z jaką świat komercji sięga po motywy dotąd zarezerwowane dla sfery sacrum – tylko po to, by więcej sprzedać, podkręcić koniunkturę; aksjologiczna próżnia, w jaką wpadają słowa kolęd, nawała taniego sentymentalizmu i życzeń, wedle których święta koniecznie muszą być "wesołe" (?), sprawiają, że coraz więcej osób (co widać w sondażach) nie wie już, o co chodzi. Ten, którego fakt przyjścia na świat przecież mamy świętować, staje się niewidoczny, nierozpoznany, wzgardzony. Nie liczy się. Jest mało ważnym ornamentem świątecznych dni.
Girlandy świerkowe, złocisto-papierowe aniołki, miliony światełek mają rozjaśnić ludzkie serca, wnieść choć odrobinę ciepła – tylko w minimalnym stopniu to się udaje. Dlaczego? Bo o inną jasność i radość tu chodzi. Nie o tę, którą niosą w sobie suto zastawiony wigilijny stół, góra prezentów pod choinką, bliskość kochanych osób obok. Chodzi raczej o pewność, którą może dać Bóg, zniżający się do granic ludzkiej egzystencji – wierny przymierzu, jakie zawarł z ludźmi przed wiekami, konsekwentny w wypełnieniu raz danej obietnicy. Czy potrafimy to odkryć? Przebić się przez zasłonę zmysłów, płytkiej radości i z pokorą pochylić się nad miłością Stwórcy?… Nie jest to łatwe.
Dojrzewanie do przyjęcia pełni prawdy o wcieleniu Syna Bożego wymaga czasu. Szkodliwe są wszelkiego rodzaju "ułatwienia". Dramatyczne jest trywializowanie prawdy o Bogu, który sam jest głębią rzeczywistości, a nie tylko "przedmiotem poznania", ponieważ w ten sposób nigdy się Go nie uda spotkać .A spotkanie GO jest warte każdego trudu "poszukiwania prawdy o tym co jest sensem naszego istnienia i przejścia do wieczności "