Miałem tu dziś puścić coś innego, ale tekst poniższy został ocenzurowany w salonie24, pomieszczam go więc tutaj.
Tekst ten został ocenzurowany w salonie24. Po prostu zwinięty. Myślę, że to przez fakt iż przytoczyłem tu pewne słowa z ostatniego subotnika Rafała Ziemkiewicza, ale może nie. Sam nie wiem.
Rozrywka nie wyklucza wcale obrotu informacją prawdziwą, rozrywka zakłada jedynie, że nie można podawać informacji takich, które godziłyby w interes właściciela stacji lub gazety czy radia. To jedyna różnica pomiędzy medium poważnym a rozrywkowym. Innej nie ma. Tyle, że prawdziwa informacja w przekazie rozrywkowym musi być nieco zmodyfikowana, musi być taka jak pies wychodzący z salonu piękności dla psów. Musi mieć kokardki i tapir i różne szykany na ogonku. Wtedy będzie dobrze.
To jest prosta rzecz, produkować takie informacje, sam się tym zajmowałem przez długi czas. Kłopot w tym, że i na nie brakuje miejsca, to znaczy że coraz większy obszar wiedzy objęty zostaje klauzulą tajności. Coraz więcej informacji godzi w interes tego, który je emituje. Zbliżamy się więc powoli do momentu, w którym z pudla zostaną tylko kokardki, tapir i szykany na ogonku. Zbliżamy się do momentu, w którym na wydziałach dziennikarstwa i nauk politycznych omawiane będą wręcz wzorniki informacji, tak jak niegdyś, a może i dzisiaj architektom i projektantom wnętrz potrzebne były wzorniki motywów i detali.
Oto wczoraj nasz gospodarz ogłosił, że w tutejszej telewizji wystąpi prawdziwa gwiazda – Lejb Fogelman, który jest znanym prawnikiem, postacią medialną i kolegą Lecha Kaczyńskiego. Jako człowiek, który zajmował się dystrybucją informacji atrakcyjnych i ekscytujących czytelnika zawodowo, nawet nie znając tekstu Toyaha na temat tego pana, może z całą odpowiedzialnością rzec, że żadna z tych informacji nie pokrywa się ze stanem faktycznym, czyli z tym kim rzeczywiście i istotnie jest pan Fogelman. Redaktor Janke zaś podaje nam ten zestaw w ten sposób, by zachęcić nas do czytania i oglądania. I dodaje jeszcze słowo Żyd, które powinno wywołać jakieś typowe – według rozmaitych speców od mediów – reakcje antysemickie. Nie wywołuje. Z oczywistych względów – wszyscy już dawno nauczyli się wyczuwać takie prowokacje i je po prostu olewać. Jedynymi ludźmi, którzy odzywają się w tej sprawie są dyżurni prowokatorzy, rozpoznawali jak – przepraszam za kolokwializm – kurwy pod Marriottem. W tym miejscu chciałem pozdrowić serdecznie pana senatora Piesiewicza.
Próżno oczywiście oczekiwać, że redaktorzy Janke czy Kozak zapytają pana Fogelmana o to wszystko o co chcieliby zapytać komentujący pod tym ogłoszeniem blogerzy. Myślę, że skończy się na standardowych przekomarzaniach typu – Polacy to, Żydzi tamto, a pan Fogelman używając słów sympatycznych i ciepłych wyjaśni nam, że fajni z nas goście, pod warunkiem, że nie wtrącamy się do spraw, których nie rozumiemy do końca lub rozumiemy źle. Powie nam też pewnie, że Lech Kaczyński był może trochę safandułowaty, ale kolegą był dobrym i dało się z nim wytrzymać. Tyle, że on także cierpiał na ten znany wszystkim Polakom syndrom wtykania nosa w sprawy dlań niedostępne. I proszę co się stało – wypadek! Że co? Że tak nie powie? No to poczekajmy. Może zamiast słowa wypadek użyje zwrotu – straszna tragedia. Może nawet zamyśli się chwilę i otrze łzę sunącą wolno po jego szczeciniastym policzku. Myślę nawet, że pan Fogelman jest do tego stopnia kompetentnym człowiekiem, że może nam dać nadzieję na to iż dowiemy się wkrótce prawdy o tej Tragedii. A przynajmniej to zasugeruje. Dziś rano portale podały, że odczytano nowe słowa z czarnej skrzynki. Słowa generała Błasika. Po dwóch latach! Wyobrażacie sobie. To jak się teraz musi denerwować Ziemkiewicz, skoro po programie Olejnik z Seremetem używał słów takich jak: gówno i kurwa. Teraz pewnie już leci kupić nową klawiaturę, bo starą z wściekłości i zdenerwowania, że tak go oszukiwali przez swa lata, pogryzł i połamał. Powiedzieli co prawda, że słowa te nie wnoszą nic nowego do śledztwa, ale mogą się mylić przecież, albo odczytać jeszcze jakieś inne słowa, które coś jednak wniosą.
Nie miejcie do mnie pretensji, że obstawiam taką wersję. Media są jak bukmacherka, można sobie zgadywać co się stanie, a jak ktoś ma zmysł do interesów może nawet przyjmować zakłady.
Nie mogę nie zatrzymać się także przy tej wczorajszej wpadce administracji, która spod tekstu Igora Janke usunęła link do tekstu Toyaha o panu Fogelmanie. W dodatku usunęła dwa razy. Ja się tu nie daj Boże nie chcę fałszywie oburzać, bo jak już powiedziałem, także robiłem w rozrywce i dobrze wiem co to znaczy kiedy ktoś chce popsuć dobrze przygotowany i drogi spektakl jakimś nieodpowiedzialnym zachowaniem. To jest po prostu granda. Pokusa by takiego kogoś związać, zakneblować i rzucić do piwnicy jest wielka. Niestety czasy kiedy to będzie możliwe i społecznie akceptowane jeszcze nie nadeszły. One wkrótce nadejdą, a o tym kiedy to nastąpi być może dowiemy się z ust samego pana Fogelmana już jutro, ale jeszcze nie nadeszły. Jeszcze nie teraz. Z jasnym więc czołem i takim samym sercem pomieszczam tu ponownie ten link http://toyah1.blogspot.com/2011/12/lejb-fogelman-czowiek-z-koszerna-busola.html
Myślę, że może zdarzyć się tak iż – do takich rozważań skłania mnie postawa administracji – wkrótce w rozrywce internetowej pozostanie nam już tylko sam Lejb Fogelman i jego bon mots. Kiedy zaś zechcemy obejrzeć sobie jak za dawnych czasów gołą babę, jaką taką fajną, z cyckami i wypiętym tyłkiem, okaże się, że nie ma tego w żadnej zakładce. Dlaczego? Bo treści tego typu godzić będą w interes właściciela mediów. Z rzeczy zaś zbliżonych kalibrem zostanie nam to co w tytule czyli super niania w samej bieliźnie.
Przypominam, że moje książki można już kupić w Warszawie w księgarni Tarabuk przy ulicy Browarnej 6, a także w sklepie Foto-Mag przy Alei KEN 83 lok.U-03, tuż przy wyjściu z metra Stokłosy, naprzeciwko drogerii Rossman. Można je też kupić w księgarni "U Iwony" w Błoniu oraz w księgarniach w Milanówku po obydwu stronach torów kolejowych, a także w tymże Milanówku w galerii "U artystek". Aha i jeszcze w galerii "Dziupla" w Błoniu przy Jana Pawła II 1B czyli w budynku centrum kultury. Cały czas zaś są one dostępne na stronie www.coryllus.pl Zapraszam. Uwaga! Atrapia i Toyah dostępne są jedynie w sklepie Foto-Mag, bo tak i już. Może kiedyś będą także gdzie indziej, ale na razie ich tam nie ma. Książkę Toyaha o liściu można kupić jeszcze w Katowicach w księgarni "Wolne słowo" przy ul. 3 maja. Gdzie to jest dokładnie, pojęcia nie mam.
Informuję także, że dnia 13 stycznia, w piątek, o 18.00, w Domu Polonii przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie odbędzie się spotkanie z blogerem coryllusem, autorem licznych książek i publikacji internetowych. Zapraszam.
swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy