Stylizm musi upaść, wypijmy za to
12/10/2013
955 Wyświetlenia
4 Komentarze
14 minut czytania
Kilka lat temu opracowałem założenia teorii stylizmu. Korzystająć z okazji, że jesteśmy przed szansą obejrzenia w Warszawie upadku tej doktryny lub jej zaskakującego triumfu chciałbym niniejszym przypomnieć na czym polega owa (na szczęście nietrwała, choć groźna) deformacja i degeneracja demokracji. Mając przy tym nadzieję, że kilka par oczu rozszerzy się szerzej.
W doktrynie politycznej powszechnie znanym jest fakt, że wymyślona przez Ateńczyków „Demokracja”, czyli obywatelska gąbka ustrojowa, wchłaniająca w siebie wszystko to, co się rozlało w wyniku „obywatelskich roszczeń” posiada tendencje do deformacji.
Demokracja w czystej formie (idealnej, a więc wysoce trudno spotykanej – mówiąc eufemistycznie) jest stanem równowagi chwiejnej, jaką posiada piłeczka umieszczona na czubku sfery. Patrz – nie dotykaj, bo każde jej zachwianie prowadzi do upadku, czyli patologii i wynaturzeń o wysoce niebezpiecznym charakterze dla jednostki, społeczeństw a nawet całych cywilizacji.
Przypomnijmy, zatem łopatologicznie:
Kierunki tych zniekształceń są różne, mniej lub bardziej zbrodnicze i destrukcyjne oraz o różnej podatności na identyfikację.
Niektóre narzucają się same i są dosyć łatwo rozpoznawalne: Teokracja – czyli rządy religii (a dokładnie kapłanów) lub Technokracja – czyli ustrój oparte na władzy specjalistów dla których bogiem jest nauka (i to nie tylko przyrodnicza) kosztem wartości czy Rasizm – głoszący dominację jednej rasy człowieka nad innymi.
Niektórym, warto poświęcić 2 słowa więcej.
*
Zachwianie funkcjonowania mechanizmów kontroli ZDOBYWANIA władzy (tu pięknym przykładem jest nasza dzisiejsza ordynacja wyborcza wg „list prezesowskich”) prowadzi do autorytaryzmów, totalitaryzmów a co najmniej do „Oligarchii” – czyli rządów jednostek lub fałszywych elit, ubranych w „dobro państwa”. Zaniechanie wykonywania mechanizmów kontroli SPRAWOWANIA władzy prowadzi do rządów złodziei, a więc tego typu oligarchii która uwłaszcza się bez skrupułów na majątku obywateli, czyniąc ich swoimi zakładnikami finansowymi a więc poddanymi – taki ustrój nazywamy „ Kleptokracją”.
*
Gdy natomiast w demokracji zaczyna dominować egalitaryzm i pauperyzujący ją brak cenzusów, zmienia się ona w „Ochlokrację” (rządy tłumu, czyli ludzi bezrozumnych i zatrącających umiejętności samodzielnego myślenia) lub „Pajdokrację” uzależnioną od wyborców niedojrzałych, niesamodzielnych, o niskim poczuciu odpowiedzialności i wysokim stopniu zdziecinnienia, wyjątkowo podatnych na manipulację medialną (w tym reklamy) oraz żyjących z dnia na dzień. Czasem, gdy wiek wyborczy obniżony zostaje do minimum (np. 18 lat) i katastrofalnie rozjeżdża się z wiekiem zakładania trwałej rodziny i oderwania się od opieki rodziców (dziś to około 30 lat) to mamy „Rządy Dzieci” par excellence. O objawach podobnych zachowaniu murzynów w kolonizowanych albo neokolonialnych krajach afrykańskich, którzy będą pracować za uwłaczające pieniądze by potem wszystko przepić, roztrwonić na wszelkie badziewie do nich sprowadzane i cieszyć się, że są jacyś obcy biali co za nich myslą i planują. Tu mała dygresja: Ruch Palikota (czyli TiRówka) proponuje obniżenie wieku umożliwiającego udział w wyborach – chyba zrozumiałe na co liczą ci ludzie?
Oczywiście najbardziej nas wszystkich przeraża taka deformacja demokracji, która prowadzi do kwestionowania każdej innej niż obowiązująca ideologia, prawo naturalne eliminuje kosztem prawa pozytywnego a interes jednostki podporządkowuje interesowi całego państwa lub narodu. Taki ustrój przekształca się w histerię/aplauz masowy (gdzie jednostka passe tam kolektyw na topie) o nazwie Komunizm, Faszyzm czy Nazizm. W zależności, jaką ideologię przyjmie jako fundament tego państwa, którego dobru poświęca jego mieszkańców.
*
A contrario, podporządkowanie interesu jednostki oraz interesu grupy, narodu i samego państwa celom oderwanym od motywacji wyborców w tym państwie nazywamy Internacjonalizmem i Kosmopolityzmem.
Wszystkie te karykatury demokracji maja jedną charakterystyczną cechę, przybierają swoją postać w sposób ewolucyjny i często trudno zauważany, przez osoby w nim uczestniczące, do czasu, gdy JEST JUŻ ZA PÓŹNO i nagle trzeba płacić daninę krwi.
*
Rzadko, kiedy ten proces jest nazywany inaczej niż „rozwój demokracji” albo „demokracja + jakiś przymiotnik” („ludowa, europejska, socjalistyczna, nowoczesna). W zasadzie tylko komuniści nazywali to komunizmem i faszyści faszyzmem. Bo nawet naziści nie nazywali się przecież nazistami (od.Nationalsozialismus innej nazwy narodowego socjalizmu) i bardzo pielęgnowali fakt, iż ich Fuhrer doszedł do władzy w drodze demokratycznych wyborów. Czasem tą dewaluację demokracji nazywa się bardzo eufemistycznie „trzecią drogą” lub „budowaniem nowego wspaniałego świata” ale jednak najczęściej, po prostu narzędzie sprawowania rządów, jakim jest demokracja zamienia się na cel ostateczny czyli DEMOKRACJĘ.
*
Spece od doktryn politycznych nie przewidzieli jednak takiego wykoślawienia „ustroju większościowego”, z jakim mamy do czynienia dzisiaj. Dzięki maksymalizacji egalitaryzmu, zafałszowaniu rzeczywistości i spłyceniu oczekiwań przez dominację mediów masowych stworzono coś, co wyglada cudnie a czerpie garściami z najgorszych cechy wielu wymienionych wynaturzeń.
*
Nazwałem ten nowy, niebezpieczny ustrój STYLIZMEM.
*
Pisałem o nim już bardzo dawno (2008, 2009) na Salonie24 i Niepoprawnych (poszukajcie za znajdziecie), a już po mnie bardziej precyzyjną formę nadał mu Profesor Krasnodębski w Rzeczpospolitej z dnia 17-04-2009
Stylizm, to rządy ludzi niemerytorycznych, wybieranych przez osoby, dla których nie treść książek jest wartością, ale ich opakowanie i przedmowa (najlepiej krótka) jakiejś osoby o znanym nazwisku, będącej „uznanym autorytetem przez ludzi kulturalnych”.
*
Stylizm jest niesłychanie niebezpieczny, gdyż nie zajmuje się absolutnie rozwiązywaniem jakichkolwiek problemów, lecz prezentowaniem się tak miło, sympatycznie, profesjonalnie i marketingowo, by wytworzyć wiarę, że te problemy w rzeczywistości nie istnieją a jeżeli istnieją to zostały stworzone przez kogo innego i rychło (choć niewiadomo kiedy) zostaną rozwiązane.
Stylizm kładzie nacisk na fasadę. Stylizm informuje społeczeństwo, że to styl rządów świadczy o ich wartości, ponieważ tylko styl rządów może podlegać społecznej ocenie. Szczegóły – mówią Styliści – zostawmy specjalistom, bo państwo, szanowni wyborcy i tak nie macie czasu na zapoznanie się z nimi, a jeśli nawet byście mieli to przecież mało kto z was się na tych arkanach zna. Rządzenie – twierdzą Styliści – to jak budowa mostu, muszą zająć się nim potwierdzone autorytety (najlepiej przez jeszcze większe lub porównywalne, ale zagraniczne „autorytety”).
Stylizm jest ruchem masowym, żerującym na pragnieniu każdego (nawet obszczymura) aby mieć styl. A ten, kto ma styl popiera Stylistów czyli „ludzi z klasą”. Stylizm choć oderwany od rzeczywistości (w której wartością jest fachowość i skuteczność) sprawia wrażenie ustroju przyjaznego, kojarzy się z miłością, uśmiechem, szacunkiem, elegancją, zdrowiem, dobrym wyglądem, modernem, świetnym wykształceniem, dobrym gustem, nowoczesnością, kulturą, spokojem i powszechnym uszanowaniem.
*
Stylizm opiera się na dbałości wpływowych wyborców o swoje interesy, w niedobrym stylu by było psuć robotę i humor lekarzom z Izb Lekarskich, adwokatom z Palestry, prezenterom telewizyjnym z programów o wysokiej oglądalności, słynnym choć niezbyt dociekliwym dziennikarzom, znajomym biznesmenom i politykom zagranicznym z Salonów UE lub GAZPROMu.
Dla propagatorów stylizmu wszystko jest ważne, co się prezentuje, co widać na pierwszy rzut oka, co przyniesie doraźne korzyści i czym łatwo można się pochwalić. I sukcesem propagatorów jest to, że niemal przekonali do tego społeczeństwo.
*
Target Stylizmu rośnie w coraz większą masę pod sztandarami (a jakże) DEMOKRACJI. A wszystko to, co jest dla Stylizmu wrogie i niewygodne „target” już odbiera jako tej „DEMOKRACJI” zagrożenie.
Dla „targetu” i „pożywki” Stylizmu przestają być ważne osiagnięcia polityków, ich autentyczne sukcesy, dbanie o interes narodowy, przygotowanie merytoryczne, doświadczenie i ich prawdziwe biografie. Nie pójdą na referendum odwołać złego prezydenta miasta, który podrożył im trzykrotnie czynsz w mieszkaniu komunalnym, bo ważniejsze jest dla nich to, że TEN CO MA STYL, CO JEST LUBIANY W EUROPIE, CO WPRAWDZIE NIE ZNA JĘZYKÓW ALE MA FCHRANCUSKI AKCENT mówił żeby nie iść, bo się zrobi przysługę temu co wygląda jak „KARTOFEL” i jest synonimem absolutnego zaścianka i nienowoczesności bez stylu. Stylista wspiera stylizm nawet kosztem siebie, rodziny czy przyjaciół. Zapluje się w jego obronie w najlepszym stylu, zepsuje święta najbliższym i zeżre każde gówienko w tęczowym papierku. W życiu nie widział geja ale najważniejszym tematem będzie dla niego agitowanie na rzecz związków partnerskich. Stylizm jest ponad zdrowy rozsądek, argumenty i autentyczne potrzeby.
*
I możemy zwracać uwagę na wszystkie niedoskonałości Stylistów, na zalety wrogów Stylizmu, na to iż zasadą demokracji jest ścieranie się różnych racji, na konieczność podejmowania trudnych decyzji, (które nie zadowolą wszystkich) żeby rządzić i na to, że ujmujący uśmiech polityka nie świadczy o wartości jego służby państwowej (kto pamięta roześmianego Józefa Piłsudskiego?).
Wyborcy twórców i propagatorów Stylizmu, ze swojej natury nie będą toczyć rozmów merytorycznych i odpowiadać na argumenty, gdyż dla nich nie to jest ważne. Wyborcy polityków Stylizmu nie ocenią braku istotnych sukcesów swoich pupilów, bo to tych wyborców kompletnie nie interesuje. Sto razy gorzej by było gdyby np. Premier Tusk się publicznie usmarkał. Ot wtopa na całego, trzy takie i koniec kariery.
*
Popularność ArcyStylisty Polski spada ale wciąż oczarowany „target” widzi go tak:
Dlatego Stylizm będzie się miał dobrze do tylko czasu jakiejś autentycznej, odczuwalnej dla wszystkich katastrofy, choć też niekoniecznie z dnia na dzień bo to proces. Stylizm bowiem, który zamienił życie prawdziwe i politykę w życie i politykę pozorów do takiej katastrofy musi doprowadzić. Wszak oducza siebie i swoich wyborców od myślenia, zapobiegliwości, umiejętności analizy sytuacji, umiejętności funkcjonowania bez podpowiedzi telewizora i niszczy instynkt samozachowawczy.
A teraz rozejrzyjmy się, czy owa już się nie zdarzyła i czy nie idą następne? Ile ten cyrk jeszcze potrwa?
*
ŁŁ
Ps. Paw, choć kolorowy i ufny w sobie, może brylować do woli co najwyżej w gronie innych rajskich ptaków albo wśród swoich samic i gapiów w Łazienkach Królewskich. Gdy jednak tylko wyjdzie na zewnątrz udusi go pierwszy, bezpański pies. W ramach realnej sztuki przeżycia.
4 komentarz