Wątpliwość mam. Czy to bezpieczne?? Wie ktoś z Was?
Wypchali mnie na zakupy (brrr!). Do takiego dużego sklepu (brrrr, brrr, brrr). Hipermarketu (apage satanas!). Nogi mi nieomal odpadły od zakupów tamże. No bo ja swoim zwyczajem czytam skład wszystkiego co mam zamiar kupić. Nie, zapisów nt GMO na wyrobach z soi nie widziałam – nie wiem w którą stronę kłamią. Ale nie o soi i GMO tym razem chciałam. Pastę do zębów miałam wybrać. Taką nie trującą;) – bez fluoru, benzoesanu i jakby się dało, to bez laurylosiarczanu sodu (w markecie to niewykonalne, ale z poczucia obowiązku sprawdzałam). Sprawdzałam jak leci, nie dyskryminując żadnej. No i trafiłam… Pasta Sensodyne Classic. Zawiera 10% chlorku strontu… Rence mnie normalnie opadli. Ja rozumiem, że w małych dawkach stront jakoś tam wspiera "retencjonowanie" wapnia w organizmie, gospodarkę nim i chyba też fosforem(?). Ponoć jest świetny przy leczeniu zębów nadwrażliwych. Ale pamiętam też jak mnie uczono, że to metal ciężki i jako taki ma być traktowany z rezerwą. Dawno to było jak mnie tego uczono. Coś w tym zakresie się zmieniło w międzyczasie? Pytam nie w celu siania paniki, tylko żeby się dowiedzieć – może jest tu ktoś z branży wapniowców [nie mylić z wapniakami;) ] i umie mnie oświecić co do działania strontu na organizm ludzki? Czy to niewinny dodatek leczniczy (patrz nadwrażliwość), czy może kolejny pomysł Big Farmy nie mający związku z ochroną naszego zdrowia?
Zanim uzsykamy jakieś wyjaśnienia, kobiety w ciąży może niech nie używają tej pasty.
A nawyk czytania etykiet warto sobie wyrobić i kultywować.
Zwyczajnie. Po ziemi:). Na prosty chlopski rozum baby:). [Grafika pochodzi z galerii obrazów Aleksandra Horopa www.horopgaleria.bloog.pl (za zgoda Autora)]