Czy funkcjonariusze Straży Miejskiej mieli prawo użycia kajdanek?
Czemu służą pomówienia o nienawiść?
Na marginesie zeszłotygodniowego zajścia na Krakowskim Przedmieściu, w trakcie którego doszło do pobicia przez funkcjonariuszy Straży Miejskiej dziennikarza oraz do użycia kajdanek (wobec trzech osób, zakładano je na wykręcane do tyłu na ręce), warto sobie zadać pytanie – co wolno Straży Miejskiej.
Sprawa jest niebagatelna, skoro w opinii Moniki Niżniak, rzecznika prasowego Straży Miejskiej w Warszawie „od kilkunastu dni można zaobserwować tworzenie frontu nienawiści wobec strażników miejskich” i – jak donoszą media – „na Krakowskim Przedmieściu interweniujący strażnicy miejscy są notorycznie znieważani i obrażani” (http://stooq.com/n/?f=449170).
Co prawda ja sam spędziłem w ciągu ostatniego tygodnia w okolicach namiotu na Krakowskim Przedmieściu w sumie kilkadziesiąt godzin i takich zachowań nie widziałem – ani jednego! Wręcz przeciwnie, byłem świadkiem rzeczowych rozmów, tłumaczenia, przekonywania. Ale jeśli padają tak poważne zarzuty, warto się również przyjrzeć tzw. umocowaniu prawnemu Straży Miejskiej do stosowania środków przymusu bezpośredniego.
Są one ściśle regulowane przepisami Ustawy z dnia 22 maja 2009 r. O zmianie ustawy
o strażach gminnych, ustawy o Policji oraz ustawy – Prawo o ruchu drogowym (Dziennik Ustaw z 2009 r. Nr 97 poz. 803), która m.in. precyzuje w art. 14b kiedy Straż Miejska może użyć kajdanek:
Art. 14b. 1. Kajdanki można stosować wobec osób ujętych oraz podczas wykonywania zadań, o których mowa w art. 11 ust. 1 pkt 7 w celu:
1) udaremnienia ucieczki osoby ujętej lub osoby mogącej stwarzać swym zachowaniem zagrożenie dla życia, zdrowia lub mienia,
2) zapobieżenia czynnej napaści lub czynnemu oporowi.
2. Kajdanki zakłada się na ręce trzymane z przodu, a osobom zachowującym się agresywnie na ręce trzymane z tyłu.
W dniu 11.04.2011 sytuacja była taka, że Straż Miejska próbowała siłą usunąć namiotową pikietę z Krakowskiego Przedmieścia. Uczestnicy pikiety po prostu odmówili jej opuszczenia, stosując tzw. bierny opór. Nie było ani prób ucieczki ani tym bardziej napaści czy czynnego oporu. O ile mi wiadomo nie znieważono też funkcjonariuszy łamiących prawo i brutalnie traktujących tych ludzi. Nie było żadnego powodu do stosowania kajdanek i nie było konieczne rzucanie kogokolwiek na ziemię.
W związku z rażącym złamaniem przepisów apeluję do Prezydent m.st. Warszawy Pani Gronkiewicz-Waltz o zorganizowanie dodatkowych szkoleń dla funkcjonariuszy, tak aby podlegająca jej służba działała zgodnie z obowiązującym prawem. Częścią szkolenia może być udział w sprawie karnej, jaka wytoczona zostanie funkcjonariuszom łamiącym prawo. Proszę również śmiało sięgnąć po kary dyscyplinarne!
Piszę to jako zdeklarowany legalista, do tego przekonany, że Straż Miejska – lub podobna służba – jest potrzebna. Ale dla własnego dobra powinna pozbyć się z własnych szeregów funkcjonariuszy nie szanujących prawa. A nie zakrywać ich zachowania bezpodstawnymi zarzutami o nienawiść.
Zamieszczono również na: Salon24
Troche przemyslen nt. biezacej polityki, ludzi, konfliktów. Widziane z perspektywy Krakowskiego Przedmiescia, z którym sympatyzuje, ale sie nie do konca utozsamiam.