Ciocia Iwona wpadła do studni
I leży tam chyba już od stu dni.
Trzeba uważać, moi złoci,
Żeby się czasem nie napić cioci!
100 dni Napoleona (nazywane również Lotem orła) – okres od 1 marca (powrót Napoleona Bonaparte z wyspy Elby) do 22 czerwca 1815 (abdykacja Napoleona po przegranej bitwie pod Waterloo z tzw. VII koalicją antyfrancuską, czyli połączonymi siłami angielskimi oraz pruskimi), w którym Napoleon ponownie sięgnął po władzę we Francji.
(wikipedia)
W lutym 1981 roku Wojciech Jaruzelski zostaje premierem PRL. Ogłasza apel o „100 dni spokoju„, ale niemal natychmiast następuje prowokacja bydgoska. Celowo przywieziony z Warszawy oddział specjalny milicji dokonuje pobicia działaczy Solidarności Jana Rulewskiego i Władysława Bartoszcze. Jaruzelski z jednej strony apeluje o spokój, a z drugiej podległe mu służby mnożą prowokacje. Wszak do uzasadnienia stanu wojennego potrzebny jest zamęt. W październiku 1981 Wojciech Jaruzelski zostaje I sekretarzem KC PZPR. W praktyce komunistycznej było to stanowisko dyktatora. Przygotowania do stanu wojennego idą pełną parą. Jeszcze w sierpniu 1981 roku, w Moskwie, drukowane są plakaty obwieszczenia o „stanie wojennym na terenie całego kraju”.
(http://www.kontrateksty.pl/files/news/20070423155408.html )
1 października o godzinie 10:56 premier Rzeczpospolitej Polskiej po raz kolejny wygłosiła podobny apel, tym razem ograniczając go wyłącznie do Sejmu:
– Proszę o 100 dni współpracy.
Od Lotu Orła przez cyniczną grę sowieckiego aparatczyka z własnym Narodem do skomlenia, żeby opozycja zamilkła na przeszło kwartał i w spokoju pozwoliła zacierać ślady po ujawnionych do tej pory aferach?
Bo o cóż innego może chodzić na „zielonej wyspie”, która w cudowny sposób oparła się paneuropejskiemu kryzysowi?
Zresztą nic innego nie da się zrobić w Państwie w tak krótkim czasie.
To całkowicie propagandowe zadęcie Ewy metr-w-głąb Kopacz raz dwa zostanie wykorzystane przez prorządowe media – zła opozycja nie tylko, że nie szanuje płci pani premiery, ale jeszcze uniemożliwia jej rządzenie krajem.
Jazgotem medialnym będą starali się zagłuszyć nawet najbardziej sensowne pytania pod adresem rządu, jak i konkretnych ministrów, którzy w większości pozostają na swoich stanowiskach od kilku lat.
Czy jednak ktoś da się na to nabrać?
Za dawnych czasów, kiedy obecna premier była jeszcze dziewczyną świeżo po studiach, w porze największego nasilenia propagandy komunistycznej (dziennik telewizyjny) ludzie gremialnie chodzili na spacery.
Dzisiaj jednak pozorna rozmaitość mediów, sączących jednak te same prawdy objawione, zdecydowanie utrudnia podobną reakcję.
Poza tym tamte pokolenia miały jeszcze jedną, kolosalną przewagę na obecnymi.
Dzisiaj natomiast zniewolony pozostaje już tylko umysł.
1.10 2014
Fot. internet
3 komentarz