Stanisław Michalkiewicz nie ma litości dla Jarosława Kaczyńskiego; wypomina mu każde słowo, a nawet ich brak. Co innego Janusz Korwin- Mikke; ten może mówić językiem cadyka a i tak zostanie potraktowany przez niego z wyjątkową łagodnością.
Pan Stanisław Michalkiewicz ma szczególny posłuch wśród prawicowej gawiedzi. Nie może być inaczej skoro z taką zapalczywością wskazuje kolejnych agenciaków, najemników "razwiedki". Za atakowanie ludu smoleńskiego
niemiłosiernie chłoszcze funkcjonariuszy salonu; nie ma litości dla zdrajców i antypolaków. Ostatnio wziął sobie na tapetę głównego cadyka w Polsce, Aleksandra Smolara oraz Romana Giertycha, którzy przekonywali nas, że na pokładzie Tu-154 nie było trotylu.
To samo mówił Janusz Korwin-Mikke, Michalkiewicz jednak tego nie odnotował. Okazuje się, że w orkiestrze WSI grają ludzie z niemal, że wszystkich środowisk, z wyłączeniem środowiska polskich konserwatystów. A skoro tak to, Janusz Korwin- Mikke jest poza jakimikolwiek podejrzeniami. "Ten balon kłamstwa smoleńskiego można tylko przekłuwać szpilką satyry. W poważne dyskusje z szaleńcami wdawać się, jak już zapowiedziałem, nie będę. Czasem tylko zastanawiam się, czy sowieckiepsychuszkinie były dobrym wynalazkiem […] Dotkniętym ciężką mutacją „wirusa smoleńskiego” mogę życzyć wyłącznie szybkiego powrotu do zdrowia. Rozumiem, że do bredzących w malignie żadne racjonalne argumenty nie trafiają". Zastanówmy się, czyje to mogą być słowa – Aleksandra Smolara, Tomasza Lisa czy też może Janusza Palikota? Tak, tak – wypowiedział je nieskazitelny przyjaciel pana redaktora Michalkiewicza. Choć często nasz bezkompromisowy publicysta nie kryje swojej krytyki III RP to sam działa według jednej z jej naczelnych zasad – "są równi i równiejsi".
Do tych równych z pewnością zalicza się Jarosław Kaczyński, o którym pan redaktor był łaskaw powiedzieć, że razem ze swoim bratem wypromował Lecha Wałęsę. My Polacy pamiętamy dobrze tą historię; kolejną arcypolską baśń. Czyż, ktoś z nas mógłby zapomnieć o tym jak bracia Kaczyńscy odnaleźli w zabitej dziurze dechami, pewnego biedaka, z którego uczynili bohatera narodowego a później prezydenta? Jakże my moglibyśmy o tym nie nie pamiętać?
Rozumiem rozgoryczenie pana redaktora. Wielkie to musi być rozgoryczenie, iż genialny Jarosław nie wskazał swoim boskim palcem na Janusza Korwin- Mikkego.
Jarosław Kaczyński dzisiaj na pewno żałuje swojej decyzji; gdyby posłuchał rozsądnego Stanisława Michalkiewicza, to dzisiaj nie musiałby znosić tych
obelg, wszystkich gorzkich, szpetnych, niegodziwych, plugawych słów. Bo czy inaczej można określić głoszone tezy, iż bracia Kaczyńscy wybili się dzięki Wałęsie?
Numer z Wałęsą był dopiero początkiem sukcesów braci bliźniaków.Później nastąpiły wiekopomne czasy Porozumienia Centrum, ich partii. Jej dominacja może być chyba porównywalna tylko z dzisiejszą hegemonią Platformy Obywatelskiej. Nie ma w tym jednak niczego nadzwyczajnego, bo jak mówi redaktor Michalkiewicz, PC była partią wpływową. My już dobrze wiemy, kto miał tam swoje wpływy, kto Kaczyńskich wystrugał z banana.
Co to się stało, że Jarosław Kaczyński przez lata był na politycznym aucie, to wie tylko jeden czort, albo Stanisław Michalkiewicz. Pan redaktor pomija jednak ten wątek i przechodzi od razu do czasów Prawa i Sprawiedliwości nowej partii braci Kaczyńskich. W jego ocenie różnił się od tego z czasów Porozumienia Centrum,; jak sam mówił nikt nie postulował wówczas walki z układem
i budowie IV RP. Oczywiście, że nie! Czy ktoś kiedykolwiek słyszał, aby Jarosław Kaczyński wtedy mówił,o postkomunistycznym układzie, o PRL-owskiej nomenklaturze, która uwłaszczyła się na majątku państwowym. Wiadomo- tylko jedyna prawica w Polsce tę kwestię poruszała- UPR z Korwinem oraz Michalkiewiczem na czele.
Ciekawe, że zupełnie inaczej tamte czasy pamięta inny UPR-owiec, Rafał Ziemkiewicz, który podczas dyskusji z liderem PiS, zapytał czy projekt Porozumienia Centrum budowy "Nowego Państwa" jest wciąż aktualny. Najwyraźniej Stanisław Michalkiewicz żył wtedy w jaskini.
Jego nieskazitelny przyjaciel na łamach "Najwyższego Czasu" wyraził poparcie dla budowy ukochanej przez Michalkiewicza, Judeopolonii. Czy Stanisław Michalkiewicz będzie w tej sprawie do powiedzenia, jak w
przypadku braci Kaczyńskich? Czy znowu schowa głowę w piasek i będzie milczał jak ostatni tchórz.