Blokada informacyjna polskiej publiczności przed istotnymi wiadomościami zza granicy. Zdemoralizowani celebryci pedagogami społeczeństwa wiedzionego ku kompletnej obojętności wobec swego Państwa.
Żelazna kurtyna za komuny po 56 roku w płaszczyźnie informacyjnej stała się mocno przeciekająca. Po pierwsze kto żyw słuchał na tranzystorach zachodnich radiostacji z RWE na czele. Po drugie ci, którym udało się wyjechać za granicę poza KDL-e, jechali tam albo do rodziny albo do okresowej pracy na kontrakty organizowane przez władze PRL. Jedni i drudzy często do kraju wracali i opowiadali, co się dzieje w Wolnym Świecie mając o tym przyzwoite pojęcie.
Obecnie RWE już nie ma podobnie jak innych zagranicznych stacji nadajacych po polsku polityczne wiadomości.
Polskie media komercyjne należą do międzynarodowego kapitału skrzyżowanego z postkomunistyczną nomenklaturą i szlus. Ludzie co prawda masowo wyjeżdżają za granicę, ale z reguły są to wycieczki do kolorowych kurortów odizolowanych od prawdziwego życia tamtych krajów. Skalę tej izolacji pokazały reakcje polskich turystów z Hurghady, którzy….w ogóle nie wiedzieli, że coś się w Egipcie dzieje. Wyjeżdżamy też masowo do pracy, ale przeważnie nie wracamy już do kraju, bo tam nawet w kryzysie jest znacznie lepiej niż tu.
Zapytacie – a co z mediami publicznymi? No, one są każdorazowo w gestii rządu, a obecne rządy gdziekolwiek w Europie ( z wyjątkiem Węgier!!) bronią tych samych interesów, co międzynarodowy kapitał finansowy hasający w świecie Zachodu bez jakichkolwiek hamulców, odpowiedzialności czy nawet przewidywalności.
Rezultat tego wszystkiego w zakresie informacji jest taki, że gdy rozlewa się na Europę od jej południa żar społecznych emocji, publika w Polsce bez internetu nic, ale to absolutnie nic o tym nie wie. Od 15 maja nieprzebrane tłumy manifestują na ulicach hiszpańskich miast, trwa tam cyber-wojna między policją a rewoltą, społeczna rebelia zaczyna się strukturalizować, zaś nasze media mówią wyłącznie o…hiszpańskich ogórkach.
Od kiedy rządy utopiły ogromne pieniądze podatników w przepastnych brzuchach banków, które wcześniej spowodowały obecny KRYZYS, zagrożone zostały same Państwa atakowane przez finansowych spekulantów.
No i wtedy przerzuca się koszty tego wszystkiego na zwyklych ludzi dając im popalić aż trzeszczy. Ci ludzie tam nie są jednak w ciemię bici i przeciw rakowi finansowej oligarchii zdecydowanie zbiorowo protestują. Przy okazji chcą też odnowienia i pogłębienia demokracji tak, aby nie działa się ona tylko od święta i kwestionują cały polityczny establishment. ( Jan Pietrzak mawiał : " establiszmęty społeczne"). Nie tylko w Hiszpanii, bo społeczne napięcie rośnie wszędzie w Europie, z wyjątkiem Skandynawii, Szwajcarii, Austrii i Niemiec.
Jeżeli cokolwiek z tego przedostanie się do naszych mediów, to tylko obraz potłuczonych szyb, tak samo jak w komunistycznym przekazie na temat grudnia 70 w Gdańsku. A do tego standardowy komentarz o " niezbędnych reformach", "życiu ponad stan:" itd. A publiczność w Polsce to kupuje – a jak!
Tymczasem widziałem na własne oczy demonstranta w Kairze, który spokojnie, konkretnie i kompetentnie przedstawiał skutki ekonomiczne, jakie dla jego kraju rodzi polityka BŚ i MFW. Co o tym wie np. polski demonstrant palący opony, bo nie dostał podwyżki, czy zwolniono z pracy jego kolegów?
Spytacie – a polskie media patriotyczne? Wszak trochę ich jest. Niestety wszystkie one zajmują sie prawie wyłącznie sprawami krajowymi. Sa one ( te sprawy) rzeczywiście aż nadto nabolale, ale media te nie widzą, że oprócz ucisku narodowego ( który je bardzo obchodzi i dobrze) mamy u nas także ucisk społeczno-ekonomiczny).
Biorąc to wszystko pod uwagę można stwierdzić, iż mamy w Polsce solidną stalową kurtynę tamującą istotne wiadomości ze świata. Jeżeli w Europie dojdzie do nowej Wiosny Ludów, dowiemy się o tym dopiero…po śmierci, o ile oczywiście na tamtym świecie serwuje się polityczne wiadomości.
Już dawno widziałem, że od istotnych wieści ze świata izoluje się nas tak samo szczelnie, jak od istotnych wieści z kraju. Myślę, że dzięki temu udało się większość publiki ogłupić w takim stopniu, że przypomina ona społeczeństwo czasów saskich, gdzie nie istniało dla ludzi nic poza indywidalną konsumpcją.
Żeby dopełnić dzieła ogłupiania dla klienteli " wyszukanej" serwuje się czasem danie prima sort. Pojawia się celebryta ze światowego parnasiku, np. Janusz Głowacki we frywolnie rozpiętej pod szyją ( szują) białej koszulce, z blond loczkami a,la mokra Włoszka i w programie Tomasza Lisa cedzi przez zęby wyniosłe i drwiące obelgi pod adresem polskiego etosu, polskiej obyczajowości, polskich patriotów i w ogóle polskości jako takiej. Prowadzący wprost je mu z dzióbka. Koryfeusz pseudoliteratury, jak wszyscy celebryci półinteligenci, nie ma pojęcia o gospodarce, nigdy nie widział żadnej liczby, nie słyszał o racji stanu i z tych powodów uprawia chamską propagandę proreżimową z pozycji nowojorskiego lowelasa. Dlaczego to robi? Ano dlatego, że dostał od Wajdy kontrakt na scenariusz do filmu o Wałęsie. Tusk ma kontrakt polityczny z Wałęsą i dlatego zaplecze finansowo-medialne Tuska, którego udziałowiec " Agory" Wajda jest elementem, odwdzięcza się Bolkowi hagiograficznym filmem.
I tak sądząc, że w stalowej kurtynie uchyla się jakaś furtka do świata, napotyma tam krzywy pysk zblazowanego błazna zamiast oddechu Europy budzącej się do Sprawiedliwości.
Jak długo jeszcze będziemy musieli to znosić!?
A skutkiem tego społeczeństwo zamienia się w postać opisaną przez niegdysiejszego prozaika francuskiego Henri Micheaux. Stworzył on niejakiego Piórkę. Opowiadanie o nim zaczynało sie mniej więcej tak : " Piórko obudził się na torach. Obok leżały zwłoki żony. Piórko westchnął i przewrócił się na drugi bok."
Zaś kończyło się następująco:
"Sąd skazuje oskarżonego na karę śmierci. Czy oskarżony chciałby coś powiedzieć?"
– Przepraszam, ale nie bardzo uważałem podczas rozprawy."
Wspomniany przeze mnie dwa spoty temu Alain Torain skończył swój wykład sentencją :
"Człowiek to taka istota, która ma prawo mieć prawa".
Z roku na rok prawo do istotnej informacji staje się coraz ważniejsze.
Makary Anarchanioł – A – Ja- To – Lach
Torain ma żonę Chilijkę i wiele lat żył w tym kraju oraz badał go. Twierdzi, iż w roku 81 dochód narodowy tego kraju był niższy, niż w 70. Dopiero jak dyktatura zaczęła mięknąć i uwzględniono pewne postulatu związkowców, sytuacja zaczęła się poprawiać. To jako suplement do spotu " Witamy w Chile". Jako suplement do spotów o PKB podam, iż moja informacja o tym, że do tego wskaźnika bierze się wytwórczość gospodarki z a r e j e s t r o w a n e j w Polsce a nie gospodarki polskiej została potwierdzona w kompetentnym wywiadzie prof. Śliwińskiego zamieszczonym w ostatnim numerze " Obywatela". Tamże informacje o innych przekrętach z tym wskaźnikiem. Zachęcam do lektury.