Awantura z księdzem Isakiewiczem – Zaleskim powoduje dwa uczucia: – naturalnego oburzenia, a równocześnie zgorszenia, a nawet obrzydzenia. Rzeź „wołyńska”, która obejmuje nie tylko obszar Wołynia swoim ludobójczym rozmiarem, a także najohydniejszą formą wykonania jest podobnie jak „rzeź humańska”, która mimo znacznie mniejszych rozmiarów znalazła swoje miejsce w historii, – wiecznie niezabliźnioną raną tak jak i mord katyński. Są to sprawy, które nie mogą być poddawane żadnej dyskusji i włączane do przetargów politycznych, po prostu – stanowisko nasze w tych sprawach jest stałe i niezmienne. O tym powinni być poinformowani rozmówcy zagraniczni, natomiast w stosunku do Polaków należy zastosować powszechną akcję uświadamiającą o znaczeniu tych tragicznych zdarzeń w naszej historii i narodowego obowiązku właściwego uszanowania. Próby politycznego wykorzystywania ich, lub […]
Awantura z księdzem Isakiewiczem – Zaleskim powoduje dwa uczucia: – naturalnego oburzenia, a równocześnie zgorszenia, a nawet obrzydzenia.
Rzeź „wołyńska”, która obejmuje nie tylko obszar Wołynia swoim ludobójczym rozmiarem, a także najohydniejszą formą wykonania jest podobnie jak „rzeź humańska”, która mimo znacznie mniejszych rozmiarów znalazła swoje miejsce w historii, – wiecznie niezabliźnioną raną tak jak i mord katyński.
Są to sprawy, które nie mogą być poddawane żadnej dyskusji i włączane do przetargów politycznych, po prostu – stanowisko nasze w tych sprawach jest stałe i niezmienne.
O tym powinni być poinformowani rozmówcy zagraniczni, natomiast w stosunku do
Polaków należy zastosować powszechną akcję uświadamiającą o znaczeniu tych tragicznych zdarzeń w naszej historii i narodowego obowiązku właściwego uszanowania.
Próby politycznego wykorzystywania ich, lub kwestionowania martyrologii należy traktować jako niegodne należnej czci i pamięci.
Na tym tle zdumienie i odrazę może budzić fakt, że znany portal „Do rzeczy” dopuścił do publikacji komentarza o treści usprawiedliwiającej rzeź wołyńską prześladowaniami Ukraińców przez Polaków. Powołał się ten „komentarz” na stan z XIX wieku, w którym na Ukrainie Polacy byli „właścicielami” 3 milionów ukraińskich chłopów. Po pierwsze w Polsce nie było własności „dusz”, jest to zjawisko typowo rosyjskie i można zacytować Gogola „Martwe dusze”.
Po drugie jak to już opisywał Sienkiewicz obowiązki pańszczyźniane były na Ukrainie łagodniejsze aniżeli w innych krajach Rzeczpospolitej, a to z racji braku ludzi i łatwej możliwości ucieczki na Sicz.
Po trzecie już w XIX wieku Polacy przestali być głównymi posiadaczami ziemi na Ukrainie z racji konfiskat, przymusowych wykupów i innych szykan carskiej władzy.
W końcu tamtego wieku największym posiadaczem ziemi na Ukrainie był agent carskiej Ochrany Tereszczenko, który skupował za psie pieniądze majątki.
Polacy natomiast byli prekursorami nowoczesnej gospodarki rolnej, do czego zresztą walnie przyczynił się mój dziad Jan Owsiński – zesłaniec syberyjski i reformator rolny. Polacy byli inicjatorami uprzemysłowienia – cukrownictwo na Ukrainie to głównie dzieło polskich rąk.
Jeżeli więc przyczyną mordowania Polaków na Ukrainie miał być stan posiadania majątków to w pierwszej kolejności powinni jego ofiarą paść Moskale posiadający znacznie więcej niż Polacy.
Nie od rzeczy będzie to podkreślić rolę moskiewskiego duchowieństwa prawosławnego siejącego nienawiść do katolików i „polskich panów” prezentujących inną kulturę.
Jak dalece to sięgało to mogę wspomnieć, że przed wojną w cerkwiach Beresteckich na terenie Polski nie było ani jednego popa Ukraińca tylko sami Moskale, a nawet w klasztorze plaszowskim na miejscu bitwy – „manachy” były przysłane z Rosji jeszcze za caratu. Te cerkwie pozostały po dzień dzisiejszy w obediencji moskiewskiej z ławrą poczajowską na czele.
W polskiej szkole do dzieci rusińskich / bo tak siebie nazywali/ pop mówił po rosyjsku, a na lekcji religii, której przypadkowo byłem świadkiem nie mówił o niczym tylko o wysłanniku szatana w Rzymie.
Cały ten wielce skomplikowany alembik spraw związanych z Ukrainą należy mieć na względzie, a nie poprzestawać wyłącznie na oglądzie powierzchni zjawisk.
Dotyczy to całej polskiej polityki w stosunku do Ukrainy.
Mamy do czynienia ze sloganem „wspierajmy Ukrainę przeciwko Moskwie”, lub „uciekajmy jak najdalej od Ukrainy spadkobierczyni Bandery i Doncowa”.
Niezależna od Rosji Ukraina byłaby pożądanym sąsiadem, pod warunkiem, że nie byłaby z kolei agenturą Berlina.
Obserwując rozwój sytuacji na Ukrainie można dojść do wniosku, że faktycznym władcom Kijowa wcale nie zależy na wyzwoleniu się od Rosji.
Przykładem jest zarówno oddanie bez wystrzału Krymu i tolerowanie faktycznie słabiutkich sil rebelianckich w basenie donieckim.
Pomijając fakt, że mimo oczywistej agresji rosyjskiej wymagającej ogłoszenia stanu wojny, stosunki między obu krajami są obustronnie podtrzymywane, a Poroszenko spotyka się z Putinem, co na przykład wykluczone jest w stosunkach między Polską i Rosją.
Mamy zatem do czynienia z sytuacją nonsensowną – bowiem to Polska bardziej pragnie niezawisłości Ukrainy niż Ukraina.
Dlaczego tak się dzieje?
Przede wszystkim władze w Rosji i na Ukrainie pochodzą z tego samego źródła, gdyż wielu oligarchów dostało przydział „pilnowania interesu”, czyli realiów władzy zarówno w Rosji jak i na Ukrainie.
Ich związki i zależności mają decydujące znaczenie, posługiwanie się „kurkiem” gazowym czy powiązaniami komunikacyjnymi to raczej argumentacja „na pokaz”.
W tych okolicznościach ładowanie pieniędzy i wszelkiej formy pomocy nie mają sensu do czasu dokonania zasadniczych zmian w układzie władzy na Ukrainie.
Jak dotąd żadne wybory i proklamowanie polityki niezależności nie przyniosły faktycznych zmian.
Ukraina jest obecnie w stanie wskazującym na bankructwo, PKB najniższe w Europie – w granicach 6 tys. dolarów na mieszkańca wg statystyk, a podejrzewam, że i tego nawet nie ma faktycznie, z władzą absolutnie przeżartą korupcją i bezkarnym grasowaniem wszelkiego rodzaju agentur z rosyjską na czele.
Realna wartość takiego partnera jest prawie żadna, a zagrożenie zakażenia duże.
Dlatego udział Polski w ukraińskiej imprezie powinien być bardzo głęboko przemyślany bez ulegania naciskom.
Jeden komentarz