Oświadczenie wicepremiera i ministra rozwoju Morawieckiego na temat polskich długów zagranicznych jest świadectwem troski o polski stan posiadania w gospodarce na terenie Polski.
Formalnie dług zagraniczny państwa polskiego wynosi blisko 300 mld. zł. ale doliczając zadłużenia prywatne różnego rodzaju kwota długu rośnie wg wicepremiera do 1.750 mld. zł., których obsługa kosztuje nas 100 mld, zł. rocznie, czyli 5,7 %.
Jeżeli jest to realny dług to obciążenie należy uznać za umiarkowane, szczególnie w zestawieniu z odsetkami, jakie pobierają banki w Polsce, w których obciążenie byłoby dwukrotnie większe.
Ponadto zaciąganie długów w bankach mających siedzibę w Polsce nie oznacza, że pieniądze zostają w kraju gdyż 90 % banków w Polsce to banki zagraniczne, które zyski i nie tylko je transferują zagranicę.
Szczerze mówiąc mając do wyboru kredyt w banku zlokalizowanym w Polsce z odsetkami 10 % wolałbym kredyt zagraniczny za obciążenie 5%.
Jak na specjalistę od bankowości to opinia niezbyt szczęśliwa.
Może jednak z uwagi na lakoniczność informacji jest ona wyrwana z kontekstu i nie wyjaśnia do końca problemu, pomijając błędy w wyliczeniach.
W mojej ocenie sprawa wygląda inaczej, a mianowicie podstawowym problemem nie jest wysokość zadłużenia, ani nawet lokalizacja kredytodawcy, ale sposób wykorzystania kredytu i zdolność jego spłaty.
Pisałem o tym wielokrotnie powołując się między innymi na przykład 250 % zadłużenia Japonii w stosunku do PKB. Jest ono relatywnie znacznie mniej niebezpieczne dla gospodarki japońskiej niż 50% PKB zadłużenia polskiego dla polskiej gospodarki
Wynika to z różnicy efektywności obydwu gospodarek.
Niektórzy chwalą Gierka za to, że zostawił „tylko” 30 mld. dolarów długu, tylko że nawet owych 30 mld. gospodarka PRL nie była w stanie obsłużyć i popadła w stan bankructwa.
Nie martwiłbym się kwotą zadłużenia gdybym wiedział, że posłużyło ono do stworzenia efektywnej gospodarki, zdolnej do zaspokojenia potrzeb wewnętrznych i wypracowania takiego poziomu eksportu, który zapewniłby spłatę zagranicznych długów i jeszcze przyniósł przyrost własnych zasobów walutowych.
Problem posiadania własnych zasobów kapitałowych zdolnych do obsługi i rozwoju polskiej gospodarki należy traktować, jako rezultat przemyślanych działań i dynamiki ekonomicznej kraju.
Polska na wstępie tak zwanego procesu „transformacji” została postawiona wobec konieczności korzystania z kredytu zagranicznego, gdyż własne zasoby kapitałowe zostały zniszczone zarówno przez zapewne celowe działania Rakowskiego, który zapowiadał „zaoranie stoczni gdańskiej”, ale też i niewydolność i skorumpowanie całego systemu peerelowskiego.
Ta działalność była kontynuowana, a właściwie jest kontynuowana po dzień dzisiejszy i polega na systematycznym redukowaniu polskiego potencjału gospodarczego. Lokowanie w Polsce obcych firm daje wprawdzie zatrudnienie i /przeważnie byle jaką/ płacę, ale nie tworzy polskiej inwencji twórczej, ani też polskiego kapitału.
Propagowanie rozwoju polskiego małej i średniej przedsiębiorczości ma swój sens nie jako remedium na nasze kłopoty, lecz jako uzupełnienie polskiego wielkiego przemysłu.
Powołuje się przy tym na przykład Japonii, w której tego typu biznes przynosi połowę dochodu narodowego. Może to i racja, tylko że ten small busines w Japonii egzystuje w większości, jako dostawca wielkich koncernów i bez nich nie mógłby egzystować.
Polska, jeżeli chce stworzyć własny kapitał musi odbudować wielki przemysł, szczególnie w tych dziedzinach, w których mamy do odnotowania określone sukcesy i w których jeszcze żyją wybitni specjaliści a infrastruktura materialna nie została do końca zniszczona.
Od ćwierćwiecza powtarzam, że motorem napędowym polskiej gospodarki powinno być budownictwo mieszkaniowe i eksport.
W pierwszej sprawie należy przełamać mafijny układ blokujący jej rozwój, a w drugiej stworzyć sprzyjające warunki dla polskiego eksportu od warunków finansowych począwszy po kolejne przełamanie mafijnego układu unijnego.
O jednej i o drugiej sprawie pisałem wielokrotnie życząc zarówno panu wicepremierowi jak i całemu rządowi powodzenia w tym dziele.
Mam tylko obawy związane z faktem, że od wielu lat polską gospodarką rządzą nie rolnicy i przemysłowcy, a specjaliści od manipulacji finansowych, skutki są nazbyt dobrze widoczne.
Niezależnie od formalnego wykształcenia niezbędna jest zmiana mentalności i poszukiwanie rozwiązań twórczych. Dobrze jest skorzystać z doświadczeń Eugeniusza Kwiatkowskiego.
Myślę, że jest to akurat najbardziej aktualne życzenie związane ze świętami Wielkiej Nadziei na Boże Narodzenie.
2 komentarz