DRODZY MILI PRZYJACIELE,
– POWIEM KRÓTKO ALE WIELE
MILI DRODZY PRZYJACIELE,
– powiem krótko ale wiele.
Zacznę może od początku,
– stało się to zimowego piątku.
Było to około południa,
– gdzieś tak na początku grudnia.
A ,że ja nic tu nie zmyślam
– bazar to był od Przemyśla.
Wszedł na bazar człowiek dziwny,
– trochę taki jak by sztywny.
I choć był on dość przytomny,
– z dala widać ,że bezdomny.
Brzydko też i zeń pachniało,
– chociaż to i Boskie ciało.
,,Otatlany” był i z błota,
– lecz to Boża jest istota.
Przysiadł sobie pod ,,daszeczkiem”,
-i naciągną też kurteczkę.
Widać jemu zimno było,
– patrzeć też nie było miło.
Ja do Niego ze słowami,
– zaskoczyłem Go czasami.
,,Witam Kumplu Drogi Przyjacielu,
– dziś przyjaciół jest nie wielu.
I jak gminna wieść Ci niesie,
– to najmniej jest ich w biznesie.”
Jemu nie wiem co się stało,
– na te słowa go zatkało.
Ja do niego prosto z mostu,
– bo i serce mam po prostu.
,,Przyjacielu drogi Panie,
– czyś Ty wczoraj jadł śniadanie”.
Tutaj głowy dał kiwanie,
– a to było zaprzeczanie.
Ja nie myśląc tutaj wiele,
– zaraz sprawię mu wesele.
Dwie też kromki ukroiłem,
– pyszny smalec nałożyłem.
Kromki to z wiejskiego chleba,
– smalec mam też tak jak trzeba.
Bo to smalec jest wieprzowy,
– z przyprawami kanapkowy.
Gdy kanapki te mu dałem,
– to Wam powiem- oniemiałem.
Tutaj aż łzy w oczach miałem.
Bo ten chleb On ci połykał,
– chleb ten więc po prostu znikał.
A , że tubę z sobą miałem,
– zaraz przemówienie dałem.
Tutaj głośno na bazarze ,
– czy to da coś? czas pokaże.
Przyjaciele mam pytanie,
– tutaj w o kół chrześcijanie.
Rano do kościoła wstają,
– a czy bliźnich biedę znają?
Czy każdemu pomagają,
– nawet tych co ich nie znają?
A idź poproś choć troszeczkę,
– jabłko może lub gruszeczkę.
Większość powie ,u nich bieda,
– mnie to tutaj nikt nic nie da.
Choć na Świcie fałsz obłuda,
– to zdarzają się i cuda.
I to co dzień u,, KYSEGO”,
– zawsze wesprę ubogiego.
A więc chleb mu cały dałem,
– smalec też mu wpakowałem.
I to wcale też nie deczko,
– ale całe pudełeczko.
Dałbym jeszcze mu na mleczko.
A on z tego się ucieszył,
– i przed siebie się pośpieszył.
I z radości prawie skakał,
– i z tym chlebem się popłakał.
A znajoma tak powiada,
– KYSY, goń takiego dziada.
Im to się tu nie pomaga.
Bo go stać jest i na picie,
– niech się wezmą też zażycie.
Tu znajomej powiedziałem,
– iż nikogo nie oceniałem.
Jest naprawdę ludzka bieda,
– czasem pomóc troszkę trzeba.
A tym płynem się rozgrzewają,
– i o smutkach zapominają.
Gdyby też nie zapominali,
– życie by też zakańczali.
Z samolotów by skakali,
– z pociągami też zderzali.
Albo też i pewnej chwili,
– komuś na drzwiach powiesili.
Oni czasem nie są winni,
– a żyć lepiej i powinni.
Też nam Kraj nie zrujnowali,
– chociaż im się Świat dziś wali.
W dniu też pewnym, nastrój miałem ,
– o żebrakach napisałem.
A więc to jest sprawa taka,
– ciężki temat o żebrakach.
Nie wiem ja też także czemu,
– to ofiary są systemu.
Żyją z wyciągniętą ręką,
– często życie jest ich męka.
Może pokutują za poprzedników?,
– i wcześniejszych też grzeszników?
Ale- nie nam to oceniać,
– bo nasz los się może zmieniać.
I dziś nie wiesz Ty człowieku,
– czy nie dojdziesz do nich z rękę.
Kiedyś bezdomnemu życie uratowałem,
– za to areszt i dostałem .
I to nawet dwa miesiące ,
– prawdę mówię tu pod słońcem.
Lecz to było za ,,komuny”,
– takie były i rozumy.
Tu zostawmy więc ten temat,
– na oddzielny też poemat.
Wkrótce Święta się zbliżają,
– czy też serca Wszyscy mają.
Przy wigilii miejsce stoi,
– gość bezdomny wejść się boi.
Proponuję by co dziennie,
– dać jednemu tu jedzenie.
Tu poszukaj sam biednego,
– choć dzieciaka i głodnego.
Też nawzajem się wspierajcie,
– serca sobie wspólnie dajcie.
Może drobiazg choć troszeczkę,
– daj bliźniemu Ty kromeczkę.
Bóg z uczynków nas rozliczy,
– chociaż dzisiaj jesteś niczym.
Nie zapyta jak mieszkałeś?,
– ale komu dach swój dałeś.
Ani ile zarabiałeś?
– tylko czy też pomagałeś.
Nie zapyta czym jeździłeś?,
– ale czy i podwoziłeś?
Więc pamiętajcie , że tam gdzie zmierzamy,
– wszyscy się też spotykamy.
Co wspominać tam też mamy?
Tutaj powiem, to nie ściema,
– że przed Bogiem żartów nie ma.
12 grudnia 2011 godz.16,05-16,35
Autor : Krzysztof Szczurko ps KYSY
Podam tajny numer który :
– dzwoni wprost do mej komóry:
782-119-573
Dam i też gotowy,
– adres E-mailowy:
to komputer na mój dom.
KYSY Trybun Ludowy Bylem pierwszym zolnierzem Solidarnosci. Strajkowalem w 1974r. W stanie wojennym bylem ok. 80 razy bylem zatrzymywany i karany. Zapraszam do dyskusji.