Do napisania tego tekstu skłoniły mnie dwa rzetelne artykuły Andariana o zbrojeniach Iranu i ewentualnej możliwości ataku USA na Iran pod pretekstem jakiejś prowokacji oraz interesująca dyskusja jaka się pod nimi nawiązała.
Oto linki do artykułów i dyskusji:
http://spodlasu.nowyekran.pl/post/36438,czy-usa-zaatakuja-iran
spodlasu.nowyekran.pl/post/36542,o-ataku-na-iran-raz-jeszcze
Jeśli by przyjąć taką wersję wydarzeń to nasza sytuacja wygląda niewesoło. Wejście Polski do NATO w 1999 roku było przez media i wielu oglądających TV traktowane jako symboliczne zerwanie z dotychczasową polityką, zwrócenie się na zachód. Mieliśmy się cieszyć, że wstępujemy do NATO i że teraz to już będzie u nas Ameryka. I wielu się cieszyło nie zdając sobie do końca sprawy co to w praktyce oznacza. Machano na ulicach chorągiewkami z gwiazdką paktu północnoatlantyckiego. Potem jak wstępowaliśmy do Uni Europejskiej w 2004 telewizja pokazywała radosne tłumy na ulicach miast machające niebieskimi chorągiewkami w gwiazdki UE. Do momentu rozpoczęcia wojen w Afganistanie i Iraku nasz udział w NATO polegał na machaniu chorągiewkami. Teraz mieliśmy okazję się wykazać jako nowi sojusznicy więc panowie z MON, wysłali nasze oddziały do Afganistanu. Opini publicznej łatwo było wmówić słuszność tej wojny. Telewizornia trąbiła o światowej wojnie z terroryzmem i o wielkiej misji walki dobra ze złem, w której uczestniczymy, a które to dobro mieli uosabiać dzielni marines pod przywództwem Georga W. Buscha oraz my dzielni Polacy, a zło ludność górska w laczkach i ręcznikach na głowach wypasająca kozy, uzbrojona w ruskie karabiny i ukrywająca się w jaskiniach. Na tej fali nienawiści i odwetu za 11 września wmówiono nam słuszność wyprawy marines do Iraku i naszego w niej udziału. To, że Alkaida w państwie Husseina rządzonym raczej na wzór stalinowski nie miała racji bytu, jakoś uszło uwadze. Wystarczyła zwykła solidarność z „naszymi”, bo Amerykanie się biją więc my pomożemy. Niemcy byli bardziej ostrożni w argumentacji. Do uzbrojonych po zęby terrorystów w laczkach panoszących się po całym Afganistanie i do słuszności wysyłania tam dywizji NATO z powodu tego, że jakaś grupka prawdopodobnie pochodząca stamtąd prawdopodobnie wysadziła w USA dwa budynki trudno ich było przekonać. Początkowo wysłali grupkę policjantów, żeby pomogli budować nowy niepodległy Afganistan, bo mieli od II WŚ zakaz mieszania się otwarcie w konflikty zbrojne. Potem wysłali oddział do ochrony tych policjantów. Zapędy niepodległościowe uciśnionej ludności, wyzwalanie od reżimu i ochronę praw kobiet w Afganistanie przeciętnemu Niemcowi siedzącemu przed telewizorem już łatwiej było zrozumieć. Więc oficjalnie kanclerz Angela Merkel dając przyzwolenie na Irak i Afganistan występowała w telewizji jako obrońca cywilizacji i uciśnionego ludu przed tyranami i obrońca kobiet przed agresją islamskich mężczyzn. Co kraj to inny oficjalny powód do wojny.
Często słyszałam argumenty, że wstąpiliśmy do NATO więc mamy zobowiązania. Padały z ust różnych polityków, ale też dla przykładu z ust mojej rodziny i znajomych. A że jest to solidarność rodem z wiejskiej dyskoteki, bo koledzy się biją więc też chwycę za sztachetę od płotu nie sprawdzając o co poszło…szkoda gadać.
-„Znaczy, że gdybym zrobiła zamach i wysadziła wieżę Eiffla w powietrze, to Francja powinna spacyfikować Polskę, zająć cały kraj, budowle rządowe i wprowadzić swoje porządki?”- pytam kiedyś babcię oglądającą TVN.
-„No, nie, pewnie że nie”-odpowiada
– „A Irak i Afganistan?” -pytam dalej
–„A to co innego, tam są przecież terroryści, widziałam w telewizji”- usłyszałam odpowiedź
Odechciało mi się dalej dyskutować i poszłam zrezygnowana do domu.
Teraz zanosi się na kolejną światową zadymę. Powinniśmy być czujni na to co nam mówią, bo tym razem sytuacja może być niewesoła, możemy zostać w to zręcznie wplątani i co najgorzej możemy mieć niewiele do powiedzenia jeśli doszłoby do jakiejś kolejnej sytuacji konfliktu zbrojnego zainicjowanego przez USA .
Hillary Clinton straszyła ostatnio Iran amerykańską tarczą antyrakietową rozmieszczoną w Turcji. Zapomniała dodać, że w Turcji mają być tylko radary całego systemu, a wyrzutnie rakiet mają stacjonować m.in. w Rumunii w Polsce.
(o Rumuni więcej tu: blogersek.nowyekran.pl/post/30625,to-juz-prawie-pewne-tarcza-w-rumunii#comment_267618)
(o Polsce więcej tu, jak jeszcze mi się cała sprawa nie układała w większą całość
majowa.nowyekran.pl/post/28255,gdzie-byles-as-i-co-robiles-as-16-wrzesnia-2011-roku)
Widoczny jest pośpiech USA w działaniach, wciąganie do projektu na szybkiego Rumunię, obchodzenie szerokim łukiem tematu przez media u nas. W różnych artykułach pojawia się rok 2018 jako termin, do którego amerykańskie bazy w Polsce mają być gotowe. W innych artykułach pisze się o kolejnych amerykańskich bazach mających powstać w Krzesinach i Łasku:
news.money.pl/artykul/amerykanskie;wojska;beda;stacjonowac;w;polsce,77,0,728653.html
Mają tam stacjonować amerykańskie samoloty F16 i transportowce Herkules, na mocy umowy SOFA podpisanej pod koniec 2009 roku.
www.mon.gov.pl/pl/artykul/8347
Portal Money wzmiankuje też o planach modernizacji armii do 2018:
news.money.pl/artykul/mon;ma;plany;modernizacji;armii;do;2018;roku,149,0,525461.html
Jeśli USA zdecyduje się na jakąś prowokację i zaatakuje Iran zostaniemy naturalną koleją rzeczy w to wmieszani i znajdziemy się na samym środku patelni. Nawet jeśli Niemcy i Rosja będą starały się zachować neutralność i nakłonić nas do nie mieszania się w ewentualny konflikt, nie będą miały za wiele do powiedzenia, bo nasz rząd już udostępnił rządowi USA noclegownię i wsparcie w razie awantury, nie pytając obywateli o zdanie. I to od nas miałyby wylatywać ewentualne rakiety-antyrakiety. Życzę wszystkim czytelnikom i sobie, żebyśmy któregoś pięknego dnia nie obudzili się z ręką w przysłowiowym nocniku i wielką dziurą w ziemi gdzieś na Pomorzu Zachodnim, i żeby nad naszymi głowami nie latały samoloty. Przygotowania do wielkich wojen nie trwają miesiąc, produkcja, zakupy zbrojeń i obmyślanie strategii trwa zazwyczaj całe lata i powoli nakręca się atmosferę do konfliktu. Idea wielkiej wojny w latach 1939-45 nie powtała w głowach nazistów dnia 1 września w momencie ataku na Westeplatte. To były całe lata przygotowań.
Mało tego. Żeby było zabawniej w latach 30 XX wieku Niemcy sami produkowali bomby na użytek własny do planowanej wojny jak i na sprzedaż do Anglli. Te same bomby wróciły do nich górą w 1942 i spadły im na głowy. Paradoks historii.