Sobotnia noc w Bombaju
30/03/2012
443 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
CZTERY STRUNY ŚWIATA (12): zapraszam do świata orientalnego jazzu. Oto najlepszy znany mi koncert tego gatunku muzyki w wykonaniu indyjskiej grupy Remember Shakti z 2001 roku.
Zapraszam na długi, trzyczęściowy fragment koncertu pn. Saturday Night in Bombay z 2001 roku w wykonaniu indyjskiej grupy Remember Shakti. Jest to utwór pt. Shrinagar, najdłuższy (prawie półgodzinny) i najpiękniejszy w tym koncercie, tworzący – zwłaszcza przy jednoczesnym oglądaniu – niepowtarzalną, odlotową atmosferę. Dialog kilku instrumentów, tu zwłaszcza dwóch głównych – santura Shivkumara Sharmy i unikalnie skonstruowanej, wzmocnionej gitary Johna Mc Laughlina – to absolutne mistrzostwo świata. Szkoda tylko, że nagranie obrazu, a zwłaszcza praca kamerzysty pozostawia tu wiele do życzenia. Na szczęście nagranie dźwięku jest dużo lepsze.
Postacią kluczową dla pierwotnego projektu Shakti i jego wznowienia po 20 latach (Remember Shakti), a także dla całego wielkiego rozdziału jazzoidalnej muzyki na styku Indii i Zachodu jest John McLaughlin, Anglik urodzony w roku 1942 i dziś uważany za najlepszego żyjącego gitarzystę świata (Jeff Beck 2011). Jak przystało na muzyka jazzowego grał już chyba ze wszystkimi i wszyscy z nim grali, ale indyjski rozdział jego życia jest najbogatszy i najpełniejszy. Sam zresztą mówi, że tę muzykę czuje najlepiej.
W przypadku utworu Shrinagar konieczne jest także wskazać jego autora, którym jest Pandit ShivKumar Sharma. Ma nieindyjską twarz, ale pochodzi z Dżammu (dogri), czyli hinduistycznej części Kaszmiru z tradycyjnej kastowej rodziny muzycznej. Jest to największy na świecie wirtuoz bardzo trudnego, klasycznego indyjskiego instrumentu santur, dla którego także sam komponuje nową muzykę, jak właśnie w przypadku Shrinagar (nawiązanie do Kaszmiru). Santur to jakby skrzyżowanie cytry i cymbałów na trapezowatym pudle z drewna orzechowego. Ma 72 metalowe struny rozpięte między dwoma progami, na których gra się specjalnie wyprofilowanymi lekkimi młoteczkami (mezrab) trzymanymi w szczególny sposób środkowymi palcami dłoni i kciukiem. Pandit (to tytuł przysługujący mistrzom różnych dziedzin klasycznej indyjskiej nauki) Sharma uważa się za kontynuatora rodzinnej linii mistrzów santuru, do której włączył także jednego ze swoich trzech synów – Rahula.
Warto wspomnieć także o obu perkusistach, którzy siedzą po bokach tahtu (sceny, podestu, dosłownie ‘tronu’). Są to Zakir Hussain– indyjski muzułmanin, największy na świecie wirtuoz gry na tablach, oraz V. Selvaganeshobsługujący kilka tradycyjnych instrumentów perkusyjnych: mridangam, ghatam, kandżirę itp.
Utwór zaczyna się długą rozgrzewką, po której Pandit Sharma wchodzi z głównym motywem muzycznym na santurze. Odpowiada mu gitara Mc Lauglina i dialog tych dwóch instrumentów dominuje aż do końca. Niezrównana wyrazistość metalowych strun wymaga absolutnego mistrzostwa przy najlżejszym ich nawet trąceniu. Przyjemnie jest patrzeć jak wspólna gra sprawia muzykom coraz większą radość. Chociaż temat jest opanowany przez wszystkich czterech, to przecież pełno jest w nim improwizacji, coraz więcej muzycznej namiętności, atmosfery unikalnego i niepowtarzalnego spotkania dusz. Rozkosz patrzeć i słuchać. Najlepiej nocą i w samotności.
CZTERY STRUNY ŚWIATA to otwarty cykl na moim blogu, w którym zajmuję się tematyką muzyczną. Dotychczas w tym cyklu ukazały się:
(01) Skradzione pieśni: Jovano, Jovanke, (12.02.2012)
(02) Skradzione pieśni: Hajastan, (12.02.2012)
(03) Porompompero, (17.02.2012)
(04) Ayub Ogada, (21.02.2012)
(05) Sielanka nad Bosforem, (3.03.2012)
(06) Nagumomo na odkażenie (5.03.2012)
(07) Pocztówka z Algierii (10.03.2012)
(08) Buranowskie Babuszki (11.03.2012)
(09) Siboney (22.03.2012)
(10) Cielito lindo (23.03.2012)
(11) Kafejka w Astrachaniu (25.03.2012)
Bogusław Jeznach