Przyznam szczerze nie miałem okazji obejrzeć programu Mellera. Jednak z rożnych relacji, wynika właściwie jedno w mniejszym lub większym stopniu: ten program miał cel pogodzenie celebrytów z Donaldem Tuskiem. I tak się stało. Nie było już tak drastycznej krytyki, której przykładem był list Marcina Mellera opublikowany na Facebooku. Widzowie zapewne odczuli już zdecydowanie lżejszą krytykę, taką na pokaz. Została ona skutecznie odparta przez premiera, poprzez najprostsze sztuczki z zakresu public relations.
Miałem pewne złudzenia co do postawy Mellera, Hołdysa i innych. Jednak zostały one doszczętnie zmyte. Dzisiejszy program był pewną formą odbicia się, pana premiera, z pozycji niekorzystnej medialnie.
Jak dowiedziałem się, Hołdys wyrażał nadzieję, że w tym programie oprócz premiera będą inni liderzy formacji. Niewątpliwie chciałbym by wykorzystał tego typu możliwość Jarosław Kaczyński. Może i owszem celebryci wykazywaliby swoją "niepokorność". Jednak dla dobrze przygotowanego do tego spotkania prezesa PiS, byłoby to czymś pozwalającym na przełamanie medialnego impasu, a to jest konieczne w każdym scenariuszu zwycięstwa PiS. Nawet tego zakładającego zdecydowane zwycięstwo PiS bez konieczności koalicji, tak jak było to w przypadku Victora Orbana. Jego jednak należy porównywać pod względem siły artylerii medialnej do Donalda Tuska. Wiem to boleć może twardy elektorat PiS, ale bez PR, IV RP nie będzie po prostu możliwa.
Tekst pochodzi z głównego bloga autora pod adresem www.prawica245.blogspot.com.