Jako że każdy, kto powątpiewa w wersję MAK-u, popełnia bluźnierstwo (według min. Ławrowa) lub jest oszołomem, który podważa fakty (partia rosyjska w polskich władzach i mediach), swoje spekulacje na temat tła dekapitacji naszego państwa ubieram w formę gatunku zwanego fantastyką. Ciekawe, czy z tej drogi skorzysta też polska prokuratura niewykluczająca do dziś wersji zamachu? Jakoś się będzie musiała z tego wytłumaczyć przed nowym suwerenem. Perspektywa krótkoterminowa Po roku 1989 zapanowała u nas wolność pod czujną kuratelą potężnych sąsiadów. Póki Rosja była słaba, główne skrzypce grali u nas Niemcy. Ale czas ruskiego pijaczyny dobiegł końca i na tron wstąpił młody (w porównaniu ze standardami Biura Politycznego KC KPZR), wysportowany KGB-ista. Żarty się skończyły. W ciągu kilku lat przeprowadził parę wojen w […]
Jako że każdy, kto powątpiewa w wersję MAK-u, popełnia bluźnierstwo (według min. Ławrowa) lub jest oszołomem, który podważa fakty (partia rosyjska w polskich władzach i mediach), swoje spekulacje na temat tła dekapitacji naszego państwa ubieram w formę gatunku zwanego fantastyką. Ciekawe, czy z tej drogi skorzysta też polska prokuratura niewykluczająca do dziś wersji zamachu? Jakoś się będzie musiała z tego wytłumaczyć przed nowym suwerenem.
Perspektywa krótkoterminowa
Po roku 1989 zapanowała u nas wolność pod czujną kuratelą potężnych sąsiadów. Póki Rosja była słaba, główne skrzypce grali u nas Niemcy. Ale czas ruskiego pijaczyny dobiegł końca i na tron wstąpił młody (w porównaniu ze standardami Biura Politycznego KC KPZR), wysportowany KGB-ista. Żarty się skończyły. W ciągu kilku lat przeprowadził parę wojen w swoim imperium, a w końcu przyszedł czas, by zrobić porządek nad Wisłą. 10 kwietnia otwiera nowy rozdział w historii stosunków między bratnimi narodami Marksa i Lenina. Czas dzielenia się Polszą skończył się bezpowrotnie. Zachód lekcję ponjał i nawet raczył nam to zademonstrować, rezygnując z udziału w wawelskim pogrzebie. ("Znowu Polska sama. Gdzie Sarkozy, Barosso, Obama?" – głosił transparent pod Wawelem).
Szef partii niemieckiej w Polsce został niemiłosiernie wykorzystany przez ruskiego karatekę i myśląc, że jest partnerem, stał się przysłowiowym chłopcem do bicia albo raczej kukłą do rzucania po politycznej macie.
"Spekulowanie na temat katastrofy polskiego Tu-154M pod Smoleńskiem jest nieetyczne i bluźniercze" Szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow |
Rosja, w przeciwieństwie do Polski, uczy się na błędach. W 1941r. dała się sojusznikowi wyprowadzić w pole i zaskoczyć. O mało nie zapłaciła za to oddaniem Moskwy. Tym razem to ona zaskakuje swoich niemieckich sojuszników i despotycznie sama ustala granice swoich wpływów. Dla Europejczyków mam jednak złą wiadomość – apetyt Rosji nie skończy się na przysłowiowym
Gdańsku. Ruscy szachiści
już planują budowę szerokich torów do Adriatyku, a niedługo zażądają przedłużenia ich po Atlantyk. Co ruski szachista wymyśli, to ruski KGB-ista spróbuje zrealizować – wszelkimi dostępnymi środkami…
Jak poinformował szef kolei rosyjskich Władimir Jakunin, rozpoczęło się opracowywanie projektu budowy linii szerokotorowej z Rosji do Austrii. (…) Jakunin stwierdził także, że linia mogłaby przebiegać równie dobrze przez Polskę lub przez Węgry. Jak zaznaczył, możliwa trasa to np. Brześć – Warszawa – Frankfurt nad Odrą. Nie wykluczył nawet przedłużenia jej do Berlina. Szef RŻD poinformował także, że inne plany mówią o budowie linii przez Ukrainę i Węgry do Budapesztu. Tam miałaby ona rozgałęziać się i docierać do Chorwacji i Słowenii oraz Serbii. Onet.pl |
Dziennikarz Rzeczpospolitej Cezary Gmyz wypatrzył ważnego szpiona, którego do polskiej ambasady w Moskwie wprowadził dwa miesiące przed katastrofą sam zdRadek Sikorski.
"Zapisy rejestracyjne zachowane w archiwach IPN świadczą, że do współpracy ze służbami specjalnymi został pozyskany jeszcze jako student. Do pracy w wywiadzie wytypował go Wydział XIV Departamentu I – najbardziej elitarna struktura polskiego wywiadu. Osoby zwerbowane przez ten wydział i kierowane do pracy za granicą zwykle były ukadrawiane, czyli stawały się oficerami SB.
Departament I był elitą Służby Bezpieczeństwa. A Wydział XIV – najbardziej zakonspirowaną strukturą w tajnych służbach PRL. Zajmował się wywiadem z pozycji "N", czyli nielegalnych.
Oficerowie i agentura tej struktury byli też nazywani trzecią linią. Pierwszą linią byli oficerowie pracujący pod przykryciem dyplomatycznym w ambasadach i konsulatach. Drugą linię stanowili agenci ulokowani w przedstawicielstwach polskich firm za granicą, np. w LOT, placówkach Polskiej Akademii Nauk czy centralach handlu zagranicznego. Trzecią linią byli właśnie oficerowie i agenci Wydziału XIV. O ich tożsamości, a nawet istnieniu, nie wiedział sam szef rezydentury wywiadu ulokowany w ambasadzie PRL. (…)
Głęboka konspiracja wywiadu nielegalnego dotyczyła nie tylko działalności nielegałów za granicą, ale również koordynacji ich poczynań z pozycji centrali. Siedziba Wydziału XIV została ulokowana poza główną siedzibą wywiadu, w willi na warszawskim Służewie, znanej pod kryptonimem "Obiekt Piaski".
Oficerowie tego wydziału pracujący w centrali w dokumentach służbowych prawie nigdy nie występowali pod prawdziwymi danymi, lecz pod tzw. nazwiskami legalizacyjnymi. Ich tożsamość znali jedynie kolejni naczelnicy Wydziału XIV oraz szefowie Departamentu I. Dostęp do ich danych miało też sowieckie KGB." Rzp
To, że czasy KGB w Rosji wróciły, zakomunikowano światu dość otwarcie po zastąpieniu nieudolnego i powolnego Zachodowi B. Jelcyna pułkownikiem resortu tow. Dzierżyńskiego W. Putinem. Najzupełniej więc przypadkowo wizytę Prezydenta w Katyniu nadzoruje ze strony polskiej na miejscu w Smoleńsku agent związany z tą właśnie służbą przebrany za polskiego ambasadora tytularnego. Cofnijmy się jednak w czasie o kilkadziesiąt lat.
Mamy rok 1975 i jesteśmy w świętym mieście katolików całego świata. Odwiedzamy zakon jezuitów powołany głównie do tego, by kontrolować władców tego świata. Kogo znajdujemy w zakonnym habicie? Naszego szpiona! Został tam zainstalowany przez osobistego spowiednika JP2 i robi w najtajniejszych dokumentach. W tragicznym momencie zamachu na papieża nasz szpion jest w Watykanie…
Czy to tylko przypadek, czy też oba wydarzenia mają jakiś związek? Jako że poruszamy się w konwencji political fiction, pozwolę sobie na pewną hipotezę łączącą obie tragedie. Najpierw zastanówmy się, po co KGB był zamach na K. Wojtyłę? Przecież przez całe dotychczasowe życie konsekwentnie nawoływał on do walki z komunizmem za pomocą miłości i zrozumienia – a taki oręż moskiewscy komuniści lubią najbardziej. By rozwikłać tę zagadkę, warto zwrócić uwagę na dziwną plagę samobójstw, która w ostatnim czasie dotknęła kilku generałów GRU oraz na pożar w tajnym archiwum tej agencji w Tambowie.
W sowieckiej Rosji toczyła się zażarta, a czasem wręcz śmiertelna, rywalizacja pomiędzy wywiadem cywilnym (KGB) a wojskowym (GRU). Wydaje się, że to właśnie wojskowi wpadli na pomysł dogadania się ze swoimi odpowiednikami na Zachodzie, by stopniowo doprowadzić do upodobnienia systemów po obu stronach żelaznej kurtyny i razem sprawować władzę nad światem. KGB (podobnie jak w Polsce SB) przydzielono rolę kozła ofiarnego – to oni mieli być tymi złymi czekistami, których się poświęci na drodze do "wolności i demokracji". Gdy koledzy z KGB połapali się w spisku, postanowili go udaremnić. Zamach na sprzyjającego pojednaniu papieża wydawał się dobrym pomysłem zamrażającym na długie lata plan kolegów z GRU. (Podobną rozgrywkę, tylko w drugą stronę, przeprowadził w Polsce Kiszczak, zrzucając na SB winę za zamach na ks. Jerzego Popiełuszkę). Papież jednak ocalał, pierestrojka zmiotła KGB (ale nie KGB-istów!), a koledzy z GRU wraz z Zachodem dzielili przeróżne torty od Pacyfiku po Atlantyk (w Polsce próba rozwiązania wywiadu wojskowego WSI udała się tylko połowicznie i to dopiero w kilkanaście lat po "odzyskaniu wolności").
GRU nie doceniła jednak kolegów z konkurencji i stąd teraz taka moda na samobójstwa u generałów GRU. W osobie płk. Putina KGB i jej metody (zdecydowanie bardziej prostackie i brutalne niż GRU) wróciły na scenę wielkiej polityki. Stąd i nasz watykański szpion znowu przydał się w Smoleńsku…
Epilog
My, Polacy, znowu – jak w ‘39 – zapłaciliśmy krwią za eksperyment "utrzymywania pokoju w Europie". Zapewne to nie koniec naszych ofiar. Ale Polsza to dla Rosji "mały kraj". Nie zaspokoi apetytu wielkiego niedźwiedzia. Drżyjcie więc utuczeni dobrobytem pożyteczni zachodni idioci. KGB nadchodzi…
"Trzymasz w reku gazete niezwykla. Juz sam tytul "idz POD PR¥D" sugeruje, ze na naszych lamach spotkasz sie z pogladami stojacymi w konflikcie z powszechnie lansowanymi opiniami."