Opinia biegłych, ujawniona zapewne przez przypadek tuż przed wyborami prezydenckimi, oparta jest o zapis dokonany za pomocą… muzealnego sprzętu!
Dawno temu, na początku lat 1970-tych, stałem się (dzięki rodzicom) szczęśliwym posiadaczem magnetofonu ZK-120T. Ten nowoczesny, na owe czasy rzecz jasna, produkowany na licencji zachodnioniemieckiego Grundiga sprzęt ważył więcej, niż dzisiejszy telewizor 50-calowy, zajmując przy tym jedną trzecią powierzchni biurka.
Dlaczego o tym piszę? Bo z Opinii Zespołu Biegłych w sprawie Po.Śl. 54/10 „Cyfrowe przetwarzanie i analiza dźwięku rejestratora dźwiękowego MARS-BM samolotu Tu-154M nr 101” wynika, że mój „grundig” sprzed lat był rówieśnikiem magnetofonu znajdującego się w „czarnej skrzynce” prezydenckiego tupolewa!
(str.18 opinii)
Kiedy sięgam pamięcią w tamte lata przypominam sobie, że magnetofonu, jaki był w moim posiadaniu, zazdrościła nam cała reszta RWPG (ktoś pamięta, co oznaczał ten skrót?). W szczególności bratnie narody ZSRS (obecnie po części Rosja), których sprzęt nagrywający odbiegał jakością od naszego o jakieś dwie dekady.
Przypominam również sobie, jakim problemem było zdobycie taśm. Bo przecież nawet za Gierka zaopatrzenie rynku nie było aż tak dobre, jak starzy wspominają. Siłą rzeczy wykorzystywałem taśmy wielokrotnie.
Po którymś tam nagraniu zauważyłem, że poprzedni zapis nie był usunięty dokładnie – gdy nagrany ostatnio utwór przycichał, w tle słyszałem to, co było poprzednio.
Z tym problemem spotykali się również moi znajomi. Dzisiaj sądzę, że mogło to mieć swoją przyczynę w taśmie, która z czasem ulegała naciągnięciu i nie zawsze dokładnie przylegała do głowicy.
Poprzedni zapis nie był więc kasowany całkowicie.
Czy podobne zjawisko miało miejsce w 40-letnim raszplu, czyli „magnetofonie” MARS-BM?
Zapis z godziny 8:07:30.614:
– Która godzina?
Odpowiedź pada natychmiast:
– Wpół do ósmej.
Następuje wymiana zdań:
– Popatrz.
– Trudności.
– I, mamy już go, za sobą.
Jeśli przyjąć, że zapis jest dokładny i wskazuje przebieg zdarzeń zgodnie z upływającym czasem, to stajemy przed kolejną zagadką tego lotu: dlaczego czas dla członków załogi wyraźnie opóźniony był w stosunku do rzeczywistego o 37 minut?
Pamiętamy wszak, że czas moskiewski, jaki obowiązuje w Smoleńsku, jest o dwie godziny wcześniejszy od naszego – czyli zamiast 8:07 byłaby 10:07!
Na Ukrainie z kolei 9:07!
Rozwiązanie, moim zdaniem, jest banalnie proste.
Otóż rozmowa, jaka odczytano, tak naprawdę miała miejsce o … 7.30.
Na Okęciu, ewentualnie zaraz po starcie.
Pośrednio wskazują na to kolejne zdania. Obaj piloci wiedzą, że są nagrywani.
Więc ich komentarz pod adresem prezydenta, który z pewnym opóźnieniem dotarł na pokład samolotu jest zdawkowy.
Ale w końcu mają już go, za sobą.
Przypominam, że nie kto inny, ale „filozof z Biłgoraja” 22 czerwca 2010 r. powiedział:
„…Było bardzo duże opóźnienie, bo samolot najpierw miał wylecieć o 6.00, później o 6.30, a w końcu wyleciał o 7.30 czyli dużo później od zaplanowanego pierwszego terminu wylotu.”
Bogdan Klich:
„Faktycznie start samolotu z lotniska Warszawa – Okęcie do Smoleńska nastąpił o godzinie 7.21 czasu lokalnego. Godzina wylotu samolotu rządowego Tu-154M w dniu 10 kwietnia 2010r. została ustalona na podstawie informacji przekazanej przez koordynatora ruchu lotniczego (pełniącego dyżur na wieży kontroli lotów lotniska im. Chopina w Warszawie) do planisty informatora ruchu lotniczego w Biurze Odpraw Załóg 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Informacja powyższa została zapisana w dzienniku przelotów i w systemie informatycznym BLUSZCZ.„
(odpowiedź na sejmowe pytanie posłanki Joanny Szczypińskiej nr 9562 z dnia 12.04.2011 r.)
Logiczne jest, że po ok. 9 minutach od startu załoga w chwili wytchnienia mogła sobie pozwolić na luźniejsze uwagi.
Jednak znaczenie zapisu z 8:07 jest o wiele większe.
Przecież opublikowany stenogram zaczyna się o godzinie 8:02:50.942, co oznacza, że taśma, jak w typowych rejestratorach, nagrywała jedynie określony interwał czasowy, kasując wcześniejszy zapis. Przy czym prędkość taśmy nie była stała, ale wzrastała w miarę upływu czasu.
Czy dlatego Rosja przetrzymuje czarne skrzynki u siebie, aby nasi technicy (choćby ci, którzy ongiś serwisowali magnetofony szpulowe w każdej gminie) nie wykryli, że kopia nagrania z taśmy magnetofonowej urządzenia MARS-BM jako dowód w sprawie jest mało przydatna z uwagi na stan urządzenia, gdyż w dowolnych miejscach pozostawały uprzednie zapisy?
I pozbawili w ten sposób prorządowe media przedstawiania „argumentów” przemawiających za tym, co objawiła św. ANODINA, a w co gorliwie wierzą wyznawcy „pancernej brzozy”?
12.04 2015
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Pingback: Krucha ściana | Frugo1962