Od wielu dni mam nieprzyjemność czytać teksty dotyczące Nowego Ekranu.
Ta dziwna wojenka, co i rusz przekraczająca kolejne granice absurdu, te dziwne publikacje Ściosa czy Łażącego Łazarza, teksty komentujące i kolejne wrzutki mnie po prostu śmieszą.
Z wielu powodów.
Po pierwsze – uświadommy sobie wreszcie, że istnienie nE nie zależy od pana Ściosa, pana Opary czy Łażącego Łazarza. Zależy od nas – tutejszych blogerów. Jeśli to nowe medium okaże się jakąś kolejną wydmuszką systemu nakazowo-rozdzielczego (w co szczerze wątpię), to kto na nim zostanie? Jedno co zostanie na 100 procent – śmiech na sali.
Po drugie – w pełni zgadzam się z opiniami, że pomysł tzw. trzeciej drogi jest na dziś pomysłem szkodliwym. Nie dlatego, że ma być (jak twierdzi wielu) pomysłem rozbijackim.Przede wszystkim jest pomysłem oderwanym od dzisiejszej rzeczywistości. Jest pomysłem spóźnionym o przynajmniej rok. Kiedyś przeżyłem historię tworzenia Polskiej Partii Internetowej. Było to bodaj z 10 lat temu. Przeżyłem również jej nagłe zniknięcie.Marnie by czuł się dziś w moich rękach jakiś wrocławski bydlak, który zakpił wówczas z ogromu pracy włożonej w tworzenie PPI przez spontanicznie zorganizowaną grupę ponad tysiąca internautów. Statut, wypracowany po wielu miesiącach dyskusji, mam w archiwum do dziś. Ale o ówczesnej PPI „inną razą”.
Po trzecie – widać jak na dłoni, że wielu tu obecnych (z ŁŁ włącznie) dało się ponieść (a raczej uwieść) własnym emocjom. A te, jak wiadomo, nie są dobrym doradcą. A przecież wystarczy oddzielić problem od emocji by zauważyć groteskowość wzajemnych oskarżeń. WSI, Bączek czy podobne sruty-pierduty po prostu nie wytrzymają weryfikacji, którą jest samo życie.
Po czwarte – podtrzymywanie wojennej atmosfery nie służy niczemu. Cieszą się z niej jedynie ci, którzy są zainteresowani w utrzymaniu przy władzy tych, którzy jawnie już stoją tam gdzie stało ZOMO.
Nie ma opcji, która zmusi mnie do dania wiary w „zaniepokojone doniesienia” zarówno pana Ściosa jak i Łażącego Łazarza. Nie ma – poza życiem. Ono pokaże kto ma rację. Albo pokaże, że obaj adwersarze racji nie mają. Taka opcja jest również możliwa.
A ja tymczasem będę robić swoje. A Wy róbta co chceta.