Bez kategorii
Like

Skarby z lwowskiego kuferka – rozmowa z Andrzejem Skibniewskim

14/08/2012
353 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
no-cover

„Rubinowa broszka” to tytuł książki przygotowywanej przez mieszkającego od wielu lat w holenderskim Tilburgu Andrzeja Skibniewskiego (inżyniera produkcji w Fujifilm), w oparciu o znalezione w kuferku na strychu opolskiego domu pamiątki rodzinne:

0


 listy, pamiętniki, dokumenty.

 

Materiały te zostały częściowo wykorzystane w książce pt. „Kresowianie na Śląsku Opolskim” wydanej przez Opolski Oddział Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, w której autor, w jednym z rozdziałów, zamieścił swoje wspomnienia. Rodzina Andrzeja Skibniewskiego wywodzi się ze Lwowa. W czasie wojny oraz w latach powojennych została rozproszona po różnych zakątkach świata.

Przygotowuje Pan materiały do książki pt. „Rubinowa broszka”. Jak ona powstaje?

„Rubinowa broszka” to opisana autentycznymi listami i dokumentami z lat 1939–1950 historia jednej lwowskiej rodziny, moich najbliższych. Przypadkowo odnalezione listy, dokumenty i drobne przedmioty z tamtego okresu, jak mi się kiedyś wydawało zupełnie bezwartościowe, złożyły się na opisaną w tej książce opowieść. Oprócz listów umieściłem 
w niej także kopie różnych dokumentów – są na przykład listy wysyłane przez jeńca obozu w Murnau, są instrukcje dla więźniów, jest protokół rewizji i aresztowania przez NKWD we Lwowie itd. W książce znajdzie się też wiele zdjęć oraz przepisy kulinarne mojej babci, z których korzystała podczas wojny. Sam je wypróbowałem.

Skąd jeszcze czerpał Pan materiały do książki?

Większość materiałów to autentyczne listy i dokumenty z lat 1939 – 1950, które jakimś cudem zachowały się w rodzinnym archiwum. Gdy wątek urywał się, był niezrozumiały – szukałem wytrwale dalej. Niektóre z listów odnalazłem w Walii, we Francji, w Kanadzie i w USA. Starałem się też dotrzeć do śladów życia wymienionych w materiałach nieznanych mi osób. Niektóre informacje odnalazłem w dokumentach Instytutu Pamięci Narodowej. Przeglądałem także listy pasażerów statków wożących powojennych imigrantów do Australii i rejestry cmentarne w Szkocji. Niektóre dane znalazłem w dokumentach służb socjalnych i imigracyjnych Stanów Zjednoczonych. O losach wielu osób wymienionych w książce przypuszczalnie nigdy się nie dowiemy – nawet miejsca ich pochówku są nieznane. Rodziny do dzisiaj ich poszukują.

Dlaczego zainteresowała Pana historia rodziny? Czy wcześniej rozmawiał Pan na temat jej przeszłości?

Niestety o przeszłości w domu nie rozmawialiśmy. Czasy powojenne nie sprzyjały temu. Lwów, Wilno, całe Kresy pozostały poza granicami Polski. Nieliczne pamiątki rodzice zamknęli na zawsze w kuferku na poddaszu. Wspomnienia z walk w oddziałach partyzanckich, z więzień, obozów jenieckich czy łagrów sowieckich były też bardzo bolesne. Nie chcieli przekazywać ich dzieciom. Wojna i przesiedlenie pozostawiły blizny, moim zdaniem niemożliwe do wyleczenia. Wiem, że wielu z moich przyjaciół żałuje, że o przeszłości z rodzicami nie rozmawiali, ale niestety jest już za późno.  

Do jakich czytelników powinna trafić Pana książka?

„Rubinową broszką” zainteresują się na pewno przesiedleńcy z dawnych Kresów Rzeczypospolitej oraz ich dzieci, urodzone już po wojnie na Ziemiach Odzyskanych.  Mam też wielką nadzieję, że książką zainteresują się Ślązacy, bo razem z przybyłymi zza Buga Kresowianami budowali po wojnie nasz wspólny dom. Na pewno zainteresuje się nią młodzież – historia zaczyna się od listu wysłanego tuż przed wybuchem wojny do szesnastoletniej uczennicy lwowskiej szkoły Urszulanek. „Broszka” zaciekawi też historyków – badaczy okresu wojny, historii 2 Korpusu i pierwszych lat odbudowy powojennej Polski.

Czym było dla Pana takie odwrócenie się w przeszłość kresowej rodziny?

Była to niesamowita przygoda – osoby, które jak mi się wydawało bardzo dobrze znałem ukazały się w zupełnie innym świetle. Poznawałem je jakby od nowa. Żmudne poszukiwania czasami nie dawały wyników – uczucie zawodu było wynagradzane w dwójnasób, gdy jakąś zagadkę udało mi się jednak rozwiązać. Wracała wiara w sens tego co robię i zabierałem się do pracy. Trwało to przez prawie cztery lata.

Czy ma Pan kontakty z członkami przedstawionej w książce rodziny? Czy żyją jej bohaterowie, czy tylko potomkowie?

Jedna z bohaterek wymienionych w książce – ciocia Danusia Brzozowicz z d. Płońska, mieszka w Kanadzie. Jest jedną z tych osób, dla których czas jakby zatrzymał się w miejscu. Pamięta wiele, ma poczucie humoru, werwę, a przy tym lubi opowiadać. Robi to nieskazitelną polszczyzną, z charakterystycznym lwowskim akcentem. Drugie pokolenie bohaterów książki – mieszkający poza Polską synowie opisanych w książce Krystyny 
i Zdzisława Krajewskich oraz mieszkająca we Wrocławiu córka Danuty i Kazimierza Jabłońskich Małgorzata i syn pułkownika Engela Lech Engel okazali mi także wiele wsparcia podczas pisania tej książki.

Czy polska przeszłość rodziny jest dla nich ważna?

Bardzo. Ci, którzy mieszkają za granicą, urodzili sie poza Polską, przechowali ojczyznę swoich rodziców w sercu. Można to wyrazić słowami z “Wesela” Stanisława Wyspiańskiego: „A to Polska właśnie…” Proszą też o przetłumaczenie „Rubinowej broszki” na język angielski – niestety wyniesiona z domu rodzinnego i szkoły niedzielnej znajomość języka jest niewystarczająca, aby listy w pełni zrozumieć. Obiecałem, że wersja angielska ukaże się w przyszłym roku, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że wielu kresowych określeń przetłumaczyć dosłownie się nie da.

Co uważa Pan za największą wartość książki?

Oprócz wartości czysto historycznej książka zawiera przede wszystkim uniwersalne wartości. Przewija się przez nią miłość i tęsknota za najbliższymi i krajem ojczystym, poczucie odpowiedzialności za losy rodziny, niepewność jutra. Jest w niej także wiele humoru, siły i optymizmu, bardzo przydatnych dzisiaj i w przyszłości. Przez listy przewijają się także postacie znane, które przeszły do historii. Są to na przykład dowódca 6. Pułku Piechoty Legionów pułkownik Stanisław Engel, dowódca 1. Brygady Strzelców Karpackich pułkownik Walenty Peszek, znany wrocławski ginekolog, profesor Wrocławskiej Akademii Medycznej prof. Kazimierz Jabłoński, romanistka Uniwersytetu Jagiellońskiego dr Stefania des Loges, czy jeden z ojców światowej gospodarki leśnej dr Władysław Płoński. Myślę, że z podobnym zainteresowaniem, a może także ze wzruszeniem książkę przeczyta zarówno Polak, jak i Rosjanin, Niemiec, Holender czy Japończyk. 

Gdzie i kiedy będzie można ją kupić?

Książka ukaże się nakładem wrocławskiego Wydawnictwa „Poligraf”. Pierwsze jej egzemplarze trafią do sieci księgarń Empik już pod koniec października bieżącego roku. „Rubinowa broszka” będzie też dostępna w sprzedaży internetowej i – na co najbardziej się cieszę – bezpośrednio podczas pierwszego dnia jej promocji w Opolu.

Jak będzie Pan ją promować?

12 listopada 2012 roku odbędzie się konferencja „Kresowianie na świecie”, a w opolskiej Filharmonii uroczysty koncert oparty na motywach historii opisanej w „Rubinowej broszce”. Wystąpią znani artyści, przyjadą osoby wymienione w książce, będzie naprawdę pięknie. Egzemplarz maszynopisu wysłałem też do USA, może zainteresują się nim filmowcy… Zobaczymy. Szczegóły to jeszcze tajemnica.

Rozmawiał Przemysław Harupa

Breda, Holandia, lipiec 2012 r.

 

0

Jacek

Zagladam tu i ówdzie. Czesciej oczywiscie ówdzie. Czasem cos dostane, ciekawsze rzeczy tu dam. ''Jeszcze Polska nie zginela / Isten, áldd meg a magyart'' Na zdjeciu jest Janek, z którym 15 sierpnia bylismy pod Krzyzem.

1481 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758