Smutna wiadomość o śmierci Vaclava Havla. Myślałem o nim całkiem niedawno – dzień po wyborach parlamentarnych w Polsce. O nim i o jego eseju, w którym pisał o „sile bezsilnych” i bezsilności tych pozornie mocnych.
Smutna wiadomość o śmierci Vaclava Havla. Myślałem o nim całkiem niedawno – dzień po wyborach parlamentarnych w Polsce. O nim i o jego eseju, w którym pisał o "sile bezsilnych" i bezsilności tych pozornie mocnych. Havel pisał o tym w mrocznej nocy czechosłowackiego komunizmu , gdy wydawało się, że nie ma siły na ZSRR i Husaka – a opozycja nie ma żadnego sensu. Havel uważał inaczej. A przecież komuna miała wtedy pełną kontrolę nad mediami i wskazywała ludziom ko jest wrogiem, a kto "tylko" szkodnikiem. Skądś to znamy, czyż nie?
Wspominam Havla dziś jako autora słów o "sile bezsilnych" – słów dających nadzieję w czasach beznadziei. I jako wielkiego zwolennika współpracy między Pragą, Warszawą, Bratysławą a Budapesztem. A to z kolei dedykuje tym wszystkim, którzy uważają, że naszym przeznaczeniem jest podlizywać się najsilniejszym – zamiast budować sojusze regionalne…