Napisał Stanisław Uciński i Mieczysław Filipczak
dla strony: http://aspektpolski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=5245
Od wielu lat Zespół ds. Upamiętniania TOW "Gryf Pomorski", który powołałem w 1980 roku przy "Solidarności" w Gdańsku, zajmuje się m.in. badaniami dotyczącymi zbrodniczego paktu Ribbentrop-Mołotow, którego pokłosiem była m.in. zbrodnia katyńska.
Od lat badamy genezę tego paktu narodzonego w Wolnym Mieście Gdańsku w Oliwie w domu przy obecnej ulicy Piastowskiej nr 20. Dom należał wtedy do rodziny Modrowów. Pakt zawiązany konspiracyjnie na przełomie 1935 i 1936 r. (nazwę Ribbentrop-Mołotow otrzymał dopiero w 1939 r.) Doszło już do formalnego spotkania wysokiej rangi wysłanników Hitlera i Stalina. Hitlera reprezentował Waldemar Nicolai – płk SS, doradca Hessa (zastępcy Hitlera) oraz Albert Forster – gauleiter tzw. Prowincji Gdańsk Prusy Zachodnie; Stalina natomiast – najbliższy swego czasu współpracownik Lenina – Karol Radek (prawdziwe nazwisko: Sobelson, polski Żyd z Tarnowa) oraz płk NKWD, a zarazem agent Gestapo Bolesław Bierut. Po zakończeniu wojny, w zniewolonej Polsce, Bierut został prezydentem i wystąpił do aliantów zachodnich o wydanie Alberta Forstera. Jak upozorowany był pobyt A. Forstera w więzieniu w Gdańsku na Kurkowej oraz cały proces sądowy, opisał mgr Mieczysław Filipczak. Pan Filipczak ma bohaterską przeszłość. Urodził się we Lwowie. W czasie wojny był żołnierzem AK, brał udział w akcji "Wachlarz". Po wojnie losy rzuciły go do Gdańska, gdzie w 1946 r. został aresztowany przez UB i skazany na 6 lat więzienia. Przebywał m.in. w więzieniu na Kurkowej, w tym czasie, kiedy był tam Albert Forster. Pan Filipczak jest od lat prezesem Zarządu Głównego Związku "Solidarności" Polskich Kombatantów w Gdańsku. Przekazywał mi oświadczenia i podawał szczegóły dotyczące pobytu w więzieniu oraz procesu Forstera, co jest przedmiotem naszych badań. Stanisław Uciński
***
W czasie wojny mieszkałem we Lwowie i tam wstąpiłem do Armii Krajowej. Po wojnie wraz z rodziną zostałem zmuszony do opuszczenia Lwowa. Przyjechałem do Gdańska i tu się osiedliłem. W 1946 r. zostałem aresztowany przez funkcjonariuszy Urządu Bezpieczeństwa Publicznego (UB) i osadzony w ZK w Gdańsku, przez zbrodnicze stalinowskie sądy skazany na sześć lat więzienia. W więzieniu gdańskim spotkałem żołnierzy Armii Krajowej, a także TOW Gryf Pomorski, WiN i NSZ. My, żołnierze Polskiego Państwa Podziemnego, którzy działaliśmy na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego, byliśmy w sposób szczególny prześladowani. Przesłuchiwano nas całymi dniami, a zwłaszcza nocami, torturowano fizycznie i psychicznie, zmuszano do podpisywania fałszywych zeznań. Wiele osób nie przeżyło tych prześladowań. Mieszkaliśmy w fatalnych warunkach, w zatłoczonych celach. Nie wolno było nam posiadać gazet, książek, papieru, pióra czy ołówka. W tym czasie wielu więnów zamordowano skrytobójczo, na innych dokonywano mordów na podstawie wyroków zbrodniczych sądów. W sierpniu 1946 r. wyrokiem Sądu Wojskowego stracona została w gdańskim więzieniu wraz z Feliksem Selmonowiczem ps. "Zagończyk" 17-letnia sanitariuszka Polskiego Czerwonego Krzyża Danuta Siedzikówna – "Inka". Wtedy, za kratami więzienia, dowiedzieliśmy się, że "Inkę" skazano na karę śmierci przez rozstrzelanie już po 14 dniach od aresztowania. Odmówiła podpisania prośby o ułaskawienie do B. Bieruta, oświadczając obrońcy z urzędu: "Bolesław Bierut to pułkownik NKWD i agent Gestapo".Przemycony do więzienia "Dziennik Bałtycki" informując o tej egzekucji kłamał poczynając już od tytułu: "Osiemnastoletnia dziewczyna katem…". Zamordowanie 17-letniej sanitariuszki Polskiego Czerwonego Krzyża było pogwałceniem przez Sąd Wojskowy w Gdańsku konwencji międzynarodowych dotyczących sposobu "prowadzenia wojen". Wyrok śmierci na młodej sanitariuszce był nie tylko sądową zbrodnią komunistyczną, ale i nazistowską, ponieważ w składzie sędziów, którzy 3 sierpnia 1946 r. skazali "Inkę" na śmierć, był pracujący w czasie wojny w Kriminalpolizei (Kripo) niemiecki oficer Kazimierz Nizio-Narski, członek Polskojęzycznej Grupy Gestapo powołanej przez Alberta Forstera w celu całkowitej germanizacji Pomorza. Po wojnie Polskojęzyczna Grupa Gestapo została przemianowana na UB i wniknęła również do "polskiego sądownictwa" wojskowego. Nam, AK-wcom, prześladowanym przez komunistyczne "sądy" po wojnie, dobrze była znana współpraca pomiędzy Gestapo i NKWD. Skierowana przeciwko Polsce, poprzedzona była zmową niemiecko-sowiecką, tj. zbrodniczym Paktem Ribbentrop-Mołotow, w wyniku którego dokonano w 1939 r. napadu i aneksji terytorium Polski, oraz przeprowadzono likwidację warstwy przywódczej Polskiego Narodu (zbrodnia katyńska). W czasie mojego pobytu w więzieniu gdańskim przebywał tam również Albert Forster, gauleiter i namiestnik III Rzeszy w Okręgu Gdańsk – Prusy Zachodnie, szef NSDAP w Wolnym Mieście Gdańsku, najbliższy współpracownik Hitlera, kat Pomorza, odpowiedzialny za pogwałcenie Traktatu Wersalskiego, stworzenie dyktatury faszystowskiej i bezprawne przyłączenie Wolnego Miasta Gdańska do Rzeszy. Forster nakazał w pierwszej kolejności wymordowanie polskiego duchowieństwa katolickiego, nauczycieli i wojskowych. Jego zdaniem to właśnie księża katoliccy sprawili, że pomorscy Polacy zachowali świadomość odrębności narodowej i kulturowej w latach 1772-1920. Zadania likwidacji polskich elit przywódczych powierzył on V kolumnie zwanej na Pomorzu Polskojęzyczną Grupą Gestapo, która bezwzględnie realizowała zbrodniczą politykę Forstera. Albert Forster to jeden z największych zbrodniarzy niemieckich, odpowiedzialny za eksterminację Polaków głównie na Pomorzu. Od 3 września 1939 r. przygotowywał obóz zagłady KL Stutthof i systematycznie go rozbudowywał. Do końca wojny przebywał na Pomorzu Gdańskim, po czym zbiegł do Niemiec, gdzie został rozpoznany przez aliantów zachodnich. Na polecenie B. Bieruta władze komunistyczne wystąpiły do aliantów zachodnich w sierpniu 1946 r. o wydanie Forstera. Przekazali go następnie stalinowskim władzom w Polsce, stanął przed Najwyższym Trybunałem Narodowym – specjalnym polskim sądem do osądzania zbrodniarzy hitlerowskich. Przebywał teraz Forster z nami w więzieniu gdańskim, a jego proces pokazowy toczył się w pomieszczeniach tutejszego teatru. Było dla nas wielkim zaskoczeniem, że stalinowskie władze stworzyły zbrodniarzowi wspaniałe warunki. Szybko zorientowaliśmy się, że Forster został uwięziony dla zachowania pozorów. Polska, która była narzędziem w rękach Moskwy, tylko pozorowała przed społeczeństwem polskim z jaką to niby determinacją władza ludowa ściga zbrodniarzy niemieckich. Forster chodził w cywilnym ubraniu, otrzymał pojedynczą celę, w której wcześniej, w roku 1918, był więziony Józef Piłsudski. Codziennie wysokiej rangi ubowcy usługiwali Forsterowi, np. przynosząc mu na tacy przykrytej białym obrusem obiady z najlepszych gdańskich restauracji. Do Forstera często przyjeżdżała z Bawarii i odwiedzała go w celi jego żona, której rozmowy udawało się nam podsłuchać. Wiele razy pocieszała męża, mówiąc: "Nie martw się, niezależnie od tego, jaki otrzymasz wyrok, i tak będziesz zwolniony". A działo się to w mieście, w którym oprawca dopuścił się niesłychanych zbrodni. Forster ponadto opuszczał często więzienie na długi okres. Wtedy, z przecieków z UB, dochodziły do nas wiadomości, że ściśle współpracuje z NKWD i jedzi do Moskwy. My, żołnierze AK byliśmy oburzeni, że ten kat Pomorza, zbrodniarz wojenny cieszy się szacunkiem i uznaniem funkcjonariuszy UB. Pewnego razu wykonując jakby wolę kolegów z AK, kiedy znalazłem się w pobliżu A. Forstera, po prostu kopnąłem go w tyłek. Zostałem za to surowo i przykładnie ukarany przez funkcjonariuszy więzienia i osadzony na kilka dni w karcerze. Forster miał w swojej celi masę różnych książek, słowników polskich, polską prasę oraz przybory do pisania, których nikt z nas nie miał prawa posiadać. Intensywnie uczył się polskiego i rosyjskiego. Na rozprawach sądowych odpowiadał w języku polskim. Opiekujący się Forsterem funkcjonariusze Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego dostarczali mu paczki żywnościowe z Czerwonego Krzyża. Przekazany stalinowskim władzom w Polsce w 1946 r. Forster dostał się pod opiekę przyjaciół z Polskojęzycznej Grupy Gestapo (od 1945 roku w UB) mającej swojego przedstawiciela w składzie sędziów wojskowych. Proces, który odbywał się w dniach od 4 do 29 kwietnia 1948 r. był upozorowany i ustawiony, a odbywał się tylko na użytek polskiej opinii publicznej. Forster, jeden z największych zbrodniarzy hitlerowskich, musiał być skazany na karę śmierci, innego wyroku opinia publiczna by nie przyjęła – żyły przecież tysiące rodzin na Pomorzu, którym w wyniku jego działalności zamordowano najbliższych. W tej sytuacji fałszerstwo musiało nastąpić w innej części procesu, jakim było zaniechanie wykonania kary śmierci na zbrodniarzu orzeczonej przez sąd. 17-letnią sanitariuszkę Inkę po 14 dniach od aresztowania osądzono i natychmiast zamordowano. Na zbrodniarzu Forsterze wyroku nie wykonano. Od 1948 do 1952 r. przewożono go z miejsca na miejsce. W tym czasie ujawniał, co i gdzie zostało ukryte i zakopane przed wejściem okupacyjnych wojsk rosyjskich do Gdańska. Byli wtedy świadkowie, którzy widzieli, jak pod ścisłą strażą odbywało się odkopywanie różnych skrzyń, np. w ruinach byłej siedziby gauleitera Forstera. Wszystkie te skrzynie szybko przewożono do WUBP przy Okopowej. Sam Forster stwierdzał, że nie był zaskoczony wyrokiem śmierci, ponieważ miał zagwarantowane przez "wysokich urzędników", że wyrok i tak nie zostanie wykonany. Według powszechnej opinii panującej w tamtych latach, Forster po zmianie tożsamości został uwolniony i wyjechał do Rosji. W tym samym czasie "polskie sądy" skazywały na śmierć największych polskich bohaterów, żołnierzy Armii Krajowej, takich jak np.: wspomiana Danuta Siedzikówna "Inka", rotmistrz Witold Pilecki, dobrowolny więzień KL Auschwitz, organizator konspiracji obozowej, czy dowódca Kedywu KG AK August Fieldorf "Nil". |
http://aspektpolski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=5245
Zagladam tu i ówdzie. Czesciej oczywiscie ówdzie. Czasem cos dostane, ciekawsze rzeczy tu dam. ''Jeszcze Polska nie zginela / Isten, áldd meg a magyart'' Na zdjeciu jest Janek, z którym 15 sierpnia bylismy pod Krzyzem.