POLSKA
Like

Sędzia Wojciech Głowacki ochraniał gliwickiego lichwiarza? (3)

28/12/2014
1721 Wyświetlenia
0 Komentarze
13 minut czytania
Sędzia Wojciech Głowacki ochraniał gliwickiego lichwiarza? (3)

Podobno usługi prawnicze są już tak drogie, że taniej jest kupić sędziego, niż nająć adwokata.

0


21.

Cofnijmy się w czasie. Druga połowa lat 1990-tych to okres wyjątkowego nasilenia bandytyzmu w Polsce.
W Gliwicach rządzi niepodzielnie, jakby się mogło zdawać, don Antonio. Jednak Biuro Brokera Finansowego „CARBOTECH POLAND” s.c. wydaje się być z innej bajki.
Czym spowodowana jest ta swoista niezależność od lokalnego ośrodka realnej władzy?
Wszak w poprzednim odcinku pokazałem, że działalność panów E. i G. nie należała do powszechnie uznawanych za uczciwą. Jako taka powinna więc odbywać się pod kuratelą niekwestionowanego gliwickiego bossa.
Plotka, jaka krążyła uparcie po mieście w tym okresie wiązała CARBOTECH z mafią wołomińską.
Pewnych poszlak dostarczała ówczesna prasa:
Mafiosi z gangu wołomińskiego porwali śląskiego biznesmena. Wozili go w bagażniku razem z metrowym waranem, przypalali żelazkiem i kazali mu żuć prezerwatywy. Po trzech miesiącach biznesmen uciekł, a zleceniodawca jego porwania zaginął na Mauritiusie.(…)
Gangsterzy zmuszali Krzysztofa H., aby wyłudzał dla nich w całej Polsce różnego rodzaju towary. To miała być forma spłaty zobowiązań wobec E. – mówi prokurator Tomasz Tadla, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Katowicach (…).
(Marcin Pietraszewski, Podróż z jaszczurem , archiwum własne autora)
E. to Mirosław Ewiak. Powyższy news pojawił się jednak sporo po zaginięciu Ewiaka.

Jednak poza tą w końcu odosobnioną historią tak naprawdę nie znamy innych, podobnych wydarzeń.
Pewne jest tylko jedno – CARBOTECH nie należał do imperium don Antonia.
Pewne poszlaki natomiast mogą wskazywać na to, że rzekome powiązania z mafią wołomińską były celowo rozsiewanymi plotkami, mającymi zastraszać potencjalnych klientów „parabanku”. Temu samemu celowi służyło późniejsze rozpowszechnianie opowieści o Grzegorzu Kaziewiczu, wedle których był on bądź to aplikantem sędziowskim, bądź prokuratorskim, choć naprawdę walczył wtedy usilnie na trzecim roku zaocznego prawa Uniwersytetu Śląskiego.
Jednak pytanie, kto stał za panami E. i G. pozostaje aktualne do tej pory.

22.

SONY DSCw tym domu, na drugim piętrze, mieszka Józef Gąsior

Powróćmy do gorącego lata 2000 roku. 26 lipca Józef Gąsior sprzedał wszystkie posiadane przez siebie udziały małżonce Grzegorza Kaziewicza, Annie. 2453 sztuki po 100 zł za jeden. W zamian otrzymał kwotę 245.300,- zł, co pokwitował, a cała transakcja została prawidłowo opłacona we właściwym terytorialnie Urzędzie Skarbowym.
Tuż wcześniej wspomniani już radcowie prawni z Wrocławia, Skiba i Wojciechowski, występują do Sądu Rejonowego we Wrocławiu z pozwem p-ko Ewiakowi i Gąsiorowi. Po uprawomocnieniu się nakazu zostaje on zbyty na rzecz referenta BBF „CARBOTECH-POLAND” s.c. Grzegorza Kaziewicza.
Brak jest jakichkolwiek śladów, aby z tytułu cesji Kaziewicz przekazał na rzecz w/w radców prawnych choćby jedną złotówkę.
Bo zresztą skąd miałby wziąć pieniądze? Ani on, ani jego żona w 2000 roku nie dysponowali jeszcze środkami pozwalającymi na gotówkowy zakup takiej ilości udziałów.
Po latach (w 2013) Józef Gąsior przed sądem w Gliwicach będzie usiłował unieważnić transakcję zawartą z Anną:
W momencie składania oświadczeń na umowie, wola stron nakierowana była na upozorowanie sprzedaży udziałów w celu uniemożliwienia wykonania czynności egzekucyjnych. Zarówno pozwana, jak i ja, działaliśmy w celu wprowadzenia w błąd i przedstawienia umowy zawierającej skwitowanie zapłaty i datę pewną potwierdzoną przez urząd skarbowy. Wszystkie te działania miały na celu upozorowanie przed innymi osobami sprzedaży udziałów w celu niedopuszczenia do ich wyegzekwowania należności na rzecz moich wierzycieli. W wyniku nieformalnego, tajnego porozumienia pozwana mała przepisać zwrotnie na mnie udziały objęte umową pozorną. Pozwana jednak chce mnie oszukać i zatrzymać udziały.
https://3obieg.pl/jozef-gasior-pozywa

Choć uważam Gąsiora za wyjątkowo zatwardziałego kłamcę akurat wierzę, że tym razem napisał prawdę.
Czy tak samo pozorna była sprawa wrocławska?
Państwo nikt, czyli referent w bazującej na wyłudzeniach firmie i kierowniczka w zakładzie pracy chronionej nagle stali się depozytariuszami gangsterskich fortun?

23.

Tymczasem w Gliwicach… Don Antonio zostaje zatrzymany 16 kwietnia 2003 roku. Jako wyjątkowo niebezpieczny więzień chodził ubrany w czerwony drelich.
W lutym 2005 roku „Don Antonio” za ściąganie haraczy został skazany na sześć i pół roku więzienia. – Jestem uczciwym biznesmenem. Padłem ofiarą spisku CBŚ, które manipulowało świadkami – bronił się w trakcie procesu Antoni L. Liczył, że sąd go uniewinni.
Sąd miał inne zdanie. – Trudno było mieć wątpliwości, skoro domagając się od pokrzywdzonych pieniędzy, mówił im: „Płaćcie albo w beton i do Kłodnicy” – uzasadniał sędzia Wojciech Walesiuk. Podkreślił, że Antoni L. działał przez wiele lat jawnie, w poczuciu zupełnej bezkarności. – Niech ten wyrok będzie sygnałem, że nie ma ludzi stojących ponad prawem – dodał sędzia.
Zbigniew S., wspólnik „Don Antonia”, został skazany na dwa lata i 10 miesięcy więzienia.
Antoni L. złożył apelację. We wrześniu 2005 roku gliwicki sąd zmniejszył karę z sześciu i pół roku do trzech lat więzienia. W kwietniu 2006 roku „Don Antonio” wyszedł na wolność.
http://gliwice.gazeta.pl/gazetagliwice/1,95519,13746781,16_04_2003__Zatrzymano_czlowieka__rzadzacego_Gliwicami.html#ixzz3NCLqYFNw

24.

Korzystając z chwilowej odwilży w światku gliwickim właściciel firmy przewozowej BPT GLORIA TRANSIT sp. z o.o. złożył zawiadomienie dotyczące działalności lichwiarskiej Grzegorza Kaziewicza.
Okazało się jednak, że „Spaślak” jest zbyt chory, aby móc brać udział w czynnościach. Zamiast postawić mu zarzuty, co wydłużyłoby czas potrzebny do dokonania czynności procesowych, prokuratura nic nie robiła przez całe trzy lata.
Do momentu, aż zarzut uległ przedawnieniu.
Informowane o dysponowaniu olbrzymim majątkiem bez jakiegokolwiek pokrycia w ujawnionych dochodach przez Kaziewicza i jego żonę są również inne instytucje – CBA i Urząd Kontroli Skarbowej.
Również bez jakiegokolwiek odzewu z ich strony.
Tymczasem Kaziewicz przystępuje do kontrofensywy.
Właściciel Glorii stanął przed sądem oskarżony o wyłudzenie pieniędzy od Kaziewicza. Oskarżał go ten sam prokurator, który wcześniej umarzał postępowania wobec Kaziewicza.
Zapamiętajmy go – to Krzysztof Garbala.
Sąd raz-dwa skazał Henryka P. (właściciel Glorii) na drobną karę w zawieszeniu, choć Kaziewicz był jedynym świadkiem oskarżenia i nieskładnie opowiadał o wydarzeniach sprzed mniej więcej 10 lat!
Ba, niewątpliwe dowody świadczące o wypłacaniu mu pieniędzy Kaziewicz odrzucił, albowiem wg niego dotyczyły one innego zobowiązania, czemu sąd dał wiarę. O tym innym zobowiązaniu wiadomo jedynie z zeznań Kaziewicza!

25.

Kolejny świadek, do którego dotarłem, zeznawał jeszcze w 2007 roku o podejrzeniu prania brudnych pieniędzy przez Józefa Gąsiora i Grzegorza Kaziewicza w wysokości ok. 2.000.000,- zł. Sprawa ta zakończyła się jednak na komisariacie – funkcjonariusz spisał protokół, w którym wyczerpująco zostało wskazane, że tylko w ciągu kilku miesięcy2000 r. Kaziewicz i jego żona wpłacają kwotę około 400.000,- zł nie mając wcześniej żadnych dochodów umożliwiających taki wydatek. I to pomimo zapowiadanej szumnie przez ministra finansów Vincenta Rostowskiego wzmożonej walce z przestępczością gospodarczą.
A przecież, zgodnie z polskim kodeksem karnym jest to przestępstwo zagrożone dosyć surową karą:
Kto środki płatnicze, instrumenty finansowe, papiery wartościowe, wartości dewizowe, prawa majątkowe lub inne mienie ruchome lub nieruchomości, pochodzące z korzyści związanych z popełnieniem czynu zabronionego, przyjmuje, przekazuje lub wywozi za granicę, pomaga do przenoszenia ich własności lub posiadania albo podejmuje inne czynności, które mogą udaremnić lub znacznie utrudnić stwierdzenie ich przestępnego pochodzenia lub miejsca umieszczenia, ich wykrycie, zajęcie albo orzeczenie przepadku, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
(art. 299 § 1 KK)
Dwa lata później w cywilnej sprawie wobec tego samego świadka, występującego tym razem jako powód, pełnomocnik Józefa Gąsiora użył danych zaczerpniętych z Krajowego Systemu Informacji Policyjnej.
Pomimo oczywistego złamania prawa, prokurator Krzysztof Garbala odmówił wszczęcia postępowania w tej sprawie. Zażalenie do sądu również nic nie dało – tym razem sędzia Wojciech Głowacki prawomocnie oddalił zażalenie, gdyż jego ostatecznym zdaniem było ono jedynie polemiką z prawidłowymi ustaleniami dochodzenia!
Tymczasem samo rozpatrywanie zażalenia przez sędziego Sądu Rejonowego w Gliwicach co najmniej budzi poważne zastrzeżenia co do bezstronności sądu – otóż pełnomocnikiem Gąsiora, wobec którego istniało podejrzenie popełnienia przestępstwa, był mąż sędzi Sądu Rejonowego w Gliwicach, obecnie orzekającej z Głowackim w tym samym wydziale!
Oznaczenie sprawy: III Kp 576/09, postanowienie z dnia 8 września 2009 r.

26.

I oto dochodzimy do jednej z największych wpadek Sądu Rejonowego w Gliwicach w ostatnich 25 latach.

Przez „swoistą nonszalancję” (tak nazywa oczywistą niekompetencję urzędniczą inna sędzia SR w Gliwicach, Iwona Gackowska) Józef Gąsior z dniem 30 czerwca 2008 roku przestaje być prezesem Towarzystwa Finansowego „FUNT” sp. z o.o. w Gliwicach. Chociaż po prawdzie to nie za bardzo wiadomo, czy w Gliwicach, bo spółka od 2010 roku jest nieznana z miejsca pobytu! Co skutkuje m.in. niemożnością dokonania w niej kontroli przez jakikolwiek organ skarbowy!
https://3obieg.pl/polska-rzeczpospolita-korupcyjna-prokura
To jednak nie przeszkadza, by Józef Gąsior aktywnie jako prezes tej spółki – widma uczestniczył w sądowych postępowaniach, i to wszczętych po 30 czerwca 2008 r.!
Tak samo ustanowiony przez niego adwokat Marek Meller – w 2013 r.!
c.d.n.

28.12 2014

0

Humpty Dumpty

1842 publikacje
75 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758